
Portugalska grupa powstała jeszcze w 1996 w Almada. Mozolnie rozwijała swoją karierę, debiutując w zasadzie EP-ką Attick Demons w styczniu 2000. 6 utworów nagranych i wydanych własnym kosztem nie zainteresowało jednak nikogo. W 2006 rozprowadzono demówkę "Atlantis". W 2007 7 numerów pojawiło się na splicie DVD "Irmandade Metalica - Festival Unidos Pelo Metal" u boku Sacred Sin, Underneath, Dawnrider oraz Shivan. W końcu podpisano kontrakt z niemiecką wytwórnią Pure Steel Records i pełnoprawny album ukazał się 29 sierpnia 2011. Portugalska scena heavy/power w tamtym okresie prezentowała się bardzo skromnie. Krajowy rynek zdominowały zespoły metalu klimatycznego jak Moonspell czy Heavenwood i te nazwy mówiły słuchaczom na świecie znacznie więcej niż Tarantula czy Ironsword. Attick Demons istnieli w podziemiu całymi latami, czekając na możliwość zaprezentowania swojej twórczości na płycie. Ostatecznie formacja uderzyła masywnym powermetalem ze znacznymi wpływami tradycyjnego rycersko-epickiego heavy. W skrócie materiał przypominał nasączony sterydami Iron Maiden okresu Powerslave. Wykorzystano również skromne odniesienia do sceny amerykańskiej i niemieckiej, ale najbardziej uderzało to podobieństwo głosu muskularnie zbudowanego Artura Almeidy do tonacji Bruce`a Dickinsona. Była to niemal identyczna maniera i barwa, poza pewną ilością pokrzykiwań w wyższych rejestrach. Wyczyny Almeidy za mikrofonem nałożono na typowe riffy i europejskie galopady powermetalowe z koniecznością śpiewania wyżej refrenów. W tytułowym Atlantis gościnnie wystąpili Ross The Boss i Paul Di'Anno - w tym przypadku prostą aranżację przenikały interesujące solówki i kapitalny refren. City Of Golden Gates wyróżniał się wyśmienitą epicko-rycerską melodią i ten numer najbardziej zapadał w pamięć obok The Flame Of Eternal Knowledge. Zespół zgrabnie wykorzystał atut pewnego siebie wokalisty i maidenowe solówki w dynamicznie się rozwijającym Riding The Storm. Idealnie te elementy zgrywały się wpierw z chórkami i pianinem w początkowej części Sacrifice, a następnie w typowo ironowym dostojnym Meeting The Queen z gitarą akustyczną (tutaj grupa w pewnym stopniu odrywała się od obranego stylu całości, wykorzystując głos żeński i budując ciepły portugalski klimat w lżejszej, ale zdecydowanie metalowej kompozycji). Tempa i melodie typowe dla Żelaznej Dziewicy uderzały z pełną mocą w In Memoriam oraz Listen To The Fool. Ostatecznie album można było ocenić jako wzorowe odtwórcze granie z wyróżniającym się wokalistą, który windował w górę nawet te mniej atrakcyjne kompozycje. Dickinsona w Iron Maiden Almeida mógłby chyba zastąpić w każdej chwili. Maestrii zabrakło, choć kilkakrotnie gitarowe zagrywki były zaskakująco dobre i świeże, naturalnie w ramach maidenowskiej konwencji. W dynamicznej sekcji rytmicznej bas spełniał mniejszą rolę niż w Ironach. Ekip grających w stylu Maiden połowy lat 80-tych zbyt wiele nie było i płytę przyjęto entuzjastycznie wśród miłośników stylu wypracowanego przez Anglików.
Minęło kilka lat od debiutu - zespół okrzepł, nabrał jeszcze większej pewności siebie i z nowym perkusistą (Brazylijczykiem Ricardo Allonzo, ex-Fantasy Opus) nagrał drugi album wydany przez Pure Steel Records. Artur Almeida jest był portugalskim Dickinsonem i to w najlepszym tego słowa znaczeniu - o dalekosiężnym głosie i mocy przekazu. Jego głos wpisywał się wybornie w autentyczniepotoczyste powermetalowe kompozycje obdarzone doskonałymi melodiami, tym razem już nie odnoszącymi się bezpośrednio do Ironów. To słychać na początku w kapitalnym i kipiącym energią The Circle Of Light, porównywalnym do najlepszych stylowo kompozycji Sinbreed. Gitarzyści grali z pasją i pełnym zaangażowaniem w faktycznie może maidenowym Adamastor, ale nie przeszkadzało to w odbiorze. Ekipa znakomicie poradziła sobie w dłuższych kompozycjach. Orientalny wstęp do Dark Angel intrygował, a potem nadchodziło mnóstwo potężnych dramatycznych wokali, głos żeński i moc epickiego wysublimowanego grania. Endless Game miał w sobie wiele ciepła, nostalgii i romantyzmu generowanego przez gitarę akustyczną i po raz kolejny fenomenalny pokaz siły dał Almeida. Wyśmienicie rozegrano szybki Ghost i tu było najwięcej klasycznego Iron Maiden w smakowitej postaci. Twarde i mocne zakończenie w postaci przebojowego Ritual wieńczyło dzieło dumnym i zapadającym w pamięć refrenem. Poziom wykonania był bardzo wysoki i to całego zespołu bez wyjątku.
Albumowi nadano klarowne i czytelne brzmienie, jednocześnie dalekie od sterylnego. Nad produkcją i inżynierią dźwięku czuwał portugalski muzyk i realizator Paulo Basilio.
Przez kolejne lata odeszli Hugo Monteiro i Luis Figueira, w końcu skład się ustablizował i można było zrealizować [3]. Po raz kolejny był to żywiołowy heavy metal w tradycji brytyjskiej, zagrany jednak z drapieżnością i zaciętością nasuwającymi na myśl wpływy niemieckie. Na pewno otwarcie w postaci The Contract było udane, chociaż za dużo zastosowano różnych motywów i zamiast kompozycji zwartej stylowo był zbytni eklektyzm. Make Your Choice to wysokoenergetyczny numer przypominający Iron Maiden z czasów Fear Of The Dark, także pod względem dramatyzmu w głosie Almeidy. Klimat Żelaznej Dziewicy panował również w posępnym Renegade, zagranym w niespiesznym tempie, mocno akcentowanym gitarowymi akordami oraz heroicznym epickim refrenem. Rycersko było także w szybkim i pełnym rozległych heroicznych wokali The Revenge Of The Sailor King - kawałkowi najkrótszemu na płycie, ale od razu mocno zapadającemu w pamięć. Refleksyjny Hills Of Sadness nabierał siły i przeradzał się w metalowego potwora o wielkim ładunku epickim, ozdobionego eleganckimi i subtelnymi gitarowymi ornamentacjami. Dumny patetyczny Iron Maiden atakował w Headbanger w umiarkowanych tempach. W zaśpiewanym po portugalsku O Condestavel interesująca była tylko część instrumentalna oparta na prostych patentach, ale doskonale dobranych. Wszystko kończył zwarty masywny Running, choć zawodził tutaj refren. Wokalny występ Almeidy fantastyczny - facet miał niesamowity zasięg głosu i wysunięty na plan pierwszy frontman doskonale maskował nieco zachowawczą momentami grę dwóch gitarzystów. To jednak tylko momenty, bo duet gitarowy grał mnóstwo świetnych solówek i pojedynków, a krusząca ściana rozdzierających riffów była godna podziwu w niejednym kawałku. Produkcja była wyborna: ostre gitary o drapieżnym brzmieniu, potężny bas i selektywnie ustawiona perkusja. Attick Demons nie zawiódł i zaprezentował mocny heavy/power inspirowany Iron Maiden w mocniejszej i ostrzejszej formule.
| ALBUM | ŚPIEW | GITARA | GITARA | GITARA | BAS | PERKUSJA |
| [1] | Artur Almeida | Hugo Monteiro | Luis Figueira | Nuno Martins | Joao Clemente | Goncalo Pais |
| [2] | Artur Almeida | Hugo Monteiro | Luis Figueira | Nuno Martins | Joao Clemente | Ricardo Allonzo |
| [3] | Artur Almeida | Dario Antunes | Nuno Martins | Joao Clemente | Ricardo Oliveira | |
| Rok wydania | Tytuł | TOP |
| 2011 | [1] Atlantis | #1 |
| 2016 | [2] Let`s Raise Hell | #3 |
| 2020 | [3] Daytime Stories...Nightmare Tales |
