Amerykański projekt założony w 2022 w Górach Adirondack, niedaleko granicy z Kanadą. Jon Krieger (ur. 1990) podobno pracował jako cieśla w odziedziczonym domku gdzieś w dziczy i dopiero po 30-tce odkrył w sobie smykałkę do grania black metalu. Blackbraid pojawił się na muzycznym horyzoncie wielu fanów dosłownie nagle - bez zapowiedzi i bez ostrzeżenia. Z marszu wyróżnił się z legionu innych jednoosobowych grup. Pomysłodawca posługiwał się indiańskim imieniem Sgah’gahsowáh (mimo że nie miał indiańskich korzeni), co oznaczało w języku indian "wiedźmiego jastrzębia". Ten "narodowy indiański black" budził głęboko osadzone plemienne instynkty z dodatkiem bezkompromisowych brzmień i kultury rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej. Otwierający The River Of Time Flows Through Me przepełniał specyficzny mistycyzm równin pełnych bizonówem, tworząc atmosferę wojowniczego hymnu Mohawków wkraczających na wojenną ścieżkę. Na albumie przewijały się również momenty spokojniejsze jakby członkowie plemienia siedzieli między wigwamami przy ognisku, a duchy przodków czuwają nad nimi (As The Creek Flows Softly By). Mocarne zakończenie płyty to Prying Open The Jaws Of Eternity - metalowa wiadomość dla bogów indian, przywołująca wszystkie składowe elementy dziedzictwa pierwszych mieszkańców amerykańskich prerii. Na plus wyróżniała się również okładka autorstwa Adriana Baxtera prezentująca zestawienie indiańskich motywów na bazie okultystycznego kręgu. W fascynacjach sięgnięto do twórczości Dissection i Watain.
[2] był trochę inny i w stosunku do konkretnego poprzednika trwał aż 66 minut. Dało się usłyszeć skłonność do nadmiernej pompy i wałkowania pojedynczych motywów (niektórych naprawdę świetnych) na milion sposobów. Sztandarowym ruchem było już umieszczenie przed pełnoprawnym numerem akustycznego intro z identyczną co w tym numerze, melodią. W trend przedstawiania wszystkiego wprost wpisywała się też produkcja, która balansowała na cienkiej granicy między dbałością o detale a zwyczajną przesadą jako również napuszone sugestie co do duchowego charakteru muzyki (A Song Of Death On Winds Of Dawn, The Wolf That Guides The Hunters Hand). Gdyby podmienić którąś z melodii z tej płyty na dowolny motyw z A Distant Fire Aldy albo dziesiątek innych nagrań kopiujących Agalloch, nikt nie podniósłby alarmu. Fenomen, że w tak krótkim czasie Blackbraid zyskał sporą popularność może tłumaczyć sprytne podczepienie się pod zjawisko "indiańskiego" black metalu, co otwierało nowe furtki, ale wymuszające jednocześnie patrzenie na sukces zespołu przez palce. Nie sposób było Kriegerowi odmówić talentu do tworzenia chwytliwych melodii, choć fakt mielenia ich w nieskończoność stanowił pewien problem. Sama muzyka była niezwykle nośna, zwolnienia na przecięciu blacku i doomu wypadły wiarygodnie, podobnie jak thrash/blackowe eksperymenty w Twilight Hymn Of Ancient Blood, w którym Krieger śpiewał niczy Mille Petrozza z Kreatora. Parę momentów przyjemnie rozjeżdżało się też z duchem grania podręcznikowego blacku, jak wyjściowy riff w The Spirit Returns stanowiący kliszę leksykonu, jak powinno grac się melodyjny black metal. Wszystko kończył bardzo udany cover Bathory A Fine Day To Die.
Suckes Blackbraid należało rozpatrywać także w innych kategoriach. Za kampanię marketingową odpowiadała przyjaciółka Kriegera z wytwórni Season Of Mist, natomiast jego żona robiła co mogła, by wypromować Blackbraid we własnej firmie Wolfmountain Productions. Ta muzyka lekko drapała od spodu tą komercyjną półkę, na której wygodnie usadowił się niegdyś Dimmu Borgir. Niektórzy twierdzili, że facet tworzył po prostu "plastikowy black" dla ludzi którzy zwykle blacku nie słuchali. To był niemal produkt, za którym stała siła marketingu, co po części odzierało muzykę z autentyczności. Jak bowiem faceta znikąd było nagle stać na wydanie dwóch płyt w ciągu 11 miesięcy (w tym wielobarwnych wersji winylowych), sporego rozgłosu w mediach i artykułu w magazynie "New York Times". To było granie politycznie poprawne, a tańczący swój wilczy pląs i wymalowany niczym rasowy indianin Krieger po prostu przyciągał uwagę. Fanom spodobała się jednak jego pasja wykonania, sięgnięcie do natury (Dead z Mayhem poza tematyką śmierci także był zafascynowany lasami) i melodyjna świeżość niby-indiańskiego punktu widzenia.

ALBUM ŚPIEW, GITARA, BAS PERKUSJA
[1-3] Jon `Sgah'gahsowáh` Krieger Neil Schneider

Neil Schneider (Dawn of the Hero, ex-Palindrone, ex-Diplegia, Vintertodt)

Rok wydania Tytuł
2022 [1] Blackbraid I
2023 [2] Blackbraid II
2025 [3] Blackbraid III

    

Powrót do spisu treści