Niemiecka grupa powstała w 1973 w Monachium. Pozostawiła po sobie trzy interesujące albumy - pierwszy z nich zyskiwał z każdym kolejnym odsłuchem, a jego producentem był Conny Plank. Z początku wydawałoby się, że to granie ma wiele wspólnego z amerykańskim Mountain chociażby, ale dokładniejsza analiza pozwalała wychwytywać co rusz motywy "progresywne". Ekipa zaprezentowała na płycie połączenie heavy/prog, heavy-rocka i space rocka. W wielu aspektach to granie przypominało rodaków z Jane z okresu 1974-1975. Gerd Hoch miałciekawy zachrypnięty głos, coś w rodzaju naszego Felicjana Andrzejczaka z Budki Suflera. Stronę A winyla zdominowały utwory heavy-rockowe (Movin` On pod Uriah Heep), heavy boogie (Bad Game) i dające wielu miejsca na popisy Hammondów w stylu wczesnego Deep Purple (I Came From The Sky). Kompozycje były nadzwyczaj melodyjne, ale dalekie od jakiejkolwiek komercji. Harald Kaltenecker słyzalnie wzorował się na Jonie Lordzie w organowym wstepie do I'm Coming Home, zanim w drugiej minucie nie wchodziła blackmore`owa gitara Leitnera. Prwdziwym skarbem były jednak dwa ostatnie utwory. Blisko 11-minutowy Get Away miał w sobie jednocześnie wiele zarówno ze zmian temp a la Pink Floyd, przestrzenności Eloy i sposobu gry na gitarze Ritchie Blackmore`a. Do tych zwiewnych aranżacji dochodziły (podobnie jak w Movin` On) kobiece chórki w wykonaniu Jane Palmer oraz Ute Hellerman. Niczym kawałek Hawkwind rozpoczynał się ponad 11-minutowy Desert Man - na początek perkusista Bruno Perosa (z pochodzenia Włoch) recytował tekst po włosku na tle kosmicznych dźwięków, a następnie kawałek sunął do przodu bazując na basie Trosta i funkującej gitarze, przyspieszając nieco od szóstej minuty, by od ósmej minuty przekształcić się w fortepianową balladę.
Po przeprowadzce do Kolonii, muzycy przystąpili do nagrań na kolejny krążek. [2] niespodziewanie osiągnął suckes w Portugalii, wyprzedzając płyty Pink Floyd i Abby i dochodząc do pierwszego miejsca list przebojow. Stylistycznie zarzucono heavy-rock (z wyjątkiem żywiołowego hendrixowego Live) z pierwiastkami progresywnymi, nie zdecydowano się także pójść w stronę wąsko pojmowanego krautrocka spod znaku Amon Duul, Guru Guru, Can czy Faust. To było właściwie granie dla nikogo. Lepsza produkcja mogła spodobać się nowym fanów, podczas gdy nowe dzieło mogło przez to brzmieć "zbyt komercyjnie" lub lżej dla zwolenników pierwszego albumu (Feelin` Allright, mdła ballada Be Yourself). Po raz drugi ta muzyka miała wiele wspólnego z Jane, ale również Birth Control, Epitaph i Uriah Heep z okresu Sweet Freedom (najlepszym przykładem na styl tych ostatnich był Rollin` Again). Utworom w stylu High In Spirits i Free Spirit zabrakło kopa - Sebastian Leitner usunął się w tych numerach w cień ze swoją gitarą, oddając pałeczkę pierwszeństwa Kalteneckerowi, który grał na granicy funky i salonu z Dzikiego Zachodu. Po dwóch minutach wstępu na organach, gitarze akustycznej i sennych chórów, blisko 9-minutowy A Housepainter`s Song okazywał się zwykłą piosenkę bez drugiego dna (gitara i organy w drugiej części numeru nie zmieniały tego wrażenia). Wszystko podsumowywał dobitnie L.A. Police #55" - skoczne honky tonk w relaksującej atmosferze z klaskaniem.
Po tym niepowodzeniu dwa lata zajęło przemeblowanie składu. Za perkusją zasiadł Ali Halmatoglu, który właściwie był pomysłodawcą powstania Bullfrog, ale nie zaangazował się mocniej wcześniej przez wzgląd na swoją działalność kabaretową. Do zespołu dołączył także basista Robert Wimmer. [3] wypełniły kompozycje rockowe, w porywach hard rockowe, nie mające nic wspólnego z progresywnoscią debiutu. Niezrozumiałym posunięciem było postawienie na proste rytmy, momentami wręcz dyskotekowe. Utwory w rodzaju Shit Goddamn były marnym pastiszem AC/DC i Kiss. Bullfrog rozpadł się w 1981.
W czerwcu 1995 Gerd Hoch pojechał z przyjaciółmi do dyskoteki w szwajcarskiej Bazylei. Pośrodku nocnej imprezy (o godzinie trzeciej) powiedział, że idzie do toalety, z której nie wrócił. Okazało się, że popełnił (podobno z nieznanych przyczyn) samobójstwon a torach kolejowych. Vincent Trost zmarł 9 czerwca 2006.

ALBUM ŚPIEW GITARA KLAWISZE BAS PERKUSJA
[1-2] Gerd Hoch Sebastian Leitner Harald Kaltenecker Vincent Trost Bruno Perosa
[3] Gerd Hoch Sebastian Leitner Harald Kaltenecker Robert Wimmer Ali Halmatoglu

Bruno Perosa (ex-Banco Del Mutuo Soccorso)

Rok wydania Tytuł TOP
1976 [1] Bullfrog #25
1977 [2] High In Spirit
1980 [3] Second Wind

    

Powrót do spisu treści