Amerykański zespół powstały w 2000 w Rockville (Maryland). Działał właściwie w metalowym podziemiu, długo nie znajdując uznania w oczach szefów wytwórni płytowych i wydając swoje płyty własnym kosztem. Burning Shadows zaprezentował mix US i euro metalu, korzystając chętnie z dokonań tak różnych grup jak Hammerfall i Iced Earth. Część kompozycji cierpiało na nadmiar ambicji i nieraz denerwowało sztuczne przeciąganie do 8 czy 9 minut. Ekipa sprawdzała się w prostym serwowaniu melodiii i zwykle gubiła się przy podejmowaniu prób wkraczania na terytoria bardziej epickie. Kolejne wątpliwości dotyczyły wokalistów, za mikrofonem stawali kolejno Knesel, Jones i Spencer - w końcu ten ostatni zasiadł na stałe za perkusją oddając mikrofon Tomowi Davy`emu. Na [4] wrzucono cztery kawałki z poprzednika w nowych aranżacjach wokanych Davy`ego właśnie. [5] z kolei oparto tekstowo o dystopijną powieść Fritza Leibera. Burning Shadows miał wiele wspólnego z europejskim stylem fantasy metalu i słychać było zarówno echa Blind Guardina i Hammerfall, ale też siłowe podejście amerykańskie. Marszowy A New Dark Age z gitarowymi rycersko-folkowymi ozdobnikami brzmiał raczej amerykańsko, przy wyjątkowo głośnej i grzmiącej perkusji. Intra Vires miał coś wspólnego z rytmiką Running Wild w zwrotkach, ale od Niemców róznił się mroczniejszym refrenem. Gitarowe zagrywki melodyjne i łatwe do zapamiętania, ale ten instrument ustawiono zbyt miękko i ostrzejsze brzmienie stworzyłoby bardziej odpowiedni klimat. Długi instrumentalny Onward wypełniły smutne solówki, które prowadziły do The Witchmark - numeru o niepokojącym klimacie. Zaraz po nim następowały dwa kawałki (Man From Myth i Cast Them Down) w zwarty sposób odnoszące się do amerykańskiego metalu w stylu Iced Earth. Kingdoms Fall był poniekąd bliski stylowi epickiego heavy/doomu z przyspieszeniami o progresywnym charakterze. Na całej płycie sporo było tego instrumentalnego grania i gitarzystom przypadła istotna rola brania na siebie ciężaru skupiania uwagi słuchacza przez długie minuty. Greg Jones radził sobie z tym zadaniem nieźle, gorzej już było jesli chodziło o inwencję. Abandonment to zadumany utwór z kręgu wręcz rocka progresywnego i stanowił on kontrast z pełnym dramatyzmu To Assent The Fall. Całość zamykał bojowy w pierwszej części rycerski The Infamous Dawn, jednak samo zakończenie było wolniejsze i bardziej uroczyste. Tom Davy miał dobry głos, jednak mało epicki do tego konceptu i zabrakło rozmachu, pomimo prób nadania poszczególnym częściom własnego odrębnego charakteru. Nieźle się tego słuchało w trakcie, ale czar szybko pryskał, kiedy historia już została opowiedziana.
[6] wypełniły dwie nowe kompozycje (The Last One to Fall, Southwind), nagrane na nowo dwie kolejne oraz przeróbka Battle Hymn Manowar. Na [7] ekipa porzuciła jakiekolwiek granie europejskie, stawiając ma typowy amerykański heavy/power, nastawiony wyłącznie na moc gitar w powiązaniu z twardym wokalem Toma Davy`ego. Zapewne muzycy zdali sobie sprawę, że taką muzyką jak [5] w USA osiągną niewiele, a na konkurowanie z najlepszymi z Europy brak im było kompozytorskiego geniuszu. Kolos Deathstone Rider był niezły, ale daleko mu było do podobnych heroicznych kapel typu Zandelle. Udany z pewnością był heroiczny refren w Day Of Darkness, ale przecież całościowo ten numer nie wykraczał poza przyzwoit rycerski heavy i powermetalu tu nie było ze względu na brak realnej mocy. Tam, gdzie melodia była gorsza lub poziom agresji zbyt wysoki, ekipa grała jaskiniowy metal made in USA dla wyjątkowo zatwardziałych fanów amerykańskiej łupaniny (Truth In Legend). Ta kompozycja miała kilka ciekawych momentów, ale zamiast je wyeksponować, zespół krył się w power/thrashowych atakach bez sensu. Niezłe w zwrotkach i dobre były natomiast bardziej wyważone Southwind i Sworn To Victory. Wokalnie Tom Davy trochę przypominał łagodniejszą i mniej technicznie zaawansowaną wersję Chrisa Boltendahla z Grave Digger. Zresztą patrząc ogólnie na całość tej płyty to w jakimś stopniu było to zbliżone do iemieckiego Grabarza z tamtego okresu. Łagodniejszy The Blessed popadał w przeciętność i Burning Shadows nie był stanie tutaj niczym zachwycić. W zasadzie na krążku nie było niczego co wywoływałoby żywsze emocje. W miarę sprawnie odegrany zestaw kompozycji o melodiach niby nowych, ale takich które się już gdzieś wcześniej słyszało i poza paroma fragmentami w pamięci praktycznie z tego nic nie zostawało.
Tim Regan grał też w thrash/deathowym Recently Vacated Graves: True Zombie Metal oraz viking metalowym Isenmor (EP-ka Land Of The Setting Sun w 2015). Tom Davy zmarł w listopadzie 2023 w wieku 33 lat i w zasadzie jego pamięci poświęcono zbiór coverów [10] (m.in. Somewhere Out In Space Gamma Ray, The Hunter Iced Earth czy Dreamland Hammerfall).

ALBUM ŚPIEW BAS GITARA GITARA PERKUSJA
[1-2] Brian Knesel Tim Regan Greg Jones Vincent Vinh
[3] David Spencer Aaron El-Zeftawy Tim Regan Greg Jones Alex Rüdinger
[4] Tom Davy Aaron El-Zeftawy Tim Regan Greg Jones David Spencer
[5-6] Tom Davy Tim Regan Greg Jones David Spencer
[7-8] Tom Davy Tim Regan Chris Malerich David Spencer
[9] Tom Davy Aaron El-Zeftawy Tim Regan Chris Malerich David Spencer


Rok wydania Tytuł
2002 [1] The Darkest Winter EP
2005 [2] Amongst The Dying Waves EP
2008 [3] Into The Primordial
2010 [4] Oathbreaker EP
2012 [5] Gather, Darkness!
2013 [6] The Last One To Fall EP
2017 [7] Truth In Legend
2019 [8] Beneath The Ruins EP
2022 [9] The Haunter Of The Dark EP
2023 [10] In Memoriam

          

      

Powrót do spisu treści