Włoski zespół powstały w 2004 w Orvieto. Zadebiutował demówką "Still Alive" w 2005. Wydany 15 maja 2006 z dużymi problemami album przez wytwórnię Underground Symphony nie cieszył się powodzeniem, co było winą zupełnego braku promocji ze strony firmy. Still Alive był typowym przykładem czerpania z doświadczeń Yngwie Malmsteena i łączenia ich z europejskim melodyjnym metalem. Granie nie za szybkie, z nastawieniem na ekspozycję refrenu i ścisłe trzymanie się schematu neoklasycznego. Kawałek udowadniał, że gitara Yourcenala miała dużo do powiedzenia. Jej ciekawe zagrywki mieszały shredding z rockiem. Zespół cały czas znajdował się w rejonach heavy/power i to słychać także w delikatniejszym Believe In Tomorrow, jawiącym się na wzór stylizowanego na szlachetniejszy gatunek rockowego prostego przeboju. Problemem był głos Fioriniego, pasujący raczej do ekipy grającej podszytym hard rockiem metal lat 80-tych. Frontman nie potrafił wyeksponować neoklasycznej elegancji, którą starał się snuć gitarzysta. Wokalista udanie wypadł za to w częściowo akustycznej balladzie The Man I Am - zgrabnej i romantycznej, z pewnymi akcentami mocniejszymi. Wrażenie, że Dafne brzmieli niczym wyciągnięci z poprzedniej metalowej epoki potęgowała dodatkowo specyficzna produkcja, którą jedni nazwali słabą i niedbałą, inni zaś klasyczną i tradycyjną (głośna perkusja, dudniący przesterowany bas, ostra i rozmyta gitara, lekko schowany śpiew). Ostatni zabieg może był celowy, aby ukryć wokalne potknięcia, a te jednoznacznie można było wytknąć w Long Awaited Stranger - malmsteenowej epickiej pieśni, niepotrzebnie urozmaiconej zmianami tempa na szybsze. Bardzo dobrze prezentował się za to chłodny, ale podskórnie skrywający emocje wyrażone oszczędnie użytymi klawiszami Dancer Of the Night - może odrobinę ascetyczny, ale wina znów leżała po stronie produkcji, bo wokalista był tym razem głośny, perkusja nadmiernie wręcz, a klawisze mało zwiewne. Był to jednak w konstrukcji, pomyśle i samej melodii utwór bardzo dobry i każdy cover doświadczonej ekipy parającej się takim graniem musiałby zostać zauważony i doceniony. The Dark jednoznacznie wskazywał na zapatrzenie w Malmsteena - ładne ozdobniki gitarowe, wysokiej klasy solówka, ale znów prosiłoby się o lepszy wokal. Antechamber Of Hell to nieodzowny szybszy killer z klasyką w tle, również malmsteenową. Wydawało się, że tak się powinno grać melodyjny neoklasyczny power w momentach, gdy z innych nagrań bił chłód i wystudiowane dostojeństwo. Na koniec Dafne zaserwowali rozbudowanego niemal 9-minutowego kolosa Back To The Opera z monumentalnym wstępem, akustyczną gitarą, symfonicznym tłem i stopniowym budowaniem nastroju w nostalgicznej melodii. W tej kompozycji Włosi wracali na rodzime pole melodyjnego progresywnego powermetalu, ale poza gitarzystą potrzeba było do takiego grania więcej muzyków na wysokim poziomie, a tu wszyscy byli bardziej tłem dla Yourcenala. Wokalista milczał i w efekcie to instrumentalne granie w pewnym momencie zaczynało zmierzać donikąd. Spodziewana kulminacja nie nadchodziła i nawet solówka gitarowa tym razem nie wzbudzała większego zainteresowania. Mimo wszystko płytę wypełniła wartościowa, choć wtórna muzyka z kręgu grania Malmsteena i grup japońskich, z niedopasowanym co prawda brzmieniem i kontrowersyjnym wokalistą, ale wśród grup z Włoch był chyba najczystszym gatunkowo przedstawicielem tego odłamu metalu. Po wydaniu dwóch kolejnych demówek w 2007 - "Darkness Falls" i "Solitary War" - Dafne zawiesili działalność.

ALBUM ŚPIEW, GITARA, KLAWISZE GITARA, KLAWISZE BAS PERKUSJA
[1] Leonardo Fiorini Andrew Yourcenal Alessandro Moncelsi Nicko Rondinelli


Rok wydania Tytuł
2006 [1] Dafne

Powrót do spisu treści