
Północno-irlandzka grupa założona w 2005 w Enniskillen jako Nemesis (demówka "Nemesis" w 2006). Na wczesnych wydawnictwach kwintet odświeżył koncepcję tradycyjnego brytyjskiego heavy metalu poprzez włączenie większej dawki elementów epickich. Na [3] pojawiły się też dyskretne odniesienia do folku, ale również (chyba niepotrzebnie) coś z Iron Maiden, jak solówka w The Morrigan. To był zwarty i udany numer zresztą, gdzie rycerski metal był jakby smutny, na wzór pieśni zmęczonego bojem wojownika. Generalnie był to album przesiąknięty duchem dawnych wieków, ale nie w prosty sposób rycersko-krużgankowy. Utwory były długie (w znacznej części ponad siedem minut), przykładowo Beneath The Frozen Sky oparto na tęsknych wokalizach, były akustyki i atmosfera pieśni ogniskowej. Heathen`s Burial był mroczniejszy, także niezbyt szybki, z powtarzającym się motywem gitarowym i łagodnym refrenem. Uwypuklała się tutaj wada płyty, gdyż muzycy mieli problem z efektywnym wypełnieniem wydłużonego czasu kawałków - za dużo rzeczy się powtarzało, a co w zamyśle miało być transowe, w rzeczywistości nużyło. Visions Of The Dawn podobny był w tempie i melodii do wcześniejszych utworów i w tym momencie to granie zaczyna męczyć. Niezłe bębny rozpoczynały To Face The Black Tide i w tej kompozycji o cechach zadumanego hymnu, zespół wypadł bardzo dobrze, pozostawiając nieco wolnej przestrzeni w obrębie utworu i umiejętnie manewrując nastrojem nostalgii. Musiała się też znaleźć na takim krążku pieśń barda, tu w postaci odśpiewanego częściowo a capella i z głosem żeńskim w tle Poem To The Gael. Gitara akustyczna rozpoczynała także kończący The Last Caress Of Light Before The Dark - numer klimatyczny, ciekawy i zmuszający do przemyśleń, ale znów jakoś tylko do połowy. Coś niby się działo cały czas, ale to umykało i ostatecznie rozmywało się. Perkusja Lisy Howe brzmiała dziwnie - nie wiadomo czy była to wina złego mixu czy też brakowało jej po prostu siły do grania heavy metalu na tym instrumencie. Duet gitarowy grał nieco pod Waylander z ich lżejszych utworów. Gitara akustyczna w wykonaniu Sarah Weighell subtelna, ale technicznie mało zaawansowana. Wokalista Dwayne Maguire również nie zachwycał - nie śpiewał źle, ale też jak na narratora celtyckich mitów wypadł mało wyraziście, co bolesne było głównie w kawałkach niby-bojowych. Nasuwały się czasami porównania do irlandzkiego Old Season, ale tamten zespół był zdecydowanie lepszy w kreowaniu tradycyjnego heavy metalu na celtyckim fundamencie. Sama produkcja podejrzana, poszczególne instrumenty brzmiały niewyraźnie i zbyt pastelowo. Trudno stwierdzić dla kogo ta płyta jest przeznaczona. Dla fanów epickiego i rycerskiego heavy była mało wojownicza, dla fanów celtyckiego folku - za mało folkowa, a maniacy metalu klimatycznego narzekali na atmosferę prostoduszną i jednostronnie przedstawioną.
Nagrany z nową sekcją rytmiczną, [4] zasadniczo podążał torem poprzednika, choć więcej było partii gitarowych w manierze Waylander (Sorrow`s Boundless Realm, Songs Of Gods And Men, Trapped In The Hourglass) i brak większego ciężaru zamaskowano typowymi dla folk/viking metalu szybkimi i wywodzącymi się z melodyjngo black metalu zagrywkami. Te partie były jednak głównie interludiami dla refleksyjnego epickiego metalu, gdzie w sumie realnie folkowych motywów nie było zbyt wiele. Darkest Era w zamian zaproponował sporo wolnych zagrywek, które były zazwyczaj lepsze od niekiedy chaotycznych gitarowo-perkusyjnych natarć (Trapped In The Hourglass). Nowy perkusista Cameron Ahslund-Glass w końcu wniósł do muzyki mocniejsze uderzenie, momentami nawet finezyjne. Solówki gitarowe są ciekawe i dramatyczne, zresztą same melodie posiadały większy ładunek epicko-średniowieczny. Maguire śpiewał dobrze, choć ponownie w jego głosie występował pierwiastek usypiającej monotonii. Facet dysponował głosem o stosunkowo małej skali i mocy w niższych rejestrach. Kiedy grupa odchodziła w kierunku heavy/power, to od razu uwagę zwracał heroiczny The Serpent And The Shadow, ale nawet tu żmudnie bodowany poetycki klimat szybko wyparowywał. Nieporozumieniem był rockowy Beyond The Grey Veil - przeciągany ponad miarę i ozdobiony niskich lotów ozdobnikami w stylu havy/doom. Najlepiej wypadł najprościej zaaranżowany The Scavenger, w którym szybki heavy/power się sprawdzał przy jednoczesnym utrzymaniu bojowego klimatu. Także zagrany z gracją A Thousand Screaming Souls z rozsądnym wykorzystaniem riffowej spuścizny Waylander stanowił mocny punkt tej płyty. Na koniec Blood, Sand And Stone, w zasadzie kumulujący w sobie wszystko co już tu można było wcześniej usłyszeć. Atmosfera ogólnie niezła, wykonanie lepsze niż na [3], ze wskazaniem na sekcję rytmiczną. Po raz kolejny jednak formacja zaprezentowała muzykę dla nikogo właściwie, choć na swój sposób oryginalną i nietypową.
Zespół milczał bardzo długo i po [6] można było się spodziewać wszystkiego. Ekipa odeszła tutaj od zabarwionego folkiem średniowiecznego grania na rzecz nastrojowego poetyckiego heavy metalu o cechach progresywnych, przy czym może atmosferyczny heavy byłby tu określeniem bardziej trafnym. Ta nastrojowość była wyrazista i stanowiła cel samym w sobie - Darkest Era grał na tym krążku niespiesznie, nawet w doomowych tempach - nostalgiczne spokojne melodie rozkwitały w łagodnym dramatyzmie (Floodlands, A Path Made Of Roots). Na pewno nie byłoby tyle dumnego dostojeństwa w tym wszystkim gdyby nie Dwayne Maguire, który w końcu po latach okazał się doskonałym narratorem wspieranym przez duet gitarowy. Główna siła tej muzyki polegała na wykorzystaniu epickości, lecz takiej bez miecza i zgiełku bitewnego. Frontman udanie zaśpiewał stonowany Tithonus w doomowych częściowo tempach, ale przecież to nie był ani doom, ani heavy/doom. To uczucie pojawiało się ponownie przy okazji pełnego gracji i spokoju The Collapse, a nieco bardziej dramatyczny i pełen majestatu With Tragedy In Our Blood był jakby jego logicznym dopełnieniem. Coś z melodyjnego black metalu pojawiało się w riffach The Ashen Plague, co tworzyło interesujący kontrast z ogólną melancholijną łagodnością całości. Wreszcie zwieńczenie z gitarami akustycznymi w Wither On The Vine, pełnego urzekającej refleksji i poezji. W rezultacie był to metal smutny, ale na swój sposób pogodny sposób i bardzo melodyjny. Metal momentami oniryczny, który było zagrać trudno i był to zaskakujący powrót z wartościową muzyką.
Lisa Howe bębniła w folk-metalowym Na Cruithne (Gairm An Fhiantais w 2017), natomiast Cameron Ahslund-Glass w blackmetalowym Imperial Demonic (EP-ka Beneath The Crimson Eclipse w 2023).
| ALBUM | ŚPIEW | GITARA | GITARA | BAS | PERKUSJA |
| [1-3] | Dwayne `Krum` Maguire | Sarah Wieghell | Ade Mulgrew | David Lindsay | Lisa Howe |
| [4-6] | Dwayne `Krum` Maguire | Sarah Wieghell | Ade Mulgrew | Daniel O'Toole | Cameron Ahslund-Glass |
| Rok wydania | Tytuł |
| 2008 | [1] The Journey Through Damnation EP |
| 2010 | [2] The Oaks Session EP |
| 2011 | [3] The Last Caress Of Light |
| 2014 | [4] Severance |
| 2015 | [5] Gods And Origins EP |
| 2022 | [6] Wither On The Vine |
