Włoska formacja powstała w 1996 w Piacenzie. Zadebiutowała demówką "Legend In Opera" w 1998. Debiutowi nadano nadzwyczaj słabe i głuche brzmienie, co było o tyle ważne, że odbierało wiele radości ze słuchania tego interesującego epickiego powermetalu ze wstawkami symfonicznymi i średniowiecznymi. Przewijały się motywy znane z twórczości Virgin Steele, Domine i Stratovarius (Wizard), ale muzycy Dark Horizon w jakiś sposób przekuli spuściznę innych kapel na tyle umiejętnie, że nie można im było zarzucić plagiatu. Głos Luigiego Maione lokował się między tonacjami Morby`ego z Domine i Tony`ego Kakko z Sonata Arctica - tam gdzie nie dawał rady, wspomagały go bojowe chórki. My Dark Lord startował szarpanym gitarowym riffem, przeistaczającym się w marszowe tempo oparte na punktującym basie. Klawisze Battiniego nadawały z kolei temu utworowi guardianowego posmaku. Piękny motyw wzbogacony o dźwięk fletu otwierał Son Of Gods - pełen majestatu lament barda, z kolei wzniosły klimat cechował Crimson Sky z fantastycznym klawiszowym tłem i pełną dostojeństwa perkusją. Wyróżniał się też zachęcający do konnego galopu Neverending Battle z bogatymi aranżacjami symfonicznymi. W tych długich kompozycjach wystepowała wspomniana symfnika, rozbudowane w rycerskich klimatach z elementamale ten element nie miała tutaj jakiegoś szczególnego znaczenia. Dark Horizon częściowo zrezygnował też z radosnej i nieco naiwnej muzyki jaka dominowała wówczas we Włoszech i starali się być ambitniejsi, trzymając się epickich klimatów i okładka stworzona na podstawie obrazu neapolitańskiego malarza Luki Giordano z 1683 była jak najbardziej stosowna. Szkoda, że w kilku numerach przeciągano pewne wątki na siłę, a w partiach klawiszowych zawarto sporo pustych przestrzeni przez co utwory brzmiały rachitycznie. Czegoś w tym wszystkim brakowało, gdyż swoistą oryginalność udanie zaakcentowano. Powstał krążek polecany wszystkim miłośnikom neoklasycznego włoskiego powermetalu i gdyby nie produkcja zespół z pewnością odniósłby większy sukces.
Po przetasowaniach personalnych Dark Horizon przystąpili do nagrywania drugiego albumu. Tym razem postarano się o klarowne brzmienie i nieco progresywnych tonów. Jako całość płyta była lepsza od swej poprzedniczki, ale zawierała mniej prawdziwych killerów, a właściwie tylko jeden - niesamowity Master Of The Bright Sea. Nowy wokalista Roberto Quassolo nie różnił się specjalnie głosem od Maione - potrafił łatwiej przekazać emocje, ale tej tonacji niewątpliwie brakowało mocy. Sześcioletnia przerwa studyjna nie wpłynęła korzystnie na kwintet, a na [3] znalazły się nudne i rozwlekłe kawałki aspirujące jedynie do miana progresywnego powermetalu. Stylistycznie krążek był mało wyrazisty. Wrzucono granie powermetalowe, ale ostre gitary łagodzono zbyt miękkim podejściem jak w refrenie otwierającego Empty Mirror. Specyficzny element w zmianach tempa, typowy dla włoskiego progresywnego power, nie porywał - co więcej, te klawisze były po prostu słabe i wygrywały melodyjki nie zawsze odpowiednie do klimatu kompozycji, a ich techniczna wartość była przeważnie mierna. Melodyjny It Takes A Miracle był udany głównie z powodu wpadającego w ucho refrenu, ale to jeden z nielicznych momentów na tym albumie godnych zapamiętania. Słaby Liar był bezstylowy, zaś dynamiczny Battle Rages On zawierał kilka interesujących motywów, które mogły być jednak lepiej wykorzystane. Właśnie obecność czasem błyskotliwych zagrań i momentów otoczonych nijakością najbardziej zawodziła na tej płycie. My Life to typowe granie włoskie jakiego wiele na różnych płytach z tego kraju. Ballada Silently My Life Falls niestety nudna, a przecież tego rodzaju utwory na albumach włoskich grup stanowiły często mocny punkt. Where Have The Angels Gone jakby z próbami nowocześniejszego grania, ale ten refren to już tyle razy się przewijał w gatunku, że nie robił w ogóle wrażenia. Z kolei The Age Of The Light to znów nieciekawy metal odegrany w hard rockowym stylu. Na koniec nieco odmienny End Of The Days z większa dawką niepokojącego klimatu, ale to też nic specjalnego na tle innych podobnych utworów na albumach z lekko progresywnym metalem z Italii. Wykonanie gitarowe średnie, a sekcja rytmiczna wnosiła niewiele i grała bardzo zachowawczo. Wokalista Roberto Quassolo poprawny we wszystkich aspektach, ale jednocześnie kompletnie bezbarwny - nie irytował, nie zachwycał, nie zwracał na siebie uwagi i czasem jakby wtapiał się w szarą ugładzoną poprawność tych kompozycji. Dobre selektywne i ciepłe brzmienie niczego nie ratowało, a produkcja była rutynowa. Przeciętna i nijaka płyta z melodyjnym powermetalem niezdecydowanym stylistycznie i mało atrakcyjnym pod każdym względem.
[4] zawierał ponownie nagrany repertuar z [2] oraz koncertówkę Dark Live Shades, nagraną podczas niemieckiego tournee w 2007. W marcu 2016 ukazała się w małym nakładzie EP-ka MetalheaD, zawierająca m.in. nowy utwór I Wanna Be A Metalhead oraz covery Lucifer`s Hammer Warlord i Free Heavy Load. Na [5] ekipa powróciła po sześciu latach milczenia. Płyta udowadniała, że czas dla tej grupy zatrzymał się w 2010 i nic nie drgnęło. Ten sam poprawny bezbarwny Roberto Quassolo, te same klawisze stylizowane na Labirynth, te same melodyjne ale pozbawione atrakcyjności kompozycje. Po prostu włoski power w nieco mniej słodkiej odmianie - bez elfów, za to z odrobiną zadęcia na progresywność. Tak przelatywały jeden po drugim te numery w średnich tempach. Odrobina nowocześniejszego grania pojawiała się w Another Lie, ale refren to odegrany po raz setny Future World. Coś interesującego to groove gitary w połączeniu z klawiszami w It`s Time To Be A King z solidnym zadumanym refrenem. Nie był to metal klimatu, jednak pastelowa nuta emocji przewijała się dosyć często (Time Is A Healer, Never Again). Najlepszym utworem był Hell`s Fire Wheels, przynajmniej jeśli brać pod uwagę motyw główny i tło klawiszowe. Na pewno do najsłabszych należał przesłodzony rock-metalowy Sea Sirens Voices, pomimo dość obiecującego początku. Produkcja za to zasługiwała na brawa - umiejętnie rozplanowana przestrzeń planów dalszych, wyborny nowoczesny mix gitar. Co do samego materiału - wykonanie solidne, bo nigdy nie można było odmówić Dark Horizon umiejętności. Quassolo śpiewał jednak tylko odrobinę lepiej niż poprzednio, ale całościowo to tylko krążek poprawny, z niezapadającymi w pamięć melodiami i w zasadzie tylko dla fanów flower power.
Alessandro Battini grał w heavy/power/thrashowym Orion (EP-ka Illusory Existence w 2002), Ghost City (Tragic Soul Symphony w 2015), Sangreal, a wraz z Luką Capellim założył DreamGate (DreamGate w 2024).

ALBUM ŚPIEW GITARA KLAWISZE BAS PERKUSJA
[1] Luigi Maione Daniele Mandelli Alessandro Battini Andrea Galli Marco Pelledri
[2-4] Roberto Quassolo Daniele Mandelli Alessandro Battini Davide Marino Luca Capelli
[5] Roberto Quassolo Daniele Mandelli Alessandro Battini Paolo Veluti Luca Capelli
[6] Giulio Garghentini Daniele Mandelli Alessandro Battini Paolo Veluti Marco Pelledri


Rok wydania Tytuł
2001 [1] Son Of Gods
2004 [2] Dark Light`s Shades
2010 [3] Angel Secret Masquerade
2012 [4] Dark Light Shades
2018 [5] Aenigma
2025 [6] 9 Ways To Salvation

          

Powrót do spisu treści