Angielskie trio założone w 1969 w Newcastle-upon-Tyne na gruzach kapelki Household. Na okładkę jedynego albumu trafiła graficzna wersja jednego z promocyjnych zdjęć zespołu. Dziesięć różnorodnych kompozycji mieszało heavy-rock w stylu Warhorse i Andromeda z psychodelicznym bluesem - w tym drugim aspekcie zbliżając się stylistycznie do May Blitz, T2 i Edgar Broughton Band. W studio chłopaków (zasłuchanych w The Beatles - stąd przeróbka And I Love Her) wspomógł na organach producent Anders Henriksson, w tamtym okresie zafascynowany rewolucyjnym debiutem King Crimson. W rezultacie utwory wzbogaciła akustyczna gitara, melotron i głos Sharkey`a podchodzący pod Grega Lake`a. Wszystko jednak zaczynało się spokojnie - relaksującym wstępem do Tyne God. Sharkey wspominał po latach, że rzekę widział z okien rodzinnego domu i zapragnął oddać jej zmiennego ducha w utworze muzycznym. Heavy-rockowy I Cannot Understand wzbogacono o dźwięk tamburyna i dynamiczny refren. W mniej interesującym pop-rockowym The Journey uwagę zwracała tylko niezła gra perkusisty Davida Whitakera, a tekst o podróży koleją z Newcastle Central Station ocierał się o tandetę. Perłą płyty okazał się Portrait Picture - pięknie rozpoczynający się akustycznie z egzystencjalnym tekstem ("Look across the room, walls of melting steel, watch the candle flicker as walls of steel gleam"), a następnie przeistaczający się w psychodeliczno/heavy-rockowego potwora, niczym Portret Doriana Grey`a. Na koniec wszystko się uspokajało - jakby na starość, kiedy człowiek zdawał sobie sprawę z niespełnionych marzeń. Pozytywny bas zwiastował Fair Stood The Wind - Sharkey ulotnym głosem śpiewał o abtrakcyjnych obiektach, by wejść w objęcia nadchodzącej burzy (instrumentów). Rasowo nadchodził Life i tutaj właśnie najmocniej było słychać May Blitz. Z kolei The Morning After zaczynał się jak kawałek The Who, ale późniejsza intensywność sekcji rytmicznej nasuwała skojarzenia z Warhorse. Ostatnie dwa numery były słabsze: The House snuł się w oparach mało atrakcyjnej jazzowej psychodelii, a funkująco-blueswoy Sun In The Bottle to właściwie podumowujący album (mało przekonująco) jam. Materiał promowano na koncertach z Yes, The Who i Fleetwood Mac, ale płyta przepadła na rynku. Grupa zawiesiła działalność w 1972.
Geoff Sharkey wszedł później w skład Sammy i nagrał rockową płytę Sammy w 1972. W tej grupie grał też m.in. perkusista Mick Underwood (ex-Episode Six, ex-Quatermass, później m.in. Gillan). W 2013 zremasterowany album Ginhouse wydała wytwórnia Esoteric Recordings (niestety bez bonusów).

ALBUM ŚPIEW, GITARA BAS PERKUSJA
[1] Geoff Sharkey Stewart Burlison David Whitaker


Rok wydania Tytuł
1971 [1] Ginhouse

Powrót do spisu treści