Katherine Thomas urodziła się w 1966 w Anglii. W wieku trzech lat przeprowadziła się do USA wraz z rodziną, a pierwsze muzyczne kroki stawiała w słynnej Juilliard School w Nowym Jorku, otrzymując dyplom w zakresie gry na skrzypcach. W 1986 wpadła na pomysł połączenia muzyki klasycznej z metalową. Debiutancka EP-ka zawierała trzy utwory (Satan Says, Metal Massacre, We Will Arise), ale większą uwagę zwracała okładka ukazująca umazaną sztuczną krwią 20-letnią Kat. W celu nagrania [2] gitarzystka zatrudniła do pomocy basistę Toma Von Dooma i perkusistę Adama Killę. Płyta udowadniała, że dziewczyna nie potrafiła ani śpiewać (przypadkowo wypluwane harshowo-piszczące wersy poprzetykane chórkami: "Kat! Kat! Kat!") ani tworzyć kawałków. O ile metalowy dowcip w wykonaniu Spinal Tap był umiejętny i naprawdę żartobliwy, o tyle Kat zahaczała o groteskę, przeskakując od fragmentów poprzetykanych perkusyjnymi blastami i chaotycznym shreddingiem do groove-metalu, który wkrótce miał stać się domeną Gwar czy też amatorskiego sprymityzowanego thrashu. W dodatku w procesie produkcji na czoło wysunięto wokal i perkusję, spychając gitarę na dalekie miejsce. Same popisy na "wiośle" były nużące i powciskane gdzie się da, irytując nadmiarem ekshibicjonizmu. Podobnie denerwujące były popisy Kat na skrzypcach i ostatecznie żadna z kompozycji (z których tylko dwie przekraczały 3 minuty) nie była tak wielka jak przerośnięte ego dziewczyny, emanujące także na bezsensowne teksty o dominacji seksualnej, amatorskim sataniźmie (m.in. parodiowanie Nowego Testamentu w Satan Goes To Church) i pełnej banału pseudo-demonologii. W tej muzyce nie było ani emocji ani talentu, a bezlitosne szarpanie strun sprawiało wrażenie badziewnego (nieudane speedmetalowe Metal Messiah i Speed Death). Nie było to ani śmieszne (jak w Gwar), ani znośne, ani nawet szokujące.
W 1989 Thomas przybrała pseudonim The Great Kat i na nieszczęście muzycznego świata zabrała się za przeróbki muzyki klasycznej. 32-minutowy [3] był kompletną porażką, nawet jako krążek postrzegany z przymrużeniem oka. Kat wyszła z założenia, że kobiety grające na gitarze unikały publicznej gry na tym instrumencie z powodu lenistwa lub strachu przed falą krytyki. W celu ich zachęcenia, sama nadawała sobie fałszywą pozycję feministycznej przywódczyni, przy której nawet Joan Jett czy Lita Ford miały wyglądać niczym grzeczne dziewczynki. Wystarczyło jednak odpalić płytę, aby zweryfikować tą teorię - Kocica po prostu była megalomanką. Inne kobiety osiągały jakąś pozycję w świecie rocka i metalu, Kat nigdy się to nie udało - po prostu jej wizerunek był tak głupi, że nikt nie zdecydował się jej naśladować. Zmiany tempa następowały podobnie jak w przeszłości: nagle i bez logicznej kontynuacji. Shredding był oparty na szybkości, ale pozbawiony wyczucia taktu, jakiejkolwiek precyzji i oryginalności. Ponadto Kat przyjęła błędnie, że muzyka klasyczna przeznaczona była dla głupków i tylko obrana przez nią droga fuzji mogła wieść ku muzycznemu oświeceniu. Nie brała pod uwagę, że symfonię z rockowym zacięciem grały nie tylko zespoły progresywnego rocka lat 70-tych, ale też młodzi gitarowi wirtuozi jak Yngwie Malmsteen, Eddie Van Halen czy Uli Jon Roth. Także jakiekolwiek składanki Beethovena czy Rachmaninowa sprzedawały się zawsze dziesięciokrotnie lepiej, niż jakiekolwiek albumy Great Kat razem wzięte. Najgorszym był jednak fakt, iż Kat sama uwierzyła, że swoją grą uszlachetniała muzykę klasyczną. Tymczasem wystarczyło porównać jej wersję Lotu Trzmiela z wysmakowaną przeróbką Joey`a DiMaio z debiutu Manowar, aby uzmysłowić sobie przepaść dzielącą te dwie kompozycje. Okropnie wypadł Marsz Żałobny Chopina, przyspieszony okropnymi blastami i wywołujący jedynie uczucie obrzydzenia. Ponownie powstał album bezwartościowy i przeznaczony jedynie dla muzycznych masochistów.


Kolejne wydawnictwa zawierały po kilka krótkich numerów, stanowiących brutalny gwałt na muzyce poważnej. Na [4] Dominatrix (z pseudo-plemiennym intro) i Feast Of The Dead mogły doprowadzić słuchacza do białej gorączki. Nie dawało się znieść pisku Kat, totalnego aranżacyjnego chaosu i głupich sampli. Gitarowa sodomia stanowiła skazę na The Barber Of Seville Rossiniego i Gypsy Violin Waltz Zigeuneriveisen Sarasaty. Aby było śmieszniej, płytkę reklamowano jako "cyber speed metal". W nagraniu [5] bezmyślnej gitarzystce towarzyszyli basista Jeff Ingegno i bębniarz Lionel Cordew. Początkowe pozytywne wrażenie Czterech Pór Roku szybko mijało - głośność basu falowała, a brzmienie skrzypiec zagłuszało nadzwyczaj cichą gitarę. Autorskie numery Torture Chamber i Blood jawiły się jako zarejestrowane dźwięki człowieka torturowanego na perkusji i swoim poziomem mogły negatywnie zawstydzić nawet maniaków grindcore. Nie było również większego sensu słuchać fatalnego pod każdym względem [6]. Rozpoczynała go quasi-symfoniczna przeróbka Rossiniego William Tell Overture, a kończyła półtoraminutowa The Road Of The Goblins Bazziniego z dominacją skrzypiec. 100-sekundowy Sodomize wypełniły wrzaski i neoklasyczne masturbacje, a do 72-sekundowego Castration wrzucono klawesyn. Gorsza wersja The Ride Of The Valkyries Wagnera nie powstała chyba nigdy i tak Kat zaliczała kolejny bezwartościowy albumik. Na [7] ponadto można było znaleźć Węgierską Rapsodię Liszta i Zapateado Sarasaty.
Dyskografię uzupełniają: EP-ka Digital Beethoven On Cyberspeed w 1996, DVD Extreme Guitar Shred w 2005, składanka Total Insanity z 2008, DVD Beethoven`s Guitar Shred z 2009 i EP-ka Beethoven Shreds z 2011. Całe szczęście od dłuższego czasu Great Kat nie nagrała nic nowego.

Rok wydania Tytuł
1986 [1] Satan Says EP
1987 [2] Worship Me Or Die
1990 [3] Beethoven On Speed
1996 [4] Guitar Goddess EP
1998 [5] Bloody Vivaldi EP
2000 [6] Rossini`s Rape EP
2002 [7] Wagner`s War EP
2024 [8] Metal Mashups

          

  

Powrót do spisu treści