
Niemiecka grupa założona w 2011 w Essen. Dwa pierwsze wydawnictwa przepadły zupełnie. [3] zaskakiwał niezwykle pozytywnie - nazwa albumu nawiązywała do eksplozji z 30 czerwca 1908 z tajgi w środkowej Syberii nad rzeką Tunguska, spowodowaną przez asteroidę poruszającą się z prędkością 15 km na sekundę. Do zespołów z Zagłębia Ruhry należało zwykle podchodzić z dużą rezerwą (ryczące gitary, wrzaskliwy wokalista, siłowe kwadratowe granie). W muzyce tego zespołu przewijały się elementy Dark At Dawn, Destillery, Black Destine - i nade wszystko rodzimego Rage. Sole Survivor to ostre powermetalowe gitary, pogrywające przeciętnemu wokalistę o wąskim zakresie operowania głosem. Autophobia to niemal power/thrashowy atak, ale bardzo melodyjny w refrenach i surowy w zwrotkach - takie zestawienie broniło się skutecznie, gdyż korzystało ze stylistyki wspomnianego Rage (głównie w refrenie). Tytułowy Tunguska niszczył melodią o niesamowitym klimacie i dramatyźmie. Nowy wokalista Volker Mostert zaczynał się coraz bardziej podobać jako inne wcielenie Thorstena Kohlrauscha z Dark At Dawn. Golem rozpoczynał minimalistyczny gitarowy riff, a potem wspaniały muzycy dawali popis wokalno-gitarowy w poprowadzonym w średnim tempie emocjonalnym tonie. Typowe niemieckie granie obejmowało we władanie potoczysty Defcon Zero (świetne zwłaszcza zwrotki), natomiast wiele mocy zawierał power/thrashowy The Island o nieco posępnej atmosferze. Jeśli nawet rwany w zwrotkach The Walking Dead był nieco słabszy (zaśpiewany w stylu Pevey`a Wagnera), to na pewno nadrabiał Inner Fire - kompozycja potężna w nowoczesnych pulsujących power/thrashowych riffach. Mroczny powermetal w Dancing On Our Graves i tutaj wracała tradycja rodzimego Rage. Zastosowano brzmienie perfekcyjne, jakże odmienne od wielu produkcji z Zagłębia Ruhry, z ostrą gitarą, mruczącym basem, syczącą blachami perkusją i ustawionym frontlanie wokalistą. Słychać było wszelkie detale, a tych nie zabrakło i można je było wyłowić przy kolejnych sesjach z ta płytą.
[4] nagrano z nowym bębniarzem Marco Vangą. Materiał mieszał mroczny power z thrashowymi naleciałościami, w tych masywnych numerach czuło się styl Brainstorm, Dark At Dawn i ponownie Rage. Volker Mostert z łatwością przebijał się przez gitarową ścianę, choćtym razem w procesie produkcji wcale nie został wysunięty na pierwszy plan. Postawiono za to na gęstą duszną atmosferę wspartą nieco dramatycznym rysem. Ciężkie twarde granie w Death From Within i Empire Of The Fools otwierało ta płytę, a po nich następował miarowy Usurpation z przykuwającym uwagę w pewnym momencie przyspieszeniem oraz przeplatanymi melancholijnymi momentami. Uwagę zwracały doskonałe solówki Gregora Vogta - momentami ascetyczne, a gdzie indziej czerpiące inspiracje z dark metalu i gotyckiego heavy. Mocno akcentowany śpiewem Mosterta Rise Of The Underground wgniatał w ziemię power/thrashowym uderzeniem. Grupa o raz kolejny udowniła talent do pojawiających się niespodziewanie i budzących zdumienie refrenów, jak ten w lekko progresywnym Memento. Mrok wyłaniał się z Orphan wraz z interesującymi elementami generowanymi elektronicznie. Trochę niepotrzebnego modern podejścia zawarto w tytułowym Warbirds z chyba największą dawką klasycznego thrashu. Spojrzenie w przeszłość stanowił nagrany ponownie Cathedrals z 2013, który należało rozpatrywać w kategorii bonusa, ale takiego który w pełni wpisywał się w klimat i styl tego albumu. Jeden numer tym razem nie wyszedł - Keyboard Warriors, odegrany topornie i w konwencji niemieckiego pojmowania heavy/thrashu. Brzmieniowo tym razem równie interesująco jak poprzednio, choć selektywność instrumentów wydawała się mniejsza. Bas jakby bardziej stopiony z gitarą, a perkusja tworzyła całkiem odrębny plan, choć bez nadmiernej głośności.
Na [5] umiarkowanie drapieżny wokal Mosterta był jeszcze bardziej posępny niż poprzednio, tym razem nasycony ponurym dramatyzmem i momentami instrumenty nieraz po prostu budowały muzyczne tło dla jego interesującej narracji. Tym razem zastosowano tempa zdecydowanie średnie, a nawet średnio-wolne i zmian rytmicznych tu nie było. Gitara powtarzała riffy często w kierunku hipnotyzowania słuchacza, niekiedy tylko korzystając z chwytów typowych dla power/thrashu, co najlepiej słychać w najbardziej rozbudowanym Eternal Idol. Rozpoczynał to wszystko konkretnie The Machine i właściwie to jakby słuchało się całej reszty. Zespół grał spokojnie i z dużą pewnością siebie, ale w zasadzie cały czas niemal to samo i tego elementu nieprzewidywalności nagłym wprowadzeniem killerskiego refrenu czy gitarowego ataku do końca tu nie było. Ta muzyka nie była może nużąca, o ile się wczuć w klimat, ale jednostajna i na swój sposób przewidywana na pewno. Nie było żadnego hitu, który by w tej konwencji nagle zachwycił, nie było refrenu zdecydowanie się wyróżniającego, bo tym z Seven Years, Another Dawn czy Time Is A Killer sporo brakowało. Nie bardzo też udały się pozbawione w praktyce klimatu Reanimator i Ratline. W ten sposób najlepszym utworem okazał się majestatyczny Talk To The Hand, ale to po prostu tylko dobre wyrażenie stylu dark/power i nic ponadto. Grupa była za to konsekwentna w sferze wykonania, ale nie szło to w parze z atrakcyjnością samych melodii. Dark power to nie tylko sam klimat, ale także zapadające w pamięć melodie, a tych niestety zabrakło.
Patrick Donath grał potem w Black Messiah.
| ALBUM | ŚPIEW, GITARA | GITARA | BAS | PERKUSJA |
| [1-2] | Patrick Donath | Gregor Vogt | Jochen Klapheck | Riccardo Vinti |
| [3] | Volker Mostert | Gregor Vogt | Patrick Sondermann | Riccardo Vinti |
| [4-5] | Volker Mostert | Gregor Vogt | Patrick Sondermann | Marco Vanga |
Patrick Donath (ex-Cohagen, ex-Artcrime), Gregor Vogt / Riccardo Vinti (obaj ex-Artcrime),
Jochen Klapheck (ex-Laid In Ashes, Soulslide), Patrick Sondermann (ex-Purity, ex-Solemn Statement)
| Rok wydania | Tytuł |
| 2013 | [1] Room With A View EP |
| 2015 | [2] The God Machine |
| 2018 | [3] Tunguska |
| 2020 | [4] Warbird |
| 2023 | [5] Otherworld |
