Amerykańska grupa powstała w 2016 w kalifornijskim Fresno jako solowy projekt Churcha. Wydana własnym kosztem EP-ka przypominała nieco drogę wybraną przez Night Demon, Cauldron czy Spellcaster - grania nieskomplikowanego heavy metalu, nawiązującego wprost do lat 80-tych, a przede wszystkim wczesnego Iron Maiden, Angel Witch, Chariot i Diamond Head. W wielu kompozycjach pojawiało się także podejście retro w stylu Gypsyhawk czy Gygax - w tych aspektach wiele dla siebie mogli znaleźć fani Thin Lizzy. Ekipa dawała radę, brakowało czasem tylko większego pazura i entuzjazmu. [2] zbliżał się do tego co na wczesnym etapie działalności proponowały Twisted Tower Dire i Icarus Witch (Can`t Get Back). Same numery nie były złe, na pewno ciekawsze od muzyki tego drugiego wspomnianego zespołu, lecz mimo podobieństwa temp i konstrukcji nie tak atrakcyjne jak to co prezentował ten pierwszy (Burst Into Flame, My Mirage, Looking Glass). Na pewno w tej stylistyce bardziej udanie wypadł wyrazisty Wanderlust z kilkoma ciekawie wplecionymi archetypowymi riffami szkoły brytyjskiej, a kulminacją Heroes - rycerski, epicki, potoczysty i ze smakowitym szarżującym basem na planie drugim w stylu Steve`a Harrisa. Haunt dobrze radził sobie w tempach średnich, kiedy naśladował stary Black Sabbath w Crystal Ball, zresztą Trevor Church posiadał podobny głos od Ozzy`ego, choć może nieco wyższy i operował nim bardzo sprawnie. Reflectors zawierał w sobie cechy zarówno stadionowych ekip jak Skid Row, jak i melodyjnego NWOBHM - te elementy w połączeniu z udanymi treściwymi solówkami gitarowymi prezentowały się chwytliwie i przebojowo. Obaj gitarzyści zaprezentowali się solidnie i ich popisy były nieraz idealnie wpasowane w ogólny charakter kompozycji, czasem obiecujących więcej i może kończących się zbyt szybko. Numery, choć proste były dopracowane i przemyślane, osadzone w tradycjach amerykańskiej i europejskiej. Produkcyjnie zrobiono to przeciętnie i trochę ubogo, choć rozplanowanie instrumentów przestrzeni było dobre, a wszystko należycie słyszalne.
Na [4] zespół zaprezentował heavy metal zbliżony do tego co od jakiegoś czasu grał Striker, choć z dużo mniejszą dawką energii wykonania. Melodyjny, lekko melancholijny i ciepły w klimacie album w wielu momentach naznaczono stylistyką niektórych kapel NWOBHM. Kompozycje był krótkie i zwarte, a całość to tylko nieco pół godziny muzyki. Heroicznego grania dużo nie było i w zasadzie w tej kategorii mieścił się tylko mocno akcentowany gitarami tytułowy If Icarus Could Fly. Ta kompozycja oraz zamykający całość Defender zbliżały się do rycerskiego metalu amerykańskiego. Pozostałe utwory miały w sobie więcej z rocka, ale też z tradycyjnego melodyjnego heavy metalu. Church śpiewał nieźle, ale lepiej grał na gitarze i serwował kilka znakomitych solówek, a także przemyślanych duetów i pojedynków gitarowych z Tuckerem, które umiejętnie wpasowano w niedługie w końcu kawałki. Ostatecznie krążek był słabszy niż poprzedni, nieco monotonny do połowy i naprawdę udanych pomysłów zawarto niezbyt dużo, choć przemykały one tu i ówdzie nie do końca wykorzystane. Po raz kolejny brzmienie było kontrowersyjne - nieco rozmyte i odległe od klarownych produkcji podobnego rodzaju z Europy. Płyta mogłaby być lepsza, gdyby grupa nad nią staranniej popracowała i wydała coś może później, ale bardziej dopracowanego. A tak sprawiała wrażenie próby szybkiego zdyskontowania sukcesu [2].
37-minutowy [3] wciąż kontynuował fascynacje starym klasycznym heavy metalem. Stylistyka dawnego Striker i spore odniesienia do NWOBHM złożyły się na udane wprowadzenie w postaci Light The Beacon - ten kawałek mocno przypominał dwa pierwsze albumy angielskiego Demon w tej ciepłej i zarazem nasyconej dramatyzmem melodii. Szkoda, że cała płyta taka nie była. Szybkie Hearts On Fire, Divide And Conquer i On The Stage zupełnie się niczym nie wyróżniały na tle chociażby utworów wspomnianego Striker o podobnej melodyce, ponadto znów raziła sama produkcja, przez co odbiór takich nasyconych rockową przebojowością numerów był nieco zakłócony. Z pewnością z tych zagranych w dynamicznej stylistyce kawałków najlepiej prezentował się krótki Fight Or Flight, mocno odnoszący się do pełnych zadziorności i fantazji numerów Riot City. Wolniejsze granie z łagodnie podanymi melodiami wypadało lepiej i okraszone było emocjonalnymi solówkami - Mind Freeze oraz Saviors Of Man to numery bardzo dobre, ale w podobnych klimatach Have No Fear brzmiał już mniej atrakcyjnie. Na koniec pozostawiono bezbarwny heavymetalowy Voyager o niewielkiej sile rażenia - zagrany bardzo miękko w porównaniu z większością pozostałych utworów. Na wyróżnienie zasługiwały zagrywki solowe gitarzystów z kapitalnym popisem w Saviors Of Man na czele. Tym razem śpiew Churcha był dyskusyjny w konwencji heavymetalowej - tutaj potrzebny by był ktoś bardziej wyrazisty, ktoś o klasycznym heavy-głosie. Haunt znów postawił na tradycyjną metalową muzykę, w pewnych momentach na granicy nadmiernej prostoty.
Trevor William Church i John William Tucker grali też w heavymetalowym Hysteria (Night Closing In w 2019).

ALBUM ŚPIEW, GITARA, BAS GITARA BAS PERKUSJA
[1] Trevor William Church Daniel Wilson
[2] Trevor William Church John William Tucker Matthew Wilhoit Daniel Wilson
[3-7] Trevor William Church John William Tucker Taylor Hollman Daniel Wilson
[8] Trevor William Church John William Tucker Taylor Hollman Andres Saldate
[9] Trevor William Church Andy Lei - Andres Saldate
[10] Trevor William Church
[11-12] Trevor William Church Andy Lei Sammy Harman Andres Saldate

Trevor William Church (Beastmaker, ex-Worship Of Keres), John Tucker (Beastmaker)

Rok wydania Tytuł
2017 [1] Luminous Eyes EP
2018 [2] Burst Into Flame
2019 [3] Mosaic Vision EP
2019 [4] If Icarus Could Fly
2020 [5] Mind Freeze
2020 [6] Flashback
2020 [7] Triumph
2021 [8] Beautiful Distraction
2022 [9] Windows Of Your Heart
2023 [10] Golden Arm
2024 [11] Dreamers
2025 [12] Ignite

          

          

Powrót do spisu treści