Fiński zespół powstały w 1993, reklamujący się jako grający "love metal". Jego nazwa była skrótem od His Infernal Majesty, a liderem od początku był wokalista Ville Valo (ur. 22 listopada 1976). Debiutancką EP-kę wydano w limitowanej liczbie 1000 egzemplarzy tylko w Finlandii, a na jej okładce widniało zdjęcie matki Valo. Formacja zaproponowała 4 kompozycje nad którymi już wtedy unosiła się gotycka mgła, ale w przeciwieństwie do [2], te wersje oparto przede wszystkim na gitarze. W niespełna 3-minutowym Stigmata Diaboli z wolniejszym wstępem i kończącym krzykiem w tle, objawił się talent Valo do pisania chwytliwych melodii. Nie zawodziła również zmetalizowana wersja Wicked Game Chrisa Isaaka, która już wkrótce miała otworzyć Him drogę do szerszej publiczności. Do tego numeru powstał nawet amatorski teledysk zrealizowany kamerą VHS w parku Kaivopuisto w Helsinkach. Mroczny Dark Sekret Love stanowił ukłon w stronę Type O Negative, z niskim śpiewem Valo, cięższymi gitarami oraz nieco diabolicznym refrenem. Ten minialbum zwrócił uwagę szefów wytwórni BMG, którzy zdecydowali się podpisać z zespołem kontrakt.
20 listopada 1997 ukazał się [2], będący gratką dla fanów szeroko pojętych "klimatów". Him w zasadzie nic własnego nie wymyślił, połączył jedynie zgrabnie w jedną całość liryzm Chrisa Isaaka, melodyjność Sisters Of Mercy, nastrój Type O Negative i ciężar Paradise Lost. Jak wskazywał tytuł płyta dotyczyła miłości, a trzy szóstki wskazywały na nieco ciężaru. Zamiast jednak smrodu diabelskiej siarki, Finowie użyli innych środkow wyrazu w celu uwiedzenia słuchacza. Największymi atutami były klimat, melodie i głos lidera. Formacja potrafiła jednocześnie zagrać mocniej (Your Sweet Six Six Six, It`s All Tears - ten ostatni z uciętą na wzór Type O Negative końcówką), ale też czarować łagodniejszymi dźwiękami na granicy gotycko-metalowej ballady (The Heartless). Sprawne czerpanie ze sprawdzonych wzorców przekuto w talent do tworzenia przebojów, przy których pryskało poczucie wszelkiej wtórności. Były więc i świetne riffy (Our Diabolical Rapture), potężna dawka urzekającej melancholii (When Love And Death Embrace), typowo gotycki nastrój (The Beginning Of The End, For You) i nawiązanie do klasyki (znany już Wicked Game). Dobrze wypadło też połączenie niskiego głosu Valo z żeńskim śpiewem Sanny-June Hyde w przeróbce Blue Oyster Cult (Don`t Fear) The Reaper. Ciężkie ponure instrumentarium równoważył kojący i rozmiękczający dziewczęce serca śpiew Valo, który dysponował ciekawą barwą głosu. CD posiadał 66 utworów, ale ścieżki 10-65 były puste. Na 66 pozycji znalazł się fragment The Heartless z [1], zmixowany w taki sposób, by symulował zużytą płytę gramofonową. Pomimo niewielkiego doświadczenia Him nagrali krążek, w który tchnęli specyficzną magię i nie poskąpili jej przebojowości. Szybko wymyślili symbol zwany "heartagramem", będącym połączeniem serca i pentagramu. Wkrótce każdy z członków zespołu wytatuował go sobie nad kostką - nawet klawiszowiec Antto Melasniemi, który w 1998 został z grupy wyrzucony za romans z ówczesną dziewczyną Lindströma. Heartagram opatentowano jako znak towarowy - miał on przedstawiać miłość i śmierć: główne motywy tekstów formacji.
19 grudnia 1999 światło dzienne ujrzało najsłynniejsze dzieło Finów. [3] pierwotnie miał zostać nazwany Slippery When Dead, w nawiązaniu do albumu Bon Jovi Slippery When Wet z 1986. Okazał się przede wszystkim ogromnym rozczarowaniem dla tych, którzy oczekiwali ciężaru i wyrazistej gotyckiej atmosfery [2]. Valo z kolegami postanowili postawić na większą przebojowość i faktycznie to im się udało. W zasadzie każdy z nowych utworów był potencjalnym radiowym przebojem. Większa przystępność pociągnęła za sobą zmiany w stylu i aranżacji. Album był bardziej gitarowy, a klawisze zredukowano do roli mało wybijającego się tła. Metalowy ciężar pozostawiono jedynie w kilku kompozycjach - jak Razorblade Kiss z przetworzonym w refrenie głosem Valo, upodabniającym go do tonacji Ozzy`ego Osbourne`a. Żwawo brzmiał również otwierający krążek I Love You (Prelude To Tragedy), kojarzący się z melodyjnością proponowaną onegdaj przez Sisters of Mercy. Spadkobiercą cięższych ballad był Bury Me Deep Inside Your Heart z wyrazistą partią klawiszy i przejmującym śpiewem. Rockową jazdę zaproponowano w dynamicznych Death Is In Love With Us oraz chwytliwym Right Here In My Arms. Romantyczna przebojowość występowała w Poison Girl i Resurrection, a piękny nastrój zdołano wykreować w ujmującym Gone With The Sin, w którym frontman posłużył się swoim charakterystycznym barytonem. Najsłabszym punktem płyty był niewątpliwie nadmiernie lansowany w mediach Join Me In Death - historia Romeo i Julii, wykorzystana w filmie "Trzynaste Piętro" w 1999 (reż. Josef Rusnak). Ta kwintesencja kiczu zaciemniła po części pozostałe utwory i stworzyła wobec Him łatkę zespołu dla niespełnionych gotek. Utwór nie wyróżniał się niczym, zaś Valo wykonał numer bez specyficznego dla siebie dramatyzmu. Kawałek wywołał falę kontrowersji ze względu na tekst, jakoby nawołujący do popełnienia samobójstwa. Z tego też powodu media skracały najczęściej tytuł do Join Me. Nie robiły także dobrego wrażenia popowe Heaven Tonight i One Last Time - oba jednak zapowiadały styl mający się pojawić w najbliższej przyszłości. W wersji limitowanej dorzucono dwa bonusy: Sigillum Diaboli (mniej niepokojąca i dłuższa interpretacja Stigmata Diaboli z [1]) oraz 9th Circle - przyspieszona wersja One Last Time. Album zyskał ogromną popularność w Europie i przysporzył zespołowi całe legiony fanek. Choć zwrot w stronę radiowego grania był bardzo wyraźny, między wierszami przewijał się jeszcze mrok z [2]. Można się spierać, czy ta muzyczna i wizerunkowa metamorfoza przysłużyła się Him, ale nie sposób jednak odmówić było płycie sporej dawki uroku. Różowa okładka miała być "środkowym palcem skierowanym w stronę tych, którzy spodziewali się czegoś w gotyckim stylu". Podczas sesji nagraniowej powstał jeszcze utwór Too Happy To Be Alive, którego ostatecznie nie wykorzystano. Jego wersja demo wyciekła do sieci w 2004, z automatem perkusyjnym i brzmieniem niczym z lat 80-tych.
[4] trafił do sklepów w sierpniu 2001 roku, od razu lądując w czołówce zestawień najchętniej kupowanych płyt. Niestety, tym razem szum wokół zespołu był całkowicie nieuzasadniony, bowiem Finowie zaliczyli drastyczną obniżkę formy. O ile pojęcie "love metalu" zawsze było umowne, o tyle tym razem zostało z niego już tylko "love". Krążek zdominowały proste i miejscami akustyczne brzmienia, jeszcze bardziej wygładzone i popowe niż poprzednio. Wraz z ciężarem uleciała też duża część zalet tego grania - melodie zgubiły chwytliwość, która pojawiała się tylko w paru momentach. Były to: Pretending z refrenem kojarzącym się z popem lat 70-tych, udana pretensjonalna ballada In Joy And Sorrow oraz oparty na prostej klawiszowej zagrywce Heartache Every Moment. Resztę zagrano bez ikry - Lose You Tonight z nieciekawym refrenem brzmiał wymuszenie, a niewiarygodną wręcz dawką lukru pokryto Beautiful oraz Don`t Close Your Heart. Nie inaczej należało określić też znajdujący się w wersji limitowanej In Love And Lonely. Nieco lepiej prezentował się You Are The One, choć i tutaj warstwa słodyczy przekraczała granice rozsądku. Niejako na odtrutkę na koniec chłopaki serwowali strawniejszy Love You Like I Do, ze znośną dawką Him-owego melodramatyzmu, kościelnych organów i odgłosów deszczu. Vile Valo i spółka już wówczas nie byli zadowoleni z finalnego rezultatu, a o każdą rzecz musieli walczyć ze stadkiem producentów i wytwórnią BMG, którzy mieli zupełnie inny pomysł na ostateczny efekt. Niechęć do takiego stanu rzeczy słychać chociażby w śpiewie Valo, który brzmiał jakby chciał jak najszybciej wyjść ze studia. Tytuł płyty oznaczał termin fotograficzny określający zdjęcia przedwojennych gwiazd i taką stylizacją się posłużono na okładce. Roboczy tytuł krążka brzmiał Ozzymandias Dargunum, a sam album miał zawierać 14 piosenek, a nie 10. Mimo wszystko w listopadzie 2001 sprzedaż krążka przekroczyła 400 000 egzemplarzy. Po pewnym czasie ukazała się wersja "Christmas Edition" z inną okładką i paroma bonusami (m.in. Again).
[5] był kawałem solidnej rockowej roboty i niejako przeprosinami za słaby poprzednik. Stało się tak po części, gdyż muzycy odzyskali swobodę w decydowaniu o swojej twórczości. Producentem płyty został Hiili Hiilesmaa, odpowiedzialny za brzmienie [2]. Him postawili na ujawnienie dojrzalszego oblicza, nie tracąc nic ze swojego uroku i urzekającej atmosfery. Finowie odzyskali rezon i energię, a Valo napisał poruszające utwory. Płytę podzielono na dwie części - pierwsza prezentowała kawałki pretendujące do przebojów, jak The Funeral Of Hearts ze świetnym refrenem, ostrzejszym Buried Alive By Love czy Soul On Fire - nieco wygładzonym dzięki wtopionej w ścianę dźwięku akustycznej gitarze. Drugą część krążka wypełniły numery refleksyjne, uwypuklające melancholijne oblicze zespołu. W This Fortress Of Tears mocna gitara ustępowała po chwili emocjonalnemu spokojnemu wokalowi Valo, by przejść do podniosłego refrenu. W Circle Of Fear i Endless Dark było szybciej, ale bez zbytecznej żywiołowości. Podstawowy materiał wieńczył niemal 8-minutowy The Path o nieco eksperymentalnym charakterze i z psychodeliczną stylistyką pod koniec. W wersji digipak dodano bonus Love`s Requiem, oparty na wiodącej partii basu, przeplatanej z mocniejszymi wejściami reszty instrumentarium. Podobno Valo napisał tekst tego utworu w wieku 17 lat.
Po wypełnieniu kontraktu z BMG, grupa przeniosła się pod skrzydła innego fonograficznego giganta – Warner, a dokładniej jego oddziału Sire Records, dla którego nagrywali m.in. The Cult. Tym razem Finowie uznali, że Europa to za mało i postanowili skierować swoje siły na podbój Ameryki. Dlatego też Him zrezygnował na [6] z rozwijania stylu zaproponowanego na [5], w zamian oferując znacznie uproszczone kompozycje, o wiele pogodniejsze i popowe. Większość utworów oparto na identycznym schemacie (2 razy zwrotka-refren-mocniejsza zagrywka gitarowa-2 razy refren-powtarzalny motyw do końca), przez co sesja z całością mogła wywołać znużenie. Gitary zepchnięto na drugi plan, oddając pałeczkę pierwszeństwa klawiszom. Linde najwięcej pokazał w Vampire Heart, Rip Out The Wings Of A Butterfly, The Cage oraz pod koniec In The Nightside Of Eden. Mimo tak obranej stylistyki, nie można było szczególnie narzekać na brak dobrych melodii (radiowo chwytliwy Under The Rose, niemal popowy Killing Loneliness, ballada Play Dead). Największą pomyłką był tytułowy Dark Light - rzewna ballada z przesłodzonymi klawiszami. W Behind The Crimson Door wokalista w tle czytał fińską poezję, a w Venus (In Our Blood) odtworzono od tyłu głos dziewczynki mówiący "Where are we going, daddy?". Krążek został surowo oceniony przez publiczność i dlatego też Finowie znowu zdecydowali się zmienić styl. Warto wspomnieć, że w 2004 pojawiały się pogłoski, jakoby Valo miał nagrywać solowy krążek. Ostatecznie do tego nie doszło, ale dwa utwory przeznaczone na to dzieło (Under The Rose i The Face Of God) trafiły właśnie na [6]. Interesujący cover The Ramones Poison Heart trafił na singiel Wings Of A Butterfly. Mimo, że [6] sprzedał się w liczbie miliona egzemplarzy, powodzenie krążka nie poszło w parze z jego jakością. Fani otrzymali album schematyczny, przeładowany klawiszami, zbyt popowy i przesłodzony, choć nie pozbawiony uroku.
Dlatego pozytywnym rozczarowaniem był [7], potrafiący autentycznie zafascynować słuchacza. Już tytułowy Venus Doom utwierdzał w przekonaniu, że nowy materiał był cięższy - kawałek zaskakiwał urokliwym zwolnieniem tempa po solówce. Love In Cold Blood kojarzył się nieco z piosenkowym charakterem [3], a piękna ballada Cyanide Sun wieńczyła całość, przypominając wolniejsze kawałki z [5]. Dźwiękami pianina rozpoczynał się Sleepwalking Past Hope - 10-minutowa kompozycja kojarząca się z tajemniczymi ponurymi dźwiękami [2], nagle ustępującymi hard rockowej solówce gitarowej. Perkusja pracowała lepiej niż ostatnio, zawarto kilka popisów basowych (choćby w The Kiss Of Dawn), drażniące miejscami klawisze ponownie cofnięto na dalszy plan. Kilka rzeczy na płycie jednak przeszkadzało. Przede wszystkim słaby Passion`s Killing Floor o chaotycznej aranżacji, w której słodki refren wymieszano z niemal sabbathowymi dzwonami. Zapchajdziurą był krótki Song Or Suicide. Album stanowił z jednej strony ukłon w stronę starszych fanów, a z drugiej strony jawił się jako świeżo brzmiący rockowy materiał potwierdzający fakt, że Him na każdym krążku chciał prezentować się z nieco innej perspektywy. Okładkę ozdobił obraz autorstwa Davida Harouniego.
Na [8] zaledwie jeden utwór przekraczał granicę 4 minut - co było dowodem, że nowy materiał oparto głównie na prostocie. Jak na Him, mało było tutaj smęcenia i balladowania, a zespół zwalniał jedynie w Disarm Me (With Your Loneliness) oraz Acoustic Funeral (For Love In Limbo). Większość kompozycji pędziła jednak do przodu na wzór Heartkiller czy Ode To Solitude. Echa [7] słychać było w Shatter Me With Hope, a popowo-punkowy posmak nadano dynamicznemu Like St. Valentine. Nieco spokojniej Finowie zaprezentowali się w In The Arms Of Rain z nieźle wkomponowanym motywem z Ave Maria, świetnie wypadł otwierający album In Venere Veritas z przebojowym refrenem i pseudo-gregoriańskim zaśpiewem w środku. Bardziej lirycznie było w Katherine Wheel i Scared To Death. Płyta zdecydowanie najbardziej pogodna pod względem muzycznym w dorobku zespołu, choć i tutaj nie mogło zabraknąć nieco niepokoju, którego dostarczał niezwykle melodyjny Dying Song. W końcu pojawiało się rozbudowane dziwadło The Foreboding Sense Of Impending Happiness, oparte głównie na syntezatorach oraz głosie Valo. Ten numer z pewnością miał nawiązywać do twórczości Depeche Mode z czasów Violator, czuć było także ducha Take My Breath Away formacji Berlin. Eksperyment pozostawiał po sobie uczucie niedosytu. Wszędobylskim klawiszom nadano rolę "dosładzaczy", ale ze względu na przyjętą konwencję zbytnio to nie raziło. Linde mógł pochwalić się paroma soczystymi gitarowymi zagrywkami, dobrze spisał się także Valo, gdyż co do jego możliwości wokalnych fani mieli pewne obawy. Nagrania z koncertów bezlitośnie bowiem obnażały fakt, że lata palenia, picia i sam upływ czasu odcisnęły na jego strunach głosowych swoje piętno. W wersji digipack dorzucono bonusowy dysk zatytułowany "Baudelaire In Braille", na którym znalazły się wszystkie kompozycje z płyty w wersji akustycznej, (śpiew Valo plus gitara akustyczna i od czasu do czasu klawisze lub sample). Rezultat okazał się średnio ekscytujący, na dodatek wiele obiekcji można było mieć do brzmienia. Fanom jednak płyta niezbyt się spodobała i zarzucali jej nadmierną wesołość, przesadną słodycz, a takze dążenie do amerykanizacji. Okładka nosiała nazwę "Saint Scream" - na jej pomysł wpadł oczywiście Valo, który kupił na eBay figurkę zakonnicy. Jej fotografię zaczął obrabiać w Photoshopie, w czym ostatecznie pomógł mu Matt Taylor. Him to zespół zwykle pogardzany przez "prawdziwych metalowców", ale dał początek fali gotyckiego rocka w Finlandii. Przetartą ścieżką ruszyły choćby Entwine, Poisonblack, For My Pain czy To/Die/For, dużo ze stylu ekipy Ville Valo zawarli też nawet Sentenced na swoim Crimson. W 2004 ukazała się składanka And Love Said No.
Valo wystąpił w utworze i teledysku Apocalyptiki Bittersweet w 2005.
ALBUM | ŚPIEW | GITARA | KLAWISZE | BAS | PERKUSJA |
[1] | Ville Valo | Mikko Viljami `Linde` Lindström | - | Mikko `Mige Amour` Paananen | Juhana Rantala |
[2] | Ville Valo | Mikko Viljami `Linde` Lindström | Antto Melasniemi | Mikko `Mige Amour` Paananen | Juhana Rantala |
[3] | Ville Valo | Mikko Viljami `Linde` Lindström | Miko `Zoltan Pluto` Salminen | Mikko `Mige Amour` Paananen | Miko `Gas Lipstick` Karppinen |
[4-9] | Ville Valo | Mikko Viljami `Linde` Lindström | Jani `Emerson Burton` Purttinen | Mikko `Mige Amour` Paananen | Miko `Gas Lipstick` Karppinen |
Rok wydania | Tytuł |
1996 | [1] 666 Ways To Love - Prologue EP |
1997 | [2] Greatest Love Songs Volume 666 |
2000 | [3] Razorblade Romance |
2001 | [4] Deep Shadows And Brilliant Highlights |
2003 | [5] Love Metal |
2005 | [6] Dark Light |
2007 | [7] Venus Doom |
2010 | [8] Screamworks: Love In Theory And Practice |
2013 | [9] Tears On Tape |