
Włoska formacja powstała w Morrovalle w 2001. [2] raził poprawnością i cwanym wystudiowaniem - stosunkowo ostre i dość ciężkie brzmienie poparto niezłą produkcją, zdradzającą przy okazji przeciętne umiejętności perkusisty Morroniego. W zakresie melodii było nieco drapieżnie, choć prosto i łatwo przyswajalnie. Zespół czerpał garściami zarówno z dokonań Judas Priest, jak zespołów niemieckich, momentami przypominając złagodzoną wersję wczesnej Morgana Lefay. Słyszalna była również spora dawka hard rocka w radiowym odcieniu, a Bartolacci posiadał zadziorny i lekko teatralny wokal o dość rozpoznawalnej manierze. W Page 26 wsparł go udanie Daniele Santori z The Dogma, będący niejako nawiązaniem do numerów tej kapeli. Ibridoma najlepiej jednak sprawdzała się w prostych heavy/powerowych kawałkach z przebojowymi refrenami jak I`m Not Sorry czy Red. Spokojniejsze oblicze ukazano w rozbudowanym ponad 13-minutowym Lady Of Darkness. Powstał album nierówny - wolniejszy heavy/powerowy Night Falling usypiał i nie proponował dobrej melodii, ale już Alone In The Wind takową posiadał w chłodnej skandynawskiej stylistyce. Wykorzystano także częsty patent włoskich grup, wykonując Ibrido w języku ojczystym. Płyta co najmniej dobra, z solidnym wykonaniem i o odpowiedniej porcji powerowego czadu.
[3] zdominowały kawałki krótkie i zwarte, całość nie robiła większego wrażenia. Powstał krążek gorszy niż poprzedni, mniej pomysłowy i ogólnie rozczarowujący ubogimi aranżacjami. Zaskakujące z punktu widzenia muzyków zmiany tempa, okazały się ostatecznie przewidywalne i sztampowe. Christian Bartolacci nadal śpiewał mało pewnie, a jego dosyć wysoki głos tym razem ginął wśród mocnych gitar. Te z kolei wyeksponowano umiejętnie, a samo brzmienie przybrało formę przyjemną i dopracowaną. Z samymi kompozycjami było gorzej - nie zabrakło nijakiego melodyjnego heavy/power, czego przykład stanowiły bezstylowe Businessmen i Eagles From The Sky czy niezdecydowany Why Do You Feel Alone, miotający się pomiędzy metalem epickim, a wymuszonym w melodii heavy. Radiowo przyjazny Face To Face przesycono zbytnio rockiem, a najdłuższa kompozycja Cold Light Of Moon o cechach ostrzejszego heavy z nieudaną ornamentacją gitarową była tylko przeciętna. Najlepsze refreny posiadały łagodnie dramatyczny Last Supper oraz utrzymany w średnim tempie 7 Days Of Death, w którym z kolei razić mogło bezradne odgrywanie w kółko kilku topornych riffów i mętna część instrumentalna. Szkoda, że Ibridoma nie w pełni wykorzystali echo tego teatralnego stylu niektórych kompozycji z debiutu i odrobiny filozofii Morgana Lefay.
| ALBUM | ŚPIEW | GITARA | GITARA | BAS | PERKUSJA |
| [1] | Christian Bartolacci | Simone Mogetta | Marco Vitali | Lorenzo Petrini | Alessandro Morroni |
| [2] | Christian Bartolacci | Simone Mogetta | Pietro Alessandrini | Leonardo Ciccarelli | Alessandro Morroni |
| [3] | Christian Bartolacci | Daniele Monaldi | Marco Vitali | Leonardo Ciccarelli | Alessandro Morroni |
| [4-6] | Christian Bartolacci | Sebastiano Ciccale | Marco Vitali | Leonardo Ciccarelli | Alessandro Morroni |
| [7] | Christian Bartolacci | Lorenzo Castignani | Leonardo Ciccarelli | Alessandro Morroni | |
| Rok wydania | Tytuł |
| 2005 | [1] Lady Of Darkness EP |
| 2010 | [2] Ibridoma |
| 2012 | [3] Night Club |
| 2014 | [4] Goodbye Nation |
| 2016 | [5] December |
| 2018 | [6] City Of Ruins |
| 2022 | [7] Norimberga 2.0 |

