Włoska grupa powstała w 2005 w Sassari na Sardynii. Pomimo dobrego warsztatu muzyków i niezłego brzmienia debiut był w dużej mierze nijaki oraz pozbawiony porywającego elementu patosu, jaki zwykle powinien cechować true heavy metal. Po zmianie gitarzysty, Icy Steel powrócili z [2], której poziom atrakcyjności był w stosunku do poprzednika nieporównywalny. Morderczo gitarowy Impetuos Fire cechowała niesamowita energia, a instrumentalny The Persistance Of Time niespodziewane rozwijał się w kierunku speed metalu charakterystycznego dla lat 80-tych. Miażdżący The Holy Sun posiadał genialny heavy/powerowy motyw, stanowiący mix niemieckiej motoryki i brytyjskiego wokalu. Małe wrażenie chaosu rozwiewało wejście gitarowej solówki. Natomiast Out Of Your Time orbitował wokół spokojnej akustyki i dawał nieco wytchnienia po morderczych atakach z kompozycji poprzednich. Już jednak w tych pierwszych kawałkach ujawniała się największa bolączka formacji - śpiew Galeano. Wokalnie niektóre potknięcia były nie do przełknięcia, głównie w momentach łagodniejszych, w których ten element rzutował na odbiór epickiej całości. Facet miał po prostu za słaby głos do ciężkich gitarowych motywów. Decyzja o wysuwanie wokalu na niemal solowe popisy przy akustycznym podkładzie była dużym błędem. Zbudowany z trzech części Mjöllnir robił jednak świetne wrażenie wysokim poziomem barbarzyńskiej siły. Okazale prezentował się Fallen Heroes z odrobiną klimatu Running Wild, ale ten ponad 9-minutowy kolos psuł ponownie zawodzący Galeano. Zwracała jednak uwagę klimatyczna część środkowa - popis łagodnego grania epickiego, zrealizowanego w prosty i ujmujący sposób. Dwuczęściowy As The Gods Command był zagraną z ogromną dbałością opowieścią, nastawioną na wydobycie jak największego epickiego klimatu, momentami wręcz teatralnego. Przewodni motyw gitarowy zdumiewał swoim nieskomplikowaniem. W The Commander spotykały się najlepsze cechy Manowar, Holy Martyr i Wotan, a wszystko kończył ciężkostrawny dla ucha There Was Once A Weeping Willow, zaśpiewany częściowo a capella. Icy Steel nagrali album ciekawy, skłaniający się ku południowoeuropejskiemu barbarzyńskiemu graniu z elementami Manowar. Czasami ta próba wzorowania się na Domine jeśli chodzi o sposób konstruowania utworów i dozowania w nich napięcia, nie wychodziła jak należy. Surowość w brzmieniu zastąpiły soczystość i moc. Gdyby nie głos Galeano, krążek zasłużyłby na najwyższą notę.
Na [6] Icy Steel wracali do epickiego heavy w czystej postaci. Elementy progresywne zanikły, a kompozycje skrócono. Było tu wiele z Manilla Road, późnego Cirith Ungol oraz włoskiej szkoły wywodzącej się z Assedium. Galeano w dobrej formie wokalnej i został należycie wyeksponowany jako główny narrator. Miarowy i lekko hipnotyczny Hidden But Alive i zasadniczo taka muzyka tutaj dominowała, co stwarzało wrażenie pewnego zachowawczego jej charakteru. Niemniej melodyjne refleksyjnie numery w rodzaju When I Hold The Sword czy The Epic Sound Of The Wind były udane i tylko pewnych powtórzeń w doomowym stylu było czasem za dużo. W Fight Against Constant Sorrow te proporcje wyważono lepiej i bez dłużyzn, za to z niemal romantycznym refrenem. Posępne riffy w dostojnym stylu dodawały klimatu autentycznie epickiemu The One Who Chose To Climb The World, choć tu zapewne cięższy wokal byłby stosowniejszy. Z drugiej strony ekstatyczne wysokie zaśpiewy Galeano w amerykańskim stylu były niezwykle przekonujące. Spośród melodii na pewno wyróżniała się ta z dosyć surowego Agony Of The Righteous Man i był to ciekawy przykład łączenia amerykańskiej i włoskiej estetyki epickiego przekazu (także urzekająca gitara akustyczna w finale). Ogólnie brakowało numerów zachęcających do sięgnięcia po topór i tej true manowar epickości zawarto niewiele - ona gdzieś przebija nieśmiało jedynie w teatralnie skonstruowanym The Barbarian Side Of Yourself z kapitalnym głównym motywem gitarowym, ukazanym w pełnej krasie w części instrumentalnej. Końcowa część albumu ogólnie lepsza niż początkowa - Eternal Flame Of The Icy Warlock miał znakomity główny motyw gitarowy i sporo się tu działo. A Icy Warlock to esencja dawnego Icy Steel z elementami Red Warlock, a na sam koniec klasyczny heroiczny metal w In The Fire Of Redemption z echami gigantów z Domine. Brzmieniowo postawiono na umiarkowanie ciężkie i surowe gitary, głośną perkusję i gustowne ustawienie planów dalszych, gdy gitary nieco cichły. Solidna pozycja udowadniająca, że ten zespół prezentował się najlepiej, gdy nie wchodził w żadne muzyczne eksperymenty.
Claudio Sechi grał później w Red Warlock i Negacy.

ALBUM ŚPIEW, GITARA GITARA BAS PERKUSJA
[1] Stefano Galeano Alberto Eretta Roberto Ladinetti Claudio Sechi
[2] Stefano Galeano Pietro Bianco Roberto Ladinetti Claudio Sechi
[3-4] Stefano Galeano Pietro Bianco Roberto Ladinetti Flavio Fancellu
[5] Stefano Galeano Marco Scanu Carlo Serra Flavio Fancellu
[6] Stefano Galeano Andrea `Andy Mornar` Giribaldi Carlo Serra Flavio Fancellu

Flavio Fancellu (ex-Screaming Shadows, ex-Egomass, ex-Changes, Forgotten Light),
Andrea Giribaldi (ex-Survivors, ex-Screaming Shadows, ex-Changes, ex-Red Warlock, ex-Negacy, Lord Goblin, Altar Of The Witch)


Rok wydania Tytuł
2007 [1] Icy Steel
2010 [2] As The Gods Command
2012 [3] Kronothor
2016 [4] Through The Ashes
2018 [5] Guest On Earth
2024 [6] The Wait, The Choice And The Bravery

          

Powrót do spisu treści