
Amerykańska grupa powstała w 1994 w San Antonio. Związała się z wytwórnią Brainticket Records, dla której nagrywali choćby Iron Man czy Last Chapter. W początkowym okresie ekipa serwowała doom z domieszką zbluesowanego Led Zeppelin. Głos Marka Zamarrona był mixem tonacji młodego Danziga (Killer Kane) i Roberta Planta. Prace nad trzecią płytą rozpoczęły się niemal natychmiast po ukazaniu się [2], lecz różne problemy pozamuzyczne spowodowały, że zespół przejawiał marginalną aktywność (ukazał się tylko [3] z trzema kompozycjami przewidzianymi na nowy krążek). Potem przez długie lata nic się nie działo i dopiero w 2004 grupa powróciła do idei nagrania tej płyty. Ostatnie utwory zarejestrowano jednak dopiero w 2007. 12 lat w metalowej muzyce to dużo, jednak w takim graniu czas się zatrzymał. Pojawiła się płyta niezwykle tradycyjna, bardzo mocno osadzona w głównych kanonach doom, stoner i heavy metalu. Zdecydowano się ostatecznie na umieszczenie trzech numerów z EP-ki obok 9 nowych - odwołujących się do stylistyki najsławniejszych amerykańskich grup stoner/doom metalowych. Las Cruces nie kopiowali jednak żadnej z legendarnych grup i na [4] pozostali jedynie wierni pewnym normom, odstępstwo od których spowodowało rozmycie gatunku w XXI wieku. W tchnącym pierwotnym klimatem doom metalu Wizard Saint Vitus spotykał Black Sabbath przy nieco szybszym tempie niż można by oczekiwać, ale przy kapitalnych zwolnieniach pełnych mroku i grozy. Ten psychodeliczny pierwiastek, który nieraz często stawał się osią doomu, tutaj miał znaczenie poboczne. W mocnym i pełnym agresywnych riffów Revelations pojawiało się podejście Cathedral z lat 1993-1996, w końcu też na czoło wysuwał się rasowy wokal Zammarona. Kiedy trzeba śpiewał on gwałtownie i drapieżnie, ale - jeśli zachodziła taka potrzeba - to cofał się do chwytów stosowanych przez śpiewaków w latach 60-tych. W Cocaine Wizard Woman dominowała sabbathowa psychodelia, ale z dodatkiem rocka amerykańskiego Południa. Zammaron nie potrzebował żadnego wsparcia, aby wyartykułować swoje gniewne tyrady, a ciężki metaliczny bas dodatkowo akcentował to wszystko w kapitalny sposób. Zespół dał także popis w dynamicznym Burning Bright, gdzie następowało zupełne zniszczenie zarówno rytmem, jak i niezwykle atrakcyjną melodią (Trouble + heavy metal + szczypta Texasu + wyśmienite solo z kawalkadą mocarnych riffów). Następnie zdewastowanego słuchacza atakowała moc gitar w Wings Of Gold - numerze wolniejszym, ale z jakże ekspresyjnym wokalem, przechodzącym w krzyk oraz celowo elektronicznie zniekształconym w pewnych miejscach. Przy przyspieszeniu nasuwało się pytanie: gdzie Las Cruces byli przez ostatnią dekadę? W znanym z EP-ki Banished było sporo brutalnie podanego tradycyjnego doomu w stylu Saint Vitus, ale i coś z rockowej ekspresji Zeppelinów. Tytułowy Dusk w pewnym stopniu nawiązywal mroczną atmosferą do kompozycji poprzedniej, w dodatku z pokładami podskórnego niepokoju dodatkowo potęgowanymi w refrenie. Farewell był głębokim ukłonem w stronę Sabbathów, ale nie z odgrywaniem Iommiego i zawodzeniem pod Ozzy'ego. Powrót do heavy/stonera następował w The Level, z wybuchem dodatkowej agresji na tym albumie i może w tym przypadku nawet nieco aż nadmiernej. Roll Of The Die to lekko psychodeliczna wycieczka w przeszłość z basem jako lokomotywą czasu i wspaniałym wejściem kołyszącego riffu, który był wszystkim, co oferował rock lat 70-tych - a jednak w tym wszystkim był to metal rozbijający w proch pracą sekcji rytmicznej. W Killing Fields rustykalne odgłosy stanowiły zaledwie wstęp do grania dosyć wolnego, ostrego i pełnego ponurego mrocznego klimatu oraz jadu, jaki się tu sączył niepostrzeżenie w każdej sekundzie. W zasadzie po przesłuchu ciężko się było od razu pozbierać, gdyż taka moc wokalna, gitarowa i perkusyjna po prostu niszczyła. Było wielkim szczęściem, że ta płyta się w końcu ukazała, bo taka muzyka po prostu nie mogła pozostać nieznana - w powodzi innych wydawnictw doom/stonerowych, był to jeden z najbardziej wartościowych albumów jaki się ukazał.
Paul DeLeon zmarł 6 stycznia 2021 w wieku 52 lat na COVID-19.
| ALBUM | ŚPIEW | BAS | GITARA | GITARA | PERKUSJA |
| [1] | Mark Zamarron | Mark Lopez | Michael Hosman | ||
| [2] | Mark Zamarron | Art Cansino | Mark Lopez | George Trevino | Ben Regio Montano |
| [4] | Mark Zamarron | Mando Tovar | George Trevino | Marilyn | Paul DeLeon |
| [5] | Mark Zamarron | Jimmy Bell | George Trevino | Mando Tovar | ? |
Paul DeLeon (ex-Chozzen Phate)
| Rok wydania | Tytuł |
| 1996 | [1] S.O.L. |
| 1998 | [2] Ringmaster |
| 2001 | [3] The Lowest End EP |
| 2010 | [4] Dusk |
| 2022 | [5] Cosmic Tears |
