Amerykańska grupa założona w 1986 w San Francisco przez dwóch byłych muzyków Bloodlust. Jej liderem był wokalista sycylijskiego pochodzenia Guytano Leonardo Mattaliano. Miał trudne dzieciństwo: ojczym umarł na raka, a matka załamała się i przez całe dzieciństwo Guy`a zaglądała do kieliszka. Rodzina nigdzie nie mogła na dłużej zagrzać miejsca walcząc o codzienny byt - dość rzec, że Guy nigdy nie spędził w jednej szkole więcej niż jednego roku. Chłopak w końcu uciekł z domu w wieku 13 lat do Arizony, gdzie poznał emerytowanego motocyklistę o imieniu Nick. On to wprowadził chłopaka w świat grup harley`owych, on też pomógł mu zbudować pierwszy motor i zaproponował pierwszą dawkę LSD. W wieku 16 lat Guy jadąc na motocyklu zderzył się z Lincolnem Continentalem, przeleciał w powietrzu 145 stóp i na miejscu zdarzenia został uznany za martwego. To właśnie Nick podbiegł do ciała i rozpoczął sztuczne oddychanie. Guy wrócił do życia i póżniej przeszedł wartą 130 000 dolarów operację rekonstrukcji twarzy. Po odzyskaniu zdrowia, Guy poznał w San Gabriel muzyków, z którymi założył kapelę Rapture, która wkrótce zmieniła nazwę na Onexhell. Po krótkich epizodach w Rock Hard i Warlock, Guy dołączył do Bloodlust i nagrał z tym zespołem ich debiut Guilty As Sin w 1985. Guy jednak dusił się w Bloodlust, zwołał starych znajomych i założył Lord.
Jedyny krążek muzycy wydali w barwach własnej wytwórni Golden Bear Records. Album otwierał zaskakujący hard rockowy Promises, w którego refrenie sprawne ucho było w stanie wychwycić balladowe wpływy Scorpions. Szybszy Burnin` skłaniał się już wyraźniej w stronę heavy, z ciekawym wokalem w średnich rejestrach (wchodzącym wyżej w refrenach). Słychać było spory potencjał tkwiący w tej formacji, który jednak nie potrafił znaleźć swego ujścia w odpowiedni sposób. Potem konsternacja: Mr.Death brzmiał niczym numer zagrany przez totalnie inną kapelę, jakby wygrzebaną z zatęchłej szuflady jakiś najgorszy numer Bloodlust. Utwór rozpoczynały kościelne organy, a potem nastepował niezrozumiały pęd z wrzaskliwym krzykiem i łamanym pół-tempem w refrenie. Po tym nieporozumieniu miłą odmianą była ciekawa przeróbka The End The Doors - intrygująca, ale nie do końca przekonująca co do wartości kwintetu. Klawiszami i gitarą akustyczną rozpoczynał się Snow, ale prawdziwym killerem wydawał się mocarny Back To The Asylum ze świetnym riffem przewodnim, ale i dość irytującą wstawką z telewizyjnych wiadomości w części środkowej. Całość kończył w dystyngowany sposób Leather Queen - smakowity rocker w konwencji US Metalu. Zastosowano produkcję prostą i niestety mocno spłaszczającą wydźwięk poszczególnych instrumentów. Ktoś tak spartolił mix, że nawet zremasterowana wersja Cult Metal Classics Records ze stycznia 2016 brzmiała podejrzanie. Biorąc jednak pod uwagę perspektywę ewentualnego rozwoju na potencjalnym drugim albumie należało żałować, że Lord nie nagrał już niczego innego.
Na okładce wymieniono basistę Grega Montoyę i perkusistę Arta Arrasa, jednak nie zagrali oni nawet jednej nuty. Guy Lord zaprzepaścił swoją karierę popadając w nałóg kokainy i metadonu. Szybko też popadł w konflikt z prawem. W 2015 wrócił z Romero w szerego zreaktywowanego Bloodlust.

ALBUM ŚPIEW GITARA GITARA BAS PERKUSJA
[1] Guy Lord Mattaliano Anthony Romero Frank Paul Morris Gonzalez Phil Guerrero

Guy Lord / Anthony Romero (obaj ex-Bloodlust)

Rok wydania Tytuł
1988 [1] The Second Coming

Powrót do spisu treści