
Zespół z Chile założony w 2012 w Santiago z inicjatywy braci Adasme. Nazwę zaczerpnął od tytułu noweli Larry`ego Nivena i Jerry`ego Pournelle`a z 1977. Ekipa zaczęła od nagrania trzyutworowej demówki "Night Sacrifice Demo MMXIII" w październiku 2013. Pełnoprawny debiut cierpiał na nadmierną wtórność - tak grali już Iron Maiden, Running Wild, Helloween, Accept i inni. Z rzemieślniczego punktu widzenia, wszystko odegrano bezbłędnie, ale bez krztyny oryginalności. Drażniła nieco maniera wokalna Hadesa, którego głos brzmiał niczym Kai Hansen na ciężkim kacu. W dodatku muzyka wydawała się zbyt przyjazna w odniesieniu do nazwy grupy i próby stworzenia czegoś w rodzaju okultystycznej otoczki. Ekipa potrafił zbliżyć się także do NWOBHM i w Nightmares rock i hard rock mieszał się z typowymi dla tamtego okresu zestawami riffów bardziej już metalowych. W jednej strony brakowało oryginalności, a z drugiej udało się w konwencji Blitzkrieg zrobić coś ciekawego. Płytę wyprodukowano akceptowalnie: z głośną perkusją i raczej ostrymi gitarami. Uwagę zwracał też oddzielny plan basu, który może mógłby być jednak nieco mocniejszy i głębszy. Nierówny album, pełen entuzjazmu i solidnej gitarowo-perkusyjnej roboty, a zarazem przeciętnych motywów i w dużej mierze zdewastowany przez słaby wokal Hadesa. Cztery numery z [2] mogłyby znaleźć się na debiucie, gdyż stanowiły muzyczną kontynuację drogi obranej na poprzedniku. Luciefer`s Hammer znów zaprezentowali konglomerat Iron Maiden (najbliższy ery Killers) i pionierów niemieckiego metalu. Gitarowe solówki przypominały te duetu Smith/Murray. Na uwagę zasługiwał cover amerykańskiego Legend The Destroyer.
Na [3] zespół pozostał wierny tradycji brytyjskiej z kręgu Iron Maiden i świetnie się prezentował w rozbudowanym Time Is Death. Dużo znanych riffów ery Piece Of Mind w odświeżonej formule, atrakcyjna melodia, świetne natarcia gitar i basu w harrisowym stylu czyniły z tego kawałka pomniejszy hit. Hades wreszcie śpiewał dobrze, głosem bardziej naturalnym i brzmiał niczym archetypowy frontman klasycznego heavy. Zaraz potem wysokoenergetyczny Prisoners Of The Night z wyeksponowanymi partiami perkusji. W wolniejszym Shades Of Darkness mocarnie bębnił Titán, a reszta dostojnie galopowała w ramach najwcześniejszego Iron Maiden, choć z bardziej uniwersalnym przesłaniem rycerskiego heavy lat 80-tych. Muzyka zupełnie nieoryginalna, ale przecież to kopiowanie porywało swoim wdziękiem i łagodnym dramatyzmem w Lady Dark. Chilijczycy brawurowo rozgrywali kolejny rycerski killer Traitors Of The Night i te powtarzające się gitarowe ozdobniki potrafiły ująć słuchacza. Na koniec ekipa trochę rozczarowywała w mało się wyróżniającym Dreamer - utworze przedłużanym na siłę: niby maidenowym, ale pozbawionym magnetyzmu przyciągania. Brzmieniowo ostro i surowo zarazem, z głośną perkusją z syczącymi blachami i w procesie mixu ustawioną bardzo przestrzennie. Misterna robota utalentowanych gitarzystów i solidny wokal - tym razem nie budzący większych zastrzeżeń. Zespół w krótkim czasie zrobił ogromny postęp w każdym aspekcie.
Na ponad 31-minutowym [4] Lucifer`s Hammer potwierdzał swoją klasę i nieugięte przywiązanie do brytyjskiej tradycji. Dynamiczne i nasycone energicznymi riffami kompozycje zagrano z fantazją i przekonaniem. Killerskie było rozpoczęcie w postaci narastającego riffowo i w tempach The Opression. Hadesa wciąż dzieliły od Dickinsona lata świetlne, ale ten wokal zwracał uwagę właśnie dzięki tej specyficznej odmienności. Grupa potrafiła zdewastować w niesamowitym The Forest Of Tar Tac i ta swobodna moc po prostu zniewalała. Uroczyste heavy-rycerskie galopady to specjalność tej grupy i w All Stories Come To An End udowadniali to po raz kolejny, ale melodia główna i zwłaszcza refren nieco zawodziły powszedniością gdzieś z obszarów Icarus Witch. Wejście na bardziej uniwersalne obszary heavy metalu nie zawsze przynosiło w pełni pozytywne efekty i Land Of Fire mógłby pewnie nagrać kanadyjski Striker w średniej dyspozycji. Podobnie sprawa miała się w poprawnym i dosyć monotonnym Illusion - rytmiczne riffowanie na granicy power/thrashu to trochę za mało, by bez wyrazistej melodii przykuć uwagę na dłużej. Zespół wetował sobie to niepowodzenie w wybornym The Winds Of Destiny, niszczącym jak kompozycje Traveler. Zakończenie albumu nieco kontrowersyjne i I Believe In You niebezpiecznie w pewnych momentach skręcał na terytoria progresywnego heavy metalu, a w tej kategorii ta ekipa potentatem nie była. Pod względem produkcji wszystko brzmiało jak należy, z grzmiącymi bębnami na planie pierwszym. Lucifer`s Hammer częściowo odeszli od maidenowej konwencji na rzecz NWOTHM. Trochę ten materiał był nierówny i hity nie równoważyły muzyki średnich lotów, by uznać ten album za wybitny.
[5] trwał tylko 38 minut, ale trafiło na ten album zaskakująco dużo grania instrumentalnego oraz dwie miniatury. Rozbudowany The Fear Of Anubis to ciekawa kompozycja, ale z nie do końca wykorzystanym potencjałem ultradynamicznej i nośnej części pierwszej w stylu dawnego Running Wild czy Blazon Stone. Muzycy wracali do odniesień Iron Maiden w zasadniczych riffach wybornego Real Nightmares. Kiedy zespół się rozpędzał i miał pomysł na melodię, potrafił zagrać kapitalnie w Glorious Night, gdzie ta romantyczna i smutna partia była niezwykle udana i cieszył powrót do heavy/speedowych temp. Zaraz potem dostojna heavymetalowa galopada w Antagony i to był NWOTHM bez speedowych zapędów, a za to z melodyjnością amerykańskiego heroicznego grania lat 80-tych. Ekstatyczny okrzyk Hadesa na początku Son Of Earth zwiastował kolejne podejście do stylu heavy rodem z USA, ale potem nieoczekiwanie następowało dużo łagodności, poetyki, melancholii i znów maidenowa część instrumentalna. Medusa Spell to odpowiedź na twórczość Traveler i Riot City i był to jeszcze jeden killer z tego albumu, przy czym zagrany delikatniej i w ramach prostszej konwencji. Niestety, Be And Exist jako zakończenie w melodii powszednie i to zbytnio przypominało póxniejszy Striker. Po prostu dobry heavy metal, ale na tle całości zbyt zachowawczy. Kapitalna dyspozycja gitarzystów była wielkim atutem płyty i tych finezyjnych pojedynków, duetów i solówek słuchać można było w nieskonczoność. Ogólne brzmienie matowe i zbyt delikatnie czasem w sferze instrumentalnej, przy wyraźnym wyeksponowaniu wokalu Hadesa. Lucifer`s Hammer niby aż tak bardzo nie odchodził od stylu [4], ale melodie były lepsze, a spójność w ramach konwencji NWOTHM większa. Także kunszt gitarzystów został lepiej wykorzystany i wyeksponowany.
Andrés Adasme został zamordowany 22 grudnia 2024 w wieku 38 lat.
| ALBUM | ŚPIEW, GITARA | GITARA | BAS | PERKUSJA |
| [1-2] | Andrés `Hades` Adasme | Sebastian `Hypnos` Inzunza | ? | Rodrigo `Titán` Adasme |
| [3] | Andrés `Hades` Adasme | Sebastian `Hypnos` Inzunza | Matias `Sirius` Rodriguez | Rodrigo `Titán` Adasme |
| [4-5] | Andrés `Hades` Adasme | Sebastian `Hypnos` Inzunza | Allen `Tyr` Munoz | Rodrigo `Titán` Adasme |
| Rok wydania | Tytuł |
| 2016 | [1] Beyond The Omens |
| 2017 | [2] Victory Is Mine EP |
| 2018 | [3] Time Is Death |
| 2021 | [4] The Trip |
| 2024 | [5] Be And Exist |
