Szwedzka grupa powstała w 2001 w Göteborgu. Z początku kwartet miał w składzie dwóch braci Mentzerów i na debiucie zaprezentował stonowany heavy i power metal oblany sosem modern. Potem ekipa zniknęła z horyzontu i powróciła dość nieoczekiwanie sześć lat później z nową sekcją rytmiczną. Manimal na [2] to grupa grająca klasyczny heavy/power, przy czym technika gitarowej dewastacji była bliższa Primal Fear. Niemieckie inspiracje były słyszalne, a ze Szwecją ekipę łączył rozpoznawalne stalowe brzmienie gitary. To chłodniejsze, mniej przebojowe i mało rycerskie podejście do tematu było elementym swoistym Manimal. Charakterystyczny dla całości był otwierający Irresistible - ostre painkillerowe riffowanie, mało chwytliwy refren, wysoki zdystansowany wokal i trochę ponurych nowocześnie zaaranżowanych zwolnień. Ten schemat utrzymywano w większości kompozycji. W Invincible dodano więcej pompatyczności i dramatyzmu, natomiast zagrany łagodniej Man-Made Devil wypadł bez życia, blado i jakby uszło tu z zespołu całkowicie powietrze. Balladowy po części, ale też psychodeliczny The Journey przypominał podobne nagrania Morgana Lefay, także w tych zbliżających się do granicy szaleństwa wokalach Nymana, którego wspierał sam Udo Dirkschneider. On śpiewał chętnie ekstatycznie i wysoko, na wzór Niklasa Stalvinda z Wolf. Screaming Out stanowił pokłosie debiutu, choć tutaj postawiono na lżejsze podejście z frapującym chórkiem złożonym z dziewcząt. Dla niektórych ten numer mógł być osobistym faworytem przez wzgląd na swoją odmienność. Specyficznie było w znakomitym klimatycznym The Dark, który bardziej przypominał mocniejszą wersję rodzimego Dreamland, z podobną dawką atrakcyjnej nostalgii i refleksji. Zapewne jednak największe wrażenie robił znakomicie skonstruowany Silent Messiah, choć tych wysokich wokali pod Kiske akurat tutaj było za dużo. Wszyscy muzycy zagrali dobrze ze wskazaniem na Henrika Stenroosa, który gitarowo trzymał wszystko mocno w garści. Pewna siebie sekcja rytmiczna pozostawiała miejsce dla nowoczesnych, a zarazem onirycznych partii klawiszowych gościnnie występującego Martina Mellströma, który niegdyś występował w Moonlight Agony. Achim Köhler postarał się tu o krystaliczne brzmienie i była to wyrazista płyta, której zsumowane elementy dawały momentami wrażenie sterylności, ale tak to bywa z albumami szwedzkimi. Krążek miał momenty znakomite i nieco słabsze, ogólnie jednak zyskiwał przy dokładniejszym poznaniu.
[3] rozpoczynał się miłym dla ucha Black Plague o zdecydowanie painkillerowej motoryce, jednak już Purgatorio sprawiał wrażenie utworu bardziej wysmakowanego w melodii i konstrukcji, gdzieś na pograniczu ostrzej grającego Cloudscape i grupa pozostawiała sobie furtkę na pewną progresywność. Ponieważ jednak moc Painkiller nie starzeje się nigdy, to ostry riff przewodni Manimalized siał zniszczenie i był to utwór wyborny, tym bardziej że Nyman śpiewał tu wyjątkowo chłodno i w kontrapunkcie z gitarą Stenroosa. Muzycy mieli rzadką umiejętność tworzenia atrakcyjnych zestawień teoretycznie do siebie nie pasujących, ale w ich wykonaniu brzmiących doskonale. Tak było również w przypadku połączenia riffów groove z tempami Nostradameus w nowocześnie pobrzmiewającym i niezbyt szybkim Spreading The Dread. Typowy szwedzki powermetal bez udziwnień to Traitor i tak dobrych numerów w tym stylu zawsze sięchętnie słuchało. Ciekawy klimat budowano prostymi środkami w Behind Enemy Lines, chociaż ciężar gitary nastawiony był na heavy/power. Melodie były atrakcyjne w ramach konwencji i zagrany w średnim tempie Denial stanowił tego kolejny przykład. Zadbano tutaj o nośny refren, jednak bez przebojowej natarczywości radiowej i to odnosiło się do wszystkich refrenów na tej płycie (w tej kompozycji było znów coś z Dreamland). Krążek kończył się sporą dawką melodyjnego klimatu w The Fear Within, który przypominał kawałki Tad Morose z czasów Urbana Breeda. Wokale Nymana były wspaniałe i co zaskakujące, to właśnie te wysokie udowadniały zasięg jego głosu , bez uciekania się do pisków i wycia. Facet bez wysiłku górował na gitarą, sam wyznaczał kierunki i wszystko prowadził. Henrik Stenroos grał zdecydowanie, konkretnie i czarował zróżnicowanymi solówkami na wysokim poziomie. Manimal nie bawił się w żadne eksperymenty brzmieniowe i postawił na ecyklopedyczna moc szwedzkiego powermetalu, bez elektronicznych poprawek i zniekształceń, bez rozmycia modern - po prostu szwedzka stal. Płyta przemyślana i wypełniona ciekawymi i realnie powermetalowymi utworami w na ogół łagodniejszej stylistyce środka. W 2017 André Holmqvist dołączył do thrashowego Ice Age, aby nagrać z tym zespołem album Breaking The Ice.
[5] zawierał ponownie zróżnicowany gatunkowo powermetal, tym razem jednak spięty jako całość bardzo mocnym brzmieniem, w pewnych elementach w opcji modern i przypominającym fiński styl realizacji z lekkim rozmyciem gitary i głębokim ustawieniem sekcji rytmicznej. Specyficzna produkcja determinowała odbiór całości i maskowała słabszy tym razem zestaw melodii. na tej płycie słuchało się przede wszystkim Stenroosa, który jak zwykle grał dobrze i jednocześnie nieco przysłaniał Nymana, którgo wysoki dalekosiężny wokal tym razem pozostawał czasem w tle i była jakby za słaby, by realnie się przebić przez potężną gitarową ścianę. Melodyjny modern metal objawiał się najmocniej w Insanity i The Inevitable End z energicznymi refrenami o małej melodyjności i łagodnym romantyźmie. Granie z obrzeży Primal Fear to dynamiczne Armageddon i Evil Soul - te kawałki były niezłe jako numery umiarkowanie heroiczne. Zresztą heroizmu na tym albumie za wiele ogólnie nie było, a jeśli już to w refrenie Slaves Of Babylon, który ocierał się o melodyjny heavy metal. Coś z obrzeży Ram, Wolf i Portrait zbliżało Manimal do głównego nurtu szwedzkiego heavy/power, ale Forged In Metal prezentował się przeciętnie i topornie. Powrót do stylistyki Painkiller następował średnim Chains Of Fury, który wybrzmiał zbyt siłowo i nawet w samej Szwecji był to już ograny motyw. Kilka kompozycji zostało osadzonych w drapieżnej i niemal power/thrashowej stylistyce, ale niewiele ciekawego ekipa miała do powiedzenia Master Of Pain i Burn In Hell z echami starszego Persuader. Dziwić także mógł Path To The Unknown, w którym postawiono na groove metal niż thrash i tu następowała próba budowania klimatu w zwrotkach bardziej niepokojącego, ale zaraz niweczył to wszystko refren melodyjnego modern metalu w wydaniu fińskim. Na dwóch poprzednich albumach Manimal miał killery z porywającymi refrenami, do których chciało się wrócić. Na [5] nie było ani jednego i kawałki w pamięci specjalnie nie zostawały. Solidny produkt kompetentnej ekipy, ale bez błysku, finezji i stylistycznego określenia.

ALBUM ŚPIEW GITARA BAS PERKUSJA
[1] Samuel Nyman Henrik Stenroos Pether Mentzer Richard Mentzer
[2-5] Samuel Nyman Henrik Stenroos Kenny Boufadene André Holmqvist

Kenny Boufadene (ex- One Without)

Rok wydania Tytuł
2009 [1] The Darkest Room
2015 [2] Trapped In The Shadows
2018 [3] Purgatorio
2021 [4] Chains Of Fury EP
2021 [5] Armageddon

        

Powrót do spisu treści