Angielskie trio założone w Birmingham w 2021. Komiksowy cyklop na okładce debiutu mógł odstraszać, ale grupa w nieco ponad pół godziny potrafiła prawdziwie porwać swoją muzyką. Był to przykuwający uwagę mix heavy metalu, doomu, stonera i space rocka z mnóstwem fuzzujących riffów. Diabolical Influence miał w sobie coś z garażowego doomu i wokalnych harmonii rodem z płyt Uncle Acid And The Deadbeats. Atomową moc utrzymywał szybszy Death Lurks At Every Turn, a soniczna zagrywka przewodnia w stylu Fu Manchu z najlepszych lat przenikała słuchacza do kości. The Witchfinder Comes z kolei sięgał stylistycznie do ciężkiej psychodelii wczesnych lat 70-tych i zespół tutaj również sprawił się znakomicie na sabbathowej płaszczyźnie. Perkusja nasuwająca skorzenia z Run To The Hills Iron Maiden zwiastowała Be My Witch - numer zagrany w średnim tempie, z chwytliwymi chórkami. Spuścizna Motörhead w pełni przenikała heavymetalowy pędzący Annnihlation z podwójnymi wokalami Vincenta i Thinga. Lord Of The Flies sięgał do space rocka, choć bębnienie George`a Casuala mogło przypominać to Billa Warda z Black Sabbath. Ten akurat kawałek nieco się dłużył, jakby zabrakło pomysłu na przełamanie go gdzieś w środku. Na koniec to co pozostało zmiatał ostatecznie potężny riff w Sacrifice, a w utwór wrzucono świetne wtręty psychodelicznego rocka.