
Amerykańska grupa powstała w 1969 w Austin z inicjatywy perkusisty Vince`a Marianiego. W tamtym czasie używał on rozbudowanego zestawu z podwójnym bębnem basowym i wciąż doskonalił swój jazz-rockowy styl, budząc zachwyt znawców tematu. Był na tyle dobry, że przeszedł pozytywnie przesłuchania, aby zastąpić Mitcha Mitchella w zespole Jimi Hendrixa. Jednakże Vince uległ namowom producenta Billa Posey`a, aby stworzyć formację i sygnować ją swoim nazwiskiem. Marianiemu dano wolną rękę w wyborze składu grupy, która nazywać się miała tak jak jej lider. Kiedy kilka tygodni później perkusista przyprowadził do studia gitarzystę, właściciele oniemieli ze zdumienia pytając czy to aby nie pomyłka. Przed nimi stanął bowiem 15-letni Eric Johnson z lond włosami obciętymi na pazia. Nie czekając na zachętę chłopak pokazał swoją wystrzałową gitarową pirotechnikę, zwalając z nóg wszystkich w studio. Basista Bob Trenchard z kolei był solidnym muzykiem z Austin, który początkowo uzupełnił skład zespołu, który z miejsca rozpoczął pracę nad świeżym materiałem. Wkrótce Bob odszedł do kapelki Pall Rabbit, a jego miejsce zajał Jay Podolnick. Trio rozpoczęło intensywne prace nad czterema nowymi numerami, z których dwa były długimi jammowymi improwizacjami. Materiał grany na koncertach sprawdzał się znakomicie, więc bez muzycy obaw weszli do studia Western Hills Drive nie przeczuwając, że nagrywanie płyty okaże się dla wszystkich koszmarem. Już po kilku dniach stało się jasne, że atmosfera małego studia nie odpowiadała każdemu. Wynajęto więc 100-akrowe ranczo w McDade (30 mil od Austin) przewożąc sprzęt i muzyków starą ciężarówką. Dzień przed przyjazdem przeszła tam niespotykana jak na marzec burza z potężną ulewą i pojazd ugrzązł w błocie na żwirowej drodze. Chłopaki na własnych barkach przenieśli cały studyjny sprzęt i instrumenty do stodoły, co zajęło pół dnia. Pomysł, by nagrywać muzykę w szczerym polu mający dać wrażenie przestrzennego brzmienia wydawał się interesujący. Kiedy jednak przyszło do nagrywania okazało się, że dźwięk odbijał się niepożądanym echem od pobliskich drzew i zabudowań gospodarczych. Na nic zdały się rozpaczliwe próby jego usunięcia i po wyczerpującej pięciodniowej sesji podjęto decyzję o powrocie do Austin.
Miesiąc później gotowy materiał ukazał się na [1], którą wytłoczono w ilości stu egzemplarzy. Wysłano je do niekomercyjnej dystrybucji: prywatnych stacji radiowych, recenzentów i krajowych wytwórni fonograficznych. Kopie trafiły też do muzyków i przyjaciół; dziesiątki egzemplarzy muzycy rozdali fanom podczas koncertów promocyjnych składając na nich swe autografy. Oryginalny winyl zapakowano w lichą białą tekturową kopertę. Nie był to jednak gotowy produkt, który można było wtedy uznać za oficjalny album zespołu. Pomimo, że oficjalnego albumu na rynku jeszcze nie było, grupa ruszyła w jego trasę promocyjną po Texasie. Jako suport towarzyszył im nieznany zespół hippisów z Houston nazywający się ZZ Top… Wciąz zwlekano z wydaniem płyty oczekując poważnych ofert z dużych wytwórni płytowych. Z tych negocjacji niestety nic konkretnego z nich nie wynikło. Rozczarowani muzycy zaczęli angażować się w inne projekty i wkrótce zespół Mariani przestał istnieć. Dopiero po 30 latach taśmy z materiałem wyciekły do włoskiej firmy wydawniczej Akarma specjalizującej się w wydawaniu płyt późnych lat 60-tych, oraz rockowej, progresywnej i bluesowej psychodelii z lat 70-tych. Płyta z okładką zaprojektowaną przez grafików z Akarmy ukazała się na CD w 2001 w limitowanym (znowu) nakładzie 1000 sztuk.
Sama muzyka jawiła się jako niesłychanie na tamte czasy potężna. Krytycy najczęściej określają ją dzisiaj jako "psychodeliczny rock-blues" albo "psychodeliczny acid heavy-rock". Słychać było mocne wpływy Cream, Vanilla Fudge, Mountain, Blue Cheer, Cactus i Hendrixa. Przez większą część czasu w centrum uwagi była perkusja (Message, Windy Planet), ale też Eric Johnson miał dużo przestrzeni, którą kapitalnie wykorzystał pokazując swój niezwykły talent. W otwierającym płytę Searching For A New Dimension wykorzystał efekt gitarowy wah-wah ze swobodą i dużym wyczuciem godnym doświadczonego muzyka. Zresztą gitarzysta nie bał się eksperymentować i podczas pracy nad płytą wykorzystywał Echoplex (urządzenie opóźniające wtórny dźwięk gitary prowadzącej). Eric sporo gitarowej wirtuozerii dostarczył w jammowych kompozycjach Things Are Changing i Re-Birth Day, natomiast instrumentalny The Unknown Path to już absolutne mistrzostwo - tak zagranego ciężkiego bluesa możnaby słuchać całymi godzinami. Częśc numerów z pierwszej strony oryginalnego longplaya przepleciono krótkimi interwałami jazz-rockowymi, zdradzającymi sentyment perkusisty do tego gatunku. Był dość ciekawe, ale niestety trwały tylko po kilkadziesiąt sekund. Szkoda, że wszystko skończyło się w 1970 na etapie tego (nie)wydanego albumu. Trio miało pełną podstawę zaistnieć na rynku i podjąć rywalizację z Cream i The Jimi Hendrix Experience. Na szczęście geniusz Erica Johnsona rozkwitł w całej pełni kilka lat później.
Ciekasotkęstanowił fakt, że tytułowe "Perpetuum Mobile" nie odnosiło się do hipotetycznej wiecznie poruszającej się maszyny. W kontekście albumu użyto tę nazwę, by zwrócić uwagę na łamane gitarowe solówki Johnsona i złożone perkusyjne schematy Marianiego. Eric Johnson na scenę powrócił po wielu latach i nagrał wiele solowych krążków: Tones w 1986, Ah Via Musicom (jego najsłynniejszy album) w 1990, Venus Isle w 1996, Seven Worlds w 1998, Souvenir w 2002, koncertówka Live From Austin w 2004, Bloom w 2005, Up Close w 2010, Eclectic w 2014, kolejna koncertówka Europe Live w 2014, EJ w 2016 i Collage w 2017. W 1997 Eric dołączył do superprojektu G3 wraz z Joe Satrianim i Steve`m Vai, wydając krążek G3: Live In Concert.
ALBUM |
ŚPIEW, BAS |
GITARA |
PERKUSJA |
[1] |
Jay Podolnick |
Eric Johnson |
Vince Mariani |
Rok wydania |
Tytuł |
TOP |
1970 |
[1] Perpetuum Mobile |
#30 |

