Brazylijska grupa założona w 2018 w Belo Horizonte. Na debiut trafił powermetal z elementami heavy i bez progresywności, który reprezentowany był w Brazylii w umiarkowanym stopniu. W pewnym stopniu słuchacz miał do czynienia z muzyką w pewnym stopniu oryginalną, sięgającą głęboko do historii i kultury starożytnego Egiptu. Kompozycje wzbogacono o mniej lub bardziej wyraziste akcenty antyczne, które łamały monotonię średnich temp w jakich utrzymano większośc numerów, z zaznaczonym pierwiastku epickim. Ten heroizm zdecydowanie kładł nacisk na aurę staroegipską, taką jaka została wytworzona przez współczesną kulturę masową, budującą w filmach obraz Egiptu z okresu faraonów. Te starożytne wrzutki niekiedy zaskakiwały wśród klasycznych heavymetalowych i powermetalowych riffów (Medjay). Z drugiej strony kwartet potrafił zaskoczyć niespodziewaną i nagłą zmianą temp na niemal speedowe w Death In The House Of Horus i nieco burzyły starannie budowany epicki klimat tej kompozycji na początku. W trakcie dosyć długich utworów ekipa miała czas na rozwijanie swoich opowieści. Czasem tej treści w bardziej zróżnicowanej formie zabrakło i tym charakteryzował się Revenge Of Horus, choć momenty narastającego napięcia w bardzo dobrze zrobionej partii instrumentalnej były nawet ekscytujące (z zupełnie nieoczekiwaną wokalną partią żeńską w stylu operowym na zakończenie). Sam Phil Lima na pewno był lepszym gitarzystą niż wokalistą - śpiew poprawny, ale jak na egipskie monumentalne historie zbyt mało wyrazisty i pozbawiony aktorskiego dramatyzmu. Ten wokal za to całkiem dobrze sprawdził się w melodyjnym powermetalowym Rise For Glory. Kiedy tych realnych akcentów egipskich było mniej (Sandstorm), Medjay grał solidny europejski (fanfarowy) power - bojowy, zgrabny i bezpretensjonalny (choć "arabska" partia środkowa wstawiona na siłę i raczej zbędna). Znalazło się też miejsce na delikatne gitary akustyczne w balladowym Lady Of The Nile i ten utwór (pomimo pewnej ospałości) wyróżniał się staranną aranżacją. Całość zagrano sprawnie i był to zespół w pełni profesjonalny, co w przypadku grup brazylijskich nie zawsze było takie oczywiste. Zwracały uwagę wysokiej klasy partie perkusji Linassiego. Brzmienie selektywne i przyjemne. Dobra płyta z pewnymi cechami oryginalności w aranżacjach, przy czym na szczęście bez uciekania się do radosnej progresywności w stylu Angra.
[2] to 59 minut melodyjnego heavy/power z elementami symfonicznymi i w sferze aranżacyjnej grupa włożyła w to wszystko sporo wysiłku i inwencji. Intro i pozostałe orkiestracje były autorstwa Tiago Della Vega, także producenta tej płyty, stojąc zawsze na wysokim poziomie. Ten plan symfoniczny dawał świetny klimat epicki, w zagranym rytmicznie w średnim tempie Shemagh In Blood. Antyczne motywy ubarwiały dobry Warrior People, miejscami surowy w wymowie gitar, ale z ciekawą gitarową solówką. Tu jednak nasuwała się ta sama uwaga co w przypadku debiutu - Lima był lepszym gitarzystą niż wokalistą i jednak brakowało głosu bardziej plastycznego do tej bogatej oprawy muzycznej i zgrabnych symfonicznych planów. To słychać także w kolejnym spokojnie zagranym na początku Mask Of Anubis ze świetnymi klawiszami i tutaj fascynacja starożytnym Egiptem była dominująca i wyrażona zdecydowanie. Ten dostojny marsz kontynuowano w Osiris And Seth - w pełni zbudowanym na motywach określanych jako egipskie - tu jednak po raz pierwszy zabrakło symfonicznego tła. Centralne miejsce albumu zajmował tytułowy Cleopatra VII, w którym gościnnie zaśpiewała Oula Al-Saghir, dodając dużo kolorytu, którego nie dodawał główny wokalista. Grupa zastosowała tu podobny chwyt aranżacyjny co na debiucie w wielu miejscach, łącząc wolniejsze fragmenty z elementami orientalnymi, pianinem oraz power/speedem typowym dla Włoch. W The Magic Of Isis jeszcze raz Oula Al-Saghir na tle delikatnych smyczków i poetyckiego nastroju - ten numer jakby stanowił kontrapunkt muzyczny dla stylu "staroegipskiego", będąc bardziej w stylu progresywnego rocka o wielkim ładunku delikatnie wyrażonych emocji. Medjay potafił zagrać heroicznie w znakomitym Sarcophagus i w dodatku połączył to z filmową aranżacją. Ankhesenamon to po raz kolejny klimatyczny symfoniczny epicki heavy/power - w pewnym momencie gitary rozpędzały się w porywający sposób. Odpowiadający za mix i mastering Tiago Della Vega wykazał wielką elastyczność w ustawieniu instrumentów w przestrzeni, ale jeszcze bardziej za zróżnicowanie mocy gitar w rozmaitych momentach, w zależności od narracyjnych potrzeb. Kiedy wymagana była moc heavy/power, instrumenty brzmiały doprawdy potężnie (Book Of The Dead). Dużo szybszy Return Of The Medjay to elementy symfoniczne w stylu ancient, mocniejszy miejscami wokal i zaskakujący lżejszy powermetalowy refren. Przepiękne kończył się ten album poruszającym i majestatycznym The Boat Of Ra, gdzie epickość zostyała wybornie wyrażona w mixie heavy/power i symfoniczności. Po raz kolejny wyborne partie perkusji wykonał Riccardo Linassi i w zasadzie tylko wokal nadawał się do dopracowania. Medjay zrobił w niecałe dwa lata ogromny postęp, a przy okazji stworzył styl swoisty i oryginalny. Gratka dla fanów Kamelot, Myrath i Arrayan Path.
Riccardo Linassi bębnił w thrashowym The Mist (EP-ka The Circle Of The Crow w 2022).

ALBUM ŚPIEW, GITARA GITARA BAS PERKUSJA
[1-3] Phil Lima Freddy Daniels Samuka Riccardo Linassi

Riccardo Linassi (ex-Brave, ex-Seawalker, Age Of Artemis, Dinnamarque)

Rok wydania Tytuł TOP
2020 [1] Sandstorm
2022 [2] Cleopatra VII #3
2024 [3] Saladino EP

    

Powrót do spisu treści