Amerykański zespół powstały w 1971 w Miami. Jedyny album zawierał sześć utworów. Wszystko rozpoczynał rasowy heavy-rockowy You Can Wait Till Tomorrow, stanowiący mix stylistyk Leaf Hound i Uriah Heep. Dwa razu dłuższy melancholijny Margo`s Leaving Song (Got To Get Away) to już pełny hołd dla Heep. Rick Steele nawet nie starał się wokalnie ukryć fascynacji Davidem Byronem, dorzucono heepowe chórki i tempa, a numer wzbogaciły skrzypce Jerry`ego Goodmana (znanego z Mahavishnu Orchestra). Kolejny Country Thing pochodził jakby z innej bajki - rozpoczynała go gitara w klimatach Wishbone Ash, by następnie wejść subtelnie na pola Steely Dan. Nie było tutaj żadnych wycieczek w kierunku heavy-rocka, a śpiew Steele`a ocierał się o Krainę Łagodności. Na pierwszy plan z biegiem czasu wychodziła gitara Pavlicy, dającego tutaj sentymentalny popis na tle celnie punktującej sekcji rytmicznej. Hear My Love to kolejny stylistyczny przeskok - tym razem w kierunku bluesującego boogie na wzór The Allman Brothers Band z wokalnymi harmoniami a la Uriah Heep. Coś dla fanów lubujących się w delikatnym southern rocku z gospelową atmosferą. Black Mountain to wycieczka zdecydowanie na terytoria rockowe, na których wydawało się muzycy czuli się najlepiej. Więcej przestrzeni dano w tym numerze organom Chucka Witherowa. na koniec ośmiominutowe instrumentalne szaleństwo w Looney Tunes, przechodzące w pewnym momencie w swoiste crescendo. Szkoda, że ta kompetentna grupa nie wydała potem niczego innego.