
Amerykańska grupa powstała w 1997 w Filadelfii. Szybko nagrała materiał na debiutancki album, jednak nie zdecydowała się go wydać z powodu notorycznie zmieniających się wokalistów. Dopiero blisko sześć lat później po zrekrutowaniu Aymara (pierwotnie jako basisty) i podpisaniu kontraktu z włoską wytwórnią Cruz Del Sur, udało się zespołowi wydać debiut. Wypełnił go melodyjny powermetal - lżejszy pod typowego US Power, po części inspirowany style europejskim i z ekspozycją doskonałego śpiewu Aymara. Wizytówką całości na samym początku był znakomity After The Fire - szybki i dynamiczny numer oparty na ostrych gitarach. W Forever Free nawiązano bardziej do melodyjnego progresywnego power zza Oceanu z lat 90-tych. Sporo zawarto tutaj grania bojowego z lat 80-tych w rodzaju mniej mocarnych Helstar czy Attacker (Flash Of The Dark), część z tych kompozycji nadano łagodne balladowe otwarcie (Heart Of The Enemy), przeradzające się później w mocny rycerski heavy metal. Ekipa sprawdziła się w melancholijnym powermetalowym Never Not Again i w tej konwencji Aymar czuł się wyśmienicie. W Slaves pojawiły się ślady stylu wczesnego Iron Maiden i w zasadzie była to powermetalowa wersja znanych tematów angielskich, a przy tym zdecydowanie z własnym rysem. Samo wykonanie dobre - mogło się podobać zwłaszcza brzmienie sekcji rytmicznej, choć naturalnie największą uwagę przykuwał głos Aymara i kąśliwe riffy , które mu towarzyszyły. Pewne zastrzeżenia pojawiały się tylko pod kątem nieco suchych gitar.
Na [2] zespół przedstawiła power o lekko progresywnym charakterze - raczej bardziej typowy dla stylu amerykańskiego, choć znów pojawiły wpływy Iron Maiden (choć raczej z Brave New World i jedynie w dłuższych kawałkach jak Sunrise). Pharaoh zagrał intensywnie i pewne rozwiązania w tym zakresie przypominali Onward, choć Matt Johnsen ustępował Toby`emu Knappowi o kilka klas. Krótsze i zwarte utwory jak I Am The Hammer, Like A Ghost oraz Fighting to typowy US Power, naznaczony energiczną grą gitarzystów i bojowymi refrenami. Z kolei Up The Gates nadano konwencjonalną strukturę i pewne niewielkie progresywne cechy, dążąc jednak do wydobycia heroizmu i uroczystego nastroju. Tytułowy The Longest Night zorientowany był tradycyjnie heavymetalowo z refleksyjnym epickim klimatem, godnym uwagi refrenem i partiami gitary akustycznej. Kiedy ta marzycielska atmosfera łączyła się z amerykańskim pojmowaniem epickości powstawały tak intrygujące wątki jak By The Night Sky ze spokojniejszym wokalem Aymara i pełnymi rozmachu partiami instrumentalnymi. To był jednak album trudniejszy w odbiorze niż debiut przez wzgląd na wymagającą uwagę grę instrumentalistów. Bez wątpienia Aymar dominował i zawsze jako pierwszy przykuwał uwagę. W sferze brzmienia płytę zrealizowano ciężej niż debiut, a za mastering odpowiadał Luigi Stefanini, który ustawił to wszystko po amerykańsku: z dodatkową głębią partii gitar i ekspozycją wokalisty na planie pierwszym.
[3] był bardziej zróżnicowany, co więcej nastąpiło pewne odejście od typowo amerykańskiej filozofii miażdżenia siłą i mocą na rzecz utworów bardziej urozmaiconych. Pojawił się element skandynawski spod znaku Tad Morose, Hollow i późnego Steel Attack. Płycie nadano znakomity klimat, szczególnie wyeksponowany w niepokoju wyrażanym w wokalu Aymara, który ponownie błyszczał na tle specyficznie pozostawionych wolnych przestrzeni, rozluźniających znaną z przeszłości nadmierną zwartość materiału. Słychać to już było w Speak To Me - niemal rockowym kawałku, ale podanym z typowa dla Pharaoh mocą. Dark New Life określał się mocno w sferze rycerskiego heavy/power i porywał wynikającą z najlepszych epickich wzorców melodią. Godne odnotowania w tym numerze były solówki dwóch gitarzystów z Riot - Mike`a Flyntza i Marka Reale. Ozdobą krążka były solówki Matta Johnsena - finezyjne i pełne emocji, a przede wszystkim oddające charakter poszczególnych utworów. Formacja pozostała wierna swojemu brzmieniu, przy okazji uatrakcyjniając swój styl i tworząc muzykę bardziej otwartą na miłośników wyraźniej zaznaczonych melodii, często typowych dla metalu europejskiego. W skład [4] weszło kilka niepublikowanych utworów z sesji [3] oraz dwa covery: White Light New Model Army oraz Tormentor Slayer.
[5] kontynuował podjęty styl, ale tylko pod względem sposobu aranżacji kompozycji i brzmienia. Żadnemu utworowi nie można było zarzucić słabego wykonania, każdy z muzyków spełnił się na swoim polu, wszystkie instrumenty niemal idealnie rozmieszczono w przestrzeni. Coś tu jednak nie zagrało w sferze samych numerów, trochę przekombinowanych, choć generalnie płyta zyskiwała w miarę solidnego wgłębiania się w jej zawartość. Bogate otwarcie w postaci Leave Me Here To Dream było wielowątkowe, a nawet lekko progresywne w konstrukcji, z kolei The Wolves posiadał mocny heavy/powerowy początek, potem jednak wszystko się rozmywało w rozległych chórkach i psuedo-progresywnych zmianach tempa. Rycersko-epicki Castles In The Sky nasuwał skojarzenia z [2], mimo, że Aymar śpiewał tu wyżej, a moc gitarowa była mniejsza. Fragment z łagodnym tłem stanowił niestety wstęp do mało atrakcyjnej częsci dalszej. Blisko 8-minutowy The Year Of The Blizzard wypadł słabo, a zakamuflowany rock progresywny przebijał się w zbyt wielu miejscach, przy nie wzbudzających większego entuzjazmu powermetalowych riffach. Nijaka melodia i nadmiar perkusji nakładały się na gitarowe popisy Johnsena, który nie musiał na siłę udowadniać swej klasy w tak łaciatej stylowo kompozycji, gdzie znalazło się nawet miejsce na romantyczny śpiew Aymara przy akompaniamencie akustyka. Ciekawy wątek pojawiał się w pierwszych sekundach The Spider`s Thread, ale potem utwór stawał okrakiem między melodyjnym euro-powermetalem, a mocniejszym graniem w manierze amerykańskiej. Znany z lat poprzednich refleksyjny styl zdominował dosyć udany Graveyard Of Empires z wieloma ozdobnikami, z których celowość części była dyskusyjna. Przy tej próbie progresywnego przekazu, Pharaoh zapomnieli o jasnej i konkretnej rozpoznawalności melodii, które gdyby nie Aymar i specyficzne współdziałanie gitarowo-basowe, można by uznać za przynależące do sporej liczby innych grup heavy/power z ambicjami na skomplikowanie brzmienia. Kwartet do końca liniowego poweru nie grał nigdy, ale tym razem tych akcentów było za dużo i dlatego z przyjemnością słuchało się prostszego dostojnego Burn With Me ze znakomitym refrenem pełnym wyrazu i rozdzierającym eter głosem Aymara. Płytę zamykał mało konkretny we wszystkich aspektach powermetalowy In Your Hands. Dotychczas muzyka tej formacji czymś fascynowała i to od pierwszego razu, tym razem tego efektu nie osiągnięto. Okazało się, iż kunszt wykonania to zbyt mało, aby nagrać bardzo dobry krążek.
Tim Aymar śpiewał w prog-power/hard rockowym Xthirt13n (A Taste of the Light w 2012), Angband i Helios. Wokalista zmarł w lutym 2023 w wieku 59 lat. Matt Johnsen grał w Fool`s Game. Chris Maycock założył jednoosobowy projekt High Spirits, ale grał również w heavymetalowym Dawnbringer (Unbleed w 1997, Catharsis Instinct w 2000, In Sickness And In Dreams w 2006, Nucleus w 2010, EP-ka Three Soldiers Standing w 2011, Into The Lair Of The Sun God w 2012, Night Of The Hammer w 2014 oraz EP-ka XX w 2016), heavymetalowo-rock`n`rollowym Superchrist (Dark & Dirty w 2002, Back & Black w 2003, South Of Hell w 2004, Headbanger w 2007, Defenders Of The Filth w 2009 i Holy Shit w 2012) oraz hard`n`heavymetalowym Aktor (Paranoia w 2015).
| ALBUM | ŚPIEW | GITARA | BAS | PERKUSJA |
| [1-6] | Tim Aymar | Matt Johnsen | Chris Kerns | Chris `Black` Maycock |
Tim Aymar (ex-Triple X, ex-Control Denied)
| Rok wydania | Tytuł | TOP |
| 2003 | [1] After The Fire | |
| 2006 | [2] The Longest Night | #11 |
| 2008 | [3] Be Gone | |
| 2011 | [4] Ten Years EP | |
| 2012 | [5] Bury The Light | |
| 2021 | [6] The Powers That Be |
