Niemiecka grupa powołana do życia w 1986 przez Hasse w Wolfsburgu. Zadebiutowała w tym samym roku demówką "Protectors Of Death", która zrobiła sporo zamieszania w niemieckim podziemiu. W lipcu 1987 ukazała się debiutancka EP-ka nakładem Atom H Records. Było to wydawnictwo dosyć spontaniczne, z niemal niesłyszalnym basem i dominującym werblem. Porażało jednak niespotykaną dotychczas w niemieckim thrashu brutalnością. Nastrojona wysoko gitara tworzyła nieprzebytą ścianę dźwięku, a hałas był tak piekielny, że nieodczuwalny był brak drugiego gitarzysty. Mimo to, znalazło się miejsce dla kilku melodyjnych riffów jak w Agoraphobia. Zarzutem był brak częstych zmian tempa, jak miało to miejsce choćby na bardzo dobrym debiucie Iron Angel. Denerowały też echa i pogłosy dominujące zwłaszcza w ścieżce wokalnej, nieudolnie wzorujące się na Endless Pain Kreator czy In The Sign Of Evil Sodom. Promując wydawnictwo Protector dał kilka koncertów u boku Sodom, Assassin i Tankard.
29 sierpnia 1988 ukazał się [2], uznawany przez wielu do dziś za najlepsze dzieło grupy. Riffy były czytelniejsze, agresja celniejsza, brzmienie dopracowane, a bas w końcu słyszalny. Muzycy zaczęli kombinować także z tempem, a kawałek tytułowy okazał się najwolniejszym i najbardziej miażdżącym z pierwszego okresu twórczości. Jednak mimo lepszego warsztatu, aranżacje stały się dość chaotyczne. Utwory pełne były niepotrzebnych pauz, wyciszeń i przedłużonych sprzężeń gitarowych w momentach zmian tempa. Przypominało to wszystko stan improwizacji, a nie w pełni przemyślanych zagrań. Teksty stanowiły typowe dla thrashu opisy zdegenerowanych zachowań ludzkości (Omnipotent Agression, Only The Strong Survive), wojen z użyciem broni masowego rażenia (Operation Plaga Extrema) oraz opowiastkami z pogranicza horroru i fantasy (Apocalyptic Revelations). Album zrobił więcej szumu od poprzednika, lecz po raz kolejny okazało się, że z promocją albumu na żywo było nieciekawie. W styczniu 1988 formację opuścił Martin Missy, a jego miejsce zajął Olly Wiebel z Heritage (grał tam z wyrzuconym wcześniej z Protector w 1987 Michaelem Schnabelem). Jakby na ironię, zespół ruszył niemal natychmiast porządne torunee obejmujące RFN, Belgię i Holandię u boku Wehrmacht. W kwietniu 1989 Niemcy zagrali na "Metalmanii" obok Coroner i Sacred Chao. Gwiazdą festiwalu byli Szwajcarzy, ale to własnie do Protector należał tego wieczora katowicki "Spodek". Żadna z dotychczas goszczących w Polsce grup z Zachodu nie zagrała tak brutalnie - nie dziwne więc, że fani, w liczbie około 10 000, po prostu oszaleli na punkcie bezkompromisowego thrash/deathu.
Jak tylko Marty Missy dowiedział się o sukcesach zespołu, momentalnie zachciało mu się powrotu. Zdążył akurat na nagranie kolejnego krążka, który ukazał się w sierpniu 1989. Okazało się, że sprawdzianowi trzeciego albumu, jakiego wcześniej nie przeszedł choćby Testament z Practise What You Preach, nie podołał również Protector. Wolniejszy od poprzedników, album wręcz w takim Nothing Has Changed ocierał się wręcz doom metal. Brzmienie znacznie złagodzono i nadano mu ponurych cech. Całość przypominała momentami nawet Celtic Frost, a najlepszym kawałkiem był Urm The Mad z zapadającym w pamięć refrenem. Wydawnictwo nie było złe, nie zaskakiwało jednak i nie wyprzedzało swoich czasów zwrotem w kierunku death metalu. Z jednej strony pozytywne recenzje pozwoliły zorganizować udaną trasę koncertową, z drugiej pojawiły się zarzuty o wtórność. Był bowiem rok 1989 i wymyśleć w thrashu było coś nowego niezwykle trudno. Niestety Protector stracił tym samym okazję do stworzenia grupy wiernie oddanych tylko im fanów, gdyż na ich koncerty w dalszym ciągu przychodzili fani Kreatora czy Destruction. Zmieniający nastroje jak w kalejdoskopie Marty tym razem definitywnie zdecydował się opuścić grupę. Znów w składzie z Wiebelem za mikrofonem, Protector znów zagrał na "Metalmanii", tym razem w 1990 razem z Kreator. W maju 1990 wyszedł [4] z trzema premierowymi utworami, do których dodano szybko cztery kawałki z debiutu, w tym nową wersje Kain And Abel. Okazało się, że Wiebel potrafił drzeć się jeszcze brutalniej, niż Missy na [2], choć obaj frontmeni posiadali podobne barwy głosu. Kwartet porzucił wolniejsze granie i uczynił z EP-ki najszybsze wydawnictwo w swojej dyskografii. Słychac wpływy deathmetalowe, choć dominował oczywiście thrash, czego dowodziłą początkowa fraza Humanized Leviathan czy wolniejszy Mortal Passion. Tym samym Protector wszedł na kurs prowadzący do death metalu. Było jednak za późno, a fani woleli bardziej zdecydowane posunięcia Death czy Pestilence. Dla nich Protector na zawsze miał pozostać grupą thrashową. Brutalność nowych utworów doskonale sprawdziła się na jesieni na trasie z Napalm Death.
[5] był już albumem stricte deathmetalowym, stylistyczną konsekwencją wyborów dokonanych już na [4]. Zarzucono pogoń za prędkością, za to brzmienie stało się gęściejsze i cięższe, a wszystko przypominało dokonania Death i Incubus. Wokal Wiebela zmienił się w deathowy ryk przypominający Karla Willetsa z Bolt Thrower czy Pascala Jorgensena z francuskiej Massacry. Momentami przenikały do kawałków thrashowe riffy, a Tantalus czy Doomed to Failure nasuwały skojarzenia z melodyjną wersją Celtic Frost. Szybko jednak pojawiły się demony przeszłości - za udanym krążkiem nie poszła żadna promocja, a jesienna trasa z Funeral Nation i Ravenous została odwołana. Wiosną 1992 z grupy wyrzucono uzależnionego od narkotyków Michaela Hasse. Na osłodę udało się zorganizować tournee z Atheist i Crusher, którego apogeum był koncert w Konstantynopolu przed setkami oszalałych ze szczęścia Turków. [6] symbolizował zmierzch grupy - nikt nie chciał już słuchać thrashu, a miejsce w czołówce death metalu pozostało tylko dla najpopularniejszych. Dobrze, że poza Convicts On The Street z pauzującym riffem w stylu Pantery, udało się na tym krążku uniknąć modnych już w tym czasie wpływów hardcore`owych. Całość była od poprzednika jeszcze bardziej deathowa i czuć było ducha Death z okresu Spiritual Healing. Nie było żadnych objawów zniżki formy i dziwny był fakt, że kariera grupy rozmyła się w jakiś idiotyczny sposób. Nagrano jeszcze materiał na EP-kę, nic jednak z jej wydania nie wyszło. Przez całe lata 90-te Protector dał kilka lokalnych koncertów z wciąż płynnym składem, a jedyne wydawnictwa z tego okresu to składanka Lost In Eternity z 1995 oraz demo "Ressurected". W końcu grupa ostatecznie zawiesiła działalność. W 2010 ukazała się dwupłytowy [7] - wśród tych ponad dwu i pół godzin muzyki znalazły się nagrania z demówek 1987-1988 oraz zapis trzech koncertów (Monachium`87, Bad Worrishofen`89 i Dusseldorf`87).
Hansi Muller wygrał walkę z rakiem i pracował razem z Belichmeierem w fabryce Vokswagena w Wolfsburgu, Marty Missy połączył siły z pierwszym basistą Protector, Michaelem Schnabelem, w grupie Rau. Później liderował heavy/thrashowmu Ruins Of Time i pracował w Szwecji w niemieckim biurze turystycznym. Michaelowi Hasse nie udało się pokonać narkotykowego nałogu - perkusista zmarł w lutym 1994 w wieku zaledwie 28 lat. Matze Grün przeszedł do thrashowego Headshot, z którymi nagrał dwie płyty: Emotional Overload w 1998 i Diseased w 2003.

ALBUM ŚPIEW GITARA BAS PERKUSJA
[1-3] Martin Missy Hansi Müller Edi Belichmeier Michael Hasse
[4] Oliver Wiebel Hansi Müller Edi Belichmeier Michael Hasse
[5] Oliver Wiebel Edi Belichmeier Michael Hasse
[6] Oliver Wiebel Matze Grün Marco Pape
[8-11] Martin Missy Michael Carlsson Mathias Johansson Carl-Gustav Karlsson

Marco Pape (ex-Shooting Gallery), Carl-Gustav Karlsson (Grief Of Emerald)

Rok wydania Tytuł TOP
1987 [1] Misanthropy EP
1988 [2] Golem
1989 [3] Urm The Mad
1990 [4] Leviathan`s Desire EP
1991 [5] A Shedding Of Skin
1993 [6] The Heritage
2010 [7] Kain And Abel (kompilacja / 2 CD)
2013 [8] Reanimated Homunculus
2016 [9] Cursed And Coronated
2019 [10] Summon The Hordes #28
2022 [11] Excessive Outburst Of Depravity

          

        

Powrót do spisu treści