
Amerykańska grupa powstała w 1971 w Caldwell (Idaho). W tym samym roku wydała swój jedyny album, nagrany "na setkę” na zapleczu lokalnego baru na szpulowym magnetofonie podłączonym do wzmacniacza. Tytuł albumu i okładka (autorstwa Mary Libby) mogły sugerować okultystyczne skłonności muzyków podążających w kierunku Coven lub Black Sabbath. W rzeczywistości zespół był bardziej progresywny, ocierając się o psychodelię i heavy-rock. Miasto Salem w stanie Massachusetts zasłynęło dzięki XVII-wiecznym procesom czarownic i to one zainspirowały muzyków tekstowo. Poza typowym instrumentarium, na szeroką skalę wykorzystano tutaj także syntezator Mooga (jeden z pierwszych jakie wyprodukowano, o numerze seryjnym 23), co nadało płycie unikalności i momentami gotycko-upiornego brzmienia. Kwartet odkrywał swoje karty już w rozpoczynającym Witch Burning - dziesięciominutowej kompozycji o ponurym nastroju, opartej na świetnym gitarowym riffie, wyrazistej grze sekcji rytmicznej, organowym tle i kilku ciekawych solówkach na Moogu. Irytować mógł za to skrzeczący głos Mike`a Sneada, próbującego imitować wrzask czarownika odprawiającego swój rytuał. Pod względem atmosfery, to było mistrzostwo w tworzeniu mrocznych oparów kłębiących się nad kotłami czarnej magii. Interesująco wypadły także balladowe My Sweet Jane (nieco pod Black Widow) i Bare Trees - oba prowadzone zgrabną melodią, a w warstwie instrumentalnej zdominowane przez różne brzmienia organowe. Salem Mass kapietalnie poradził sobie w dwóch energetycznych i zadziornych heavy-rockowych killerach - You Can`t Run My Life z zapadającym w pamięć riffem oraz chwytliwy The Drifter (brzmiący jak inspiracja Blue Öyster Cult). W obu numerach muzycy serwowali niezłe solówki gitarowo-organowe. Nieco łagodniej było w You`re Just A Dream z zaskakująco jazzowym kolorytem i partią organów w stylu Ray`a Manzarka, a kończący krążek Drifter stanowił niewykorzystaną szansę na sukces komercyjny i wydania jako singiel. Jedyne poważne potknięcie nastąpiło w Why - utworze zepsutym sztampową wesołą melodią a la The Monkees, która nijak nie pasowało do klimatu pozostałych utworów. Ostatecznie syntezator Mooga użyto często i chętnie, ale nie w sposób nachalny czy uciążliwy. Zresztą spójnie współgrał on z resztą instrumentów, co nie było łatwe w tego rodzaju muzyce. 35 minut takiej muzyki to było po prostu za mało i chciałoby się więcej. Album finalnie był fascynującą migawką z czasów, gdy granice między ciężkim a progresywnym rockiem nie zostały jeszcze jasno określone.
| ALBUM | ŚPIEW, GITARA | KLAWISZE | BAS, ŚPIEW | PERKUSJA, ŚPIEW |
| [1] | Mike Snead | Jim Klahr | Matt Wilson | Steve Towery |
| Rok wydania | Tytuł |
| 1971 | [1] Witch Burning |
