
Kanadyjski zespół założony w 1970 w Montrealu. Quebec był w tym czasie jedyną kanadyjską prowincją z francuskim językiem urzędowym, ale młodzi muzycy zdecydowali się wykonywać swoje teksty po angielsku. Debiutancki album wydała w 1971 wytwórnia Trans Canada, a na okładkę trafiło zdjęcie autorstwa Pierre`a Casgraina, ukazujące rozebranych do pasa muzyków biegnących przez pole pszenicy. Krążek zawierał bezkompromisowy czadowy heavy-rock o bluesowym zabarwieniu i podlany odrobiną psychodelii. Pierwsze wrażenie było takie, że oto w studio spotkały się Budgie, MC5 i Cactus. Numery oparto na potężnym brzmieniu bębnów, wściekle sfuzzowanej gitarze i mocnym wokalu Trepanier (choćz nieco twardym akcentem). Całość otwiera soczysty heavy-rockowy killer Scratch My Back z fantastycznie wyeksponowanymi bębnami i gitarą prowadzącą i zadziornym wokalem. Osadzony w ciężkim bluesie Not Yet mknął do przodu niczym rozpędzony pociąg z wieloma zmianami tempa, pochodami basu i wciągającą solówką gitarową. Małe potknięcie trio zaliczało w Doctor - przeciętnym rasowym 12-taktowym bluesem. Najbardziej kontrowersyjnym utworem był I Had To Rape Her z szokującym tekstem - muzycznie to wciąż masywnie toczący się rocker. Momenty spokojniejsze pojawiały się w Try (harmonijka ustn) i Come, Wake Up! (eteryczna partia fletu). Yves Rousseau wchodził na najwyższe rejestru fuzzu w Night Symphony, a sekcja rytmiczna świetnie napędzała całość. Płytę kończył Love Is A Game – wyśmienity heavy-blues rock. Po latach za oryginalny winyl niektórym kolekcjonerom przyszło zapłacić nawet 500 dolarów.
Druga płyta ukazała się rok później i pojawił się na niej Pierre Quellette, grający na saksofonie i flecie - te nowe instrumenty były dosłownie wszędzie powciskane. Brzmienie wzbogacono też o organy, a same utwory stały się dłuższe i nadano im elementy progresywne. W zasadzie można było pokusić się o stwierdzenie, że to album koncepcyjny dotyczący młodego człowieka, jego seksualnego dojrzewania prowadzącego w rezultacie do wynaturzeń i rozwiązłości, w końcu do moralnego upadku zakończonego dramatyczną walką o życie. Grupa z konsekwencją (obsesją) drążyła zapoczątkowany na debiucie temat seksu i to niemal ze zdwojoną siłą. Otwierający Born To Love wnosił do muzyki więcej wolnej przestrzeni - ten psychodeliczny blues z fletem i saksofonową solówką podążał w kierunku progresywnego rocka w stylu If czy Colosseum z gitarami a la Pink FLoyd. Wybrany na singiel I`m Starting My Life Today stawiał na blues rock, a dwuminutowy Emotion to miniatura z niby- chaotycznymi, ale tak naprawdę uporządkowanymi dźwiękami. Pleasure to schizofreniczne intro saksofonu i ksylofonu, co przywodziło na myśl produkcje Franka Zappy i jego Mothers Of Invention. Numer zaczynał się prog-rockowo, by nagle przejść w intrygujący blues-rock. W See podobać się mógł pulsujący bas współpracujący z saksofonem, do których podłączała się gitara solowa i (później) kapitalna solówka organowa. W Syphillissia rozmarzony klarnet przypominał klimat arabskich opowieści snutych przez Szeherezadę z "Księgi Tysiąca i Jednej Nocy" z którego w zakończeniu wybudzała gitarowa solówka do spółki z mocną sekcją rytmiczną. Płytę zamykał tytułowy blisko 14-minutowy The End Of My Life, łamiący schemat psychodeliczno-bluesowej konwencji całego albumu. Pierwsze dźwięki fletu od razu przywoływały konotacje z Jethro Tull, zaś wokal Trepaniera momentami do złudzenia przypominał Grega Lake`a z pierwszych dwóch płyt King Crimson. Oryginalny winyl pojawiał się na aukcjach po 300 dolarów. Sex już nie nagrali nic innego.
Warto pokusić się o zdobycie reedycji CD wydanej przez Progressive Line w 2002, na którą trafiły obie płyty. Serge Gratton grał potem w AOR-owym Leyden Zar (pierwszy album Leyden Zar 1981, nieco pod Gary`ego Numana).
| ALBUM | ŚPIEW, BAS, HARMONIJKA | GITARA | PERKUSJA, KSYLOFON | SAKSOFON, FLET |
| [1] | Robert Trepanier | Yves Rousseau | Serge Gratton | - |
| [2] | Robert Trepanier | Yves Rousseau | Serge Gratton | Perre `Pedro` Ouellette |
| Rok wydania | Tytuł |
| 1971 | [1] Sex |
| 1972 | [2] The End Of My Life |
