Amerykańska grupa powstała w 1982 w Cleveland. Nazwę zaczerpnięto od francuskiego obosiecznego miecza, symbolizującego "Moc i Grację". Ekipa zadebiutowała na składance "Cleveland Metal" wytwórni Clubside Records utworem Go Down Fighting. Kompilacja miała za zadanie promować młode podziemne grupy ze stanu Ohio, a obok Shok Paris znalazły się na niej także kawałki Breaker, Black Death, Sacred Few, Mistreater, Cerberus, Sorcerer i Jagged Edge. Sampler świetnie się sprzedawał, a ponieważ dystrybuowano go na całe USA, o formacji zrobiło się dość głośno, co było swoistą przepustką do większej niż tylko lokalnej kariery. Go Down Fighting tak zainspirował młodego miłośnika metalu Billy`ego Petersa, że założył wytwórnię płytową Auburn Records i od razu zaproponował Shok Paris kontrakt, na co członkowie formacji z radością przystali. Niestety pojawiły się problemy z ówczesnym wokalistą - Buddy McCormac zachowywał się skandalicznie podczas występów klubowych. To spowodowało, że opuścił kapelę i założył później grupę Sabre. Jego następcą został Victor Hicks z zespołu Banger, grającego covery Judas Priest, Van Halen, Ozzy`ego Osbourne`a i Mötley Crüe. Po przyjęciu nowego śpiewaka okazało się, że zespół musi jak najszybciej wejść do studia, gdyż goniły go terminy. Debiut był pierwszą pozycją w katalogu Auburn Records, a muzycy swoje fascynacje skierowali na ścieżki przetarte przez Riot (Run But Don`t Hide), Kiss (Burn It Down) i Accept (Battle Cry). Płyta była typową amerykańską produkcją tamtych czasów - chropowate surowe brzmienie połączono ze spontaniczną i żywiołową muzyką. Zaczynało się nietypowo - od instrumentalnego Marsielles De Sade, w którym wyczuwało się pewność siebie i zgranie ekipy. Do najciekawszych utworów należały: wolniejszy On A Wing And A Prayer oraz Chosen Ones z rycerskim motywem przewodnim gitary i maidenowskimi wstawkami. Hicks śpiewał ostro, nie obawiając się krzyku i gdy dochodził do głosu, gitary lekko schodziły na drugi plan. Shok Paris z jednej strony zaprezentował metal klasyczny, a z drugiej potrafił dodać sporo elementów typowych dla hard rocka, ale nie takiego znanego z amerykańskiego radio. To słychać w Caged Tiger i Never Say Why, w których zawarto sporo naleciałości tradycji angielskich. Za to bardzo amerykański był tytułowy Go For The Throat odegrany w dostojnym tempie, ale drapieżnie zaśpiewany. Wytwórnia zapewniła dobrą realizację brzmienia, które cechowała klarowność i brak surowizny prymitywnego mixu. Warto podkreślić wspaniale ustawioną sekcję rytmiczną, której ekspozycja była ze wszech miar słuszna, gdyż Berkshire i Sabo robili znacznie więcej niż można by oczekiwać w przypadku tego nieskomplikowanego grania. Kawałki oparto bowiem na prostych riffach, ale też i melodiach przepełnionych ognistym temperamentem muzyków. Głos Hicksa był hybrydą stylów Dio, Bonneta, Gillana i Halforda. Album sprzedawał się świetnie - w ciągu pierwszych miesięcy zakupiono 10 000 egzemplarzy i powstała konieczność dodatkowego tłoczenia. Grupa promowała materiał na koncertach w Cleveland, Detroit, Nowym Jorku i Cincinnati. Przez szereg lat płyta była poszukiwana przez kolekcjonerów. W 1993 Reborn Classics wydała bootleg, na którym znalazła się Pantera z Metal Magic i własnie Shok Paris z [1], ale był to słaby jakościowo kompakt. Obecnie można się delektować oficjalną reedycją z 2004 z bonusami w postaci wersji Go Down Fighting ze składanki "Cleveland Metal", Street Of Pleasure z kompilacji "Metal Madness 1" oraz siedmiu utworów w wersji live.
Już pod koniec 1985 gotowy był materiał na drugą płytę. Formacja właśnie szykowała się do wejścia do studia, ale nastąpiło coś nieoczekiwanego. Bill Peters - chcąc pomóc chłopakom w sobie tylko wiadomy sposób - załatwił im kontrakt z dużą międzynarodową wytwórnią I.R.S. Records. Umowa została podpisana i wtedy zaczęły się schody. W wyniku biznesowo-technicznych haków, Shok Paris nie mogli wydać nic nowego. Aby świat o nich nie zapomniał, muzycy umieścili utwór Marseilles De Sade / Battle Cry na składance "The Wild Bunch", która była dodatkiem kasetowym do magazynu "Hit Parader". Ukazała się ona w 1985, a zespół znalazł się tam w doborowym towarzystwie z Agent Steel, Anthrax, Lääz Rockit, Slayer, Megadeth, Lizzy Borden, Jag Panzer, Abbatoir i Blacklace. Ponadto w tym samym roku numer Street Of Pleasure ukazał się na pierwszej części samplera "Metal Madness", wydanego przez New Renaissance Records obok kawałków Knightmare 2, Assassin, Scarlet Angel, Hellion, Max, Vice, Prophet, High Risk i Sixty-Nine. Shok Paris nie zaprzestawał działalności koncertowej, podczas której kwintet szlifował swój warsztat techniczny. W 1987 zakończyły się kłopotliwe sprawy biznesowe i panowie weszli do studia nagrań z nowym perkusistą Janem Rollem. [2] to prawdziwe wyżyny kompozycyjnej metalowej wirtuozerii. Dziś ten krążek cieszy się zasłużenie kultowym statusem, a swym wyrafinowaniem zdecydowanie przebijał debiut. Muzyce nadano charakter dynamiczny i wzbogacono o wspaniałe melodie. Ten dynamizm przełożył się na moc i to była płyta US Powerowa przy jednoczesnym zachowaniu chwytliwości heavy metalu. Olbrzymi urok kompozycji stanowił o sile i unikatowości tego wydawnictwa. Utwory były łatwo przyswajalne i nadzwyczaj melodyjne, poparte mocnym surowym brzmieniem. Całość była wyrównana, a Hicks dał upust swoim możliwościom głosowym, odpowiednio budując nastrój i dramaturgię muzyki zawadiackim rockowym zacięciem. Elegancki dramatyzm i swoista podniosłość cechował znakomite Tokyo Rose i Fallin` For You, zaś epicko zarysowany melancholijny Castle Walls wzbogacono o wysmakowane partie gitary akustycznej. Ken Erb szarżował agresywną solówką w bojowym i wzmocnionym chórkami On Your Feet. Wszystkie najszybsze numery wypadły tu znakomicie i sztandarowym z pewnością był potężny Exhibit A o specyficznej wieloznacznej atmosferze i kuszącym wokalu Hicksa. Reszta utworów (Steel And Starlight, Rocked Outta Love, Streets Of Pleasure) było nieco wolniejszych i zachowując powermetalowy styl riffów budowano całość na heavy metalu z debiutu i korzystając z lekko zarysowanych elementów stylu stadionowego rocka. Brzmienie klarowne i pozbawione brudu dźwiękowego, choć można by sobie życzyć głębszego brzmienia gitar. Płyta odniosła oszałamiający sukces i sprzedała się niemal na pniu. Shok Paris zakontraktowali kilka dużych tras promocyjnych, ale znów nastąpiły problemy z perkusistą - Jan Roll opuścił bowiem grupę z powodu problemów rodzinnych. Zespół w pośpiechu przesłuchał 24 perkusistów, aż w końcu wybrano 18-letniego Dana Simmonsa.


Skład z [3]. Od lewej:Kel Berkshire, Eric Marderwald, Ken Erb, Victor Hicks, Danny Simmons

Po krótkim odpoczynku zespół nagrał [3]. Wytwórnianie żałowała pieniędzy na reklamę i zapowiadała dzieło jeszcze lepsze niż [2]. Jednak jak się okazało, trzeci album stanowił najsłabszą pozycję w dorobku Shok Paris. Zawierał kilka numerów dobrych i masę przeciętnych. Miało się wrażenie, że zespół spuścił z tonu, jakby trochę zrezygnowany i przytłoczony. Może miały na to wpływ zmiany managementu oraz naciski I.R.S. i producenta Kerina Beamisha, który zarejestrował płytę z takim a nie innym brzmieniem oraz przemycił do muzyki Shok Paris swoje pomysły. Własnie produkcja była największym mankamentem wydawnictwa - zniknęła gdzieś moc, głębia, surowość, prysnął ten niesamowity klimat. Wszystko było "ładne" i komercyjnie wypolerowane. Kawałkom zabrakło siły przebicia i świeżych pomysłów. Nie zawiódł jedynie Victor Hicks, nadal śpiewający z wielkim zaangażowaniem. Najlepszymi utworami były Memories, The Heat And The Fire, In The Dark oraz Concrete Killers. Formacja wyruszyła na dwie trasy promocyjne - odpowiednio z Savatage i Lizzy Borden. Grała głównie nowe kawałki, a jak brzmieli na żywo można się przekonać słuchając [4], zawierającej 15 utworów, z czego siedem pochodziło z [3]. Zabrzmiały one ciężko i "brudno", całość odrobinę szybciej zagrano. Co z tego, że trzeci album sprzedał się świetnie, skoro wzbogacili się na tym tylko szefowie I.R.S., muzykom oddając ochłapy. Członkowie zespołu nie mogli wyżyć z muzyki, musieli nadal ciężko pracować w innych zawodach. Doszło do tarć w zespole, w wyniku czego została przeprowadzona rozmowa z szefostwem I.R.S. Records. Ponieważ nie osiągnięto porozumienia, Hicks opuścił szeregi Shok Paris, co doprowadziło do rozpadu kwintetu.
W 1996 Hicks znudzony bezczynnością postanowił wrócić do muzycznego biznesu. Wraz z gitarzystą Georgiem Miholovichem i znajomymi jeszcze z czasów Banger (basistą Nickiem Gryszką i perkusistą Georgem Bordenem) założył Aftershok. Pierwszy album tego projektu - Unfinished Business z 2002 - został wydany i rozprowadzony przez sam zespół. Mimo upływającego czasu, Vic nadal śpiewał znakomicie, a jego maniera wokalna przypominała nieco Dio. Brzmienie było dobre, selektywne i mocne. Remember czy Yesterday`s Gone mogłyby z powodzeniem trafić na krążek zreaktywowanego Shok Paris. Instrumentaliści nie nadużywali swoich umiejętności, a ich gra była wyważona i oszczędna. Utwory utrzymano raczej w średnich tempach. Podobnie było na drugim albumie Aftershok Burning Chrome z 2005, jeszcze lepszym niż debiut (na trzecim krążku Detonate z 2016 Vic już nie zaśpiewał).
W 2004 nastąpił reunion Shok Paris. Po 20 latach od wydania debiutu zespół zagrał dwa koncerty (po raz pierwszy w Niemczech) na festiwalu "Bang Your Head" w Balingen w składzie: Hicks, Erb, Berkshire, Roll oraz Georg Miholovich. Sabo zmarł na atak serca 16 marca 2007 w wieku 46 lat, a Kenneth Erb zmarł 14 grudnia 2023.

ALBUM ŚPIEW GITARA GITARA BAS PERKUSJA
[1] Victor `Vic Hix` Hicks Kenneth Erb Eric Marderwald Kel Berkshire Bill Sabo
[2] Victor `Vic Hix` Hicks Kenneth Erb Eric Marderwald Kel Berkshire Jan Roll
[3] Victor `Vic Hix` Hicks Kenneth Erb Eric Marderwald Kel Berkshire Danny Simmons
[5] Victor `Vic Hix` Hicks Kenneth Erb John Korzekwa Ed Stephens Donovan Kenaga

Ed Stephens (ex-Civil Disobedience, ex-Abdullah, ex-Byron Nemeth, ex-Vindicator, Vanik, Ringworm, Shed The Skin, Violent Night)

Rok wydania Tytuł TOP
1984 [1] Go For The Throat
1987 [2] Steel And Starlight #27
1989 [3] Concrete Killers
2004 [4] Z Rock - Live In Dallas 1989 (live)
2020 [5] Full Metal Jacket

          

Powrót do spisu treści