
Włoski zespół powstały w 2013 w Conegliano. Zadebiutował w 2014 demówką "Between The Devil And The Deep Blue Sea". Wydany przez Stormspell Records album udowadniał, że epigonów Running Wild nie należało szukac tylko wśród Lonewolf, Alestorm i Blazon Stone. Zresztą część partii perkusji nagrał tu gościnnie sam Ced z tego ostatniego zespołu. Muzyka, teksty i okładka wprost odnosiły się do klasycznego pirackiego okresu w działalności Running Wild. Te znane i powszechnie lubiane kasparkowe motywy przedstawiono w zgrabnie zaaranżowanych kompozycjach, gdzie oczywiście nie było mowy o oryginalności. Gra gitarzystów nie budziła wątpliwości - byli to zgrani ze sobą muzycy, wzajemnie wspierający się w niezłych solówkach i potrafiący nawet wymyślić kilka własnych zagrywek. Zabrakło jednak pirackiej mocy, wszystko zagrano trochę za lekko i za ostrożnie. Kolejne kontrowersje dotyczyły wokalisty - Marco Salvador miał płaski głos bez wyrazu i korsarskiego zadziora. Tu potrzebny był ktoś z przepalonym rumem gardłem - ktoś kto na tle zwiewnych gitarowych zagrywek zachęciłby słuchacza do chwycenia za kordelas i ruszenia do abordażu. Także chórki wypadły skromnie i ta wspierająca kapitana załoga wypadła zbyt rachitycznie. Zabrakło również zdecydowanego killera, takiego by wiatr zadął w żagle pirackiego okrętu - te wyrównane tempa sprawiały chwilami wrażenie, że kwartet grał ponownie to samo kilka minut wcześniej. W zasadzie najbardziej zapadał w pamięć umieszczony na końcu Black Bart - głównie z powodu kilku dynamicznych riffów podpatrzonych u Ceda. Niestety wokalista tu już zupełnie opadł z sił i wydawał z siebie słabe dźwięki. Nie było w tym wszystkim pazura, ale fani Running Wild i tak mogli to łyknąć - zwłaszcza, że przez długie lata sam Kasparek proponował gnioty w rodzaju Shadowmaker.
Po bardzo długiej przerwie ukazał się [2], nagrany w przemeblowanym składzie. Ta wyprawa w ostatecznym rozrachunku nie przynosiła łupów większych niż w 2016. Lorenzo Nocerino miał głos łagodny i delikatny miejscami jak pianka do golenia i trudno, by siał postrach wśród załóg napadniętych statków. To śpiew sympatyczny, ale może w innych gatunkach melodyjnego metalu, na przykład w power z klawiszami, tutaj ta maniera kiepsko korespondowała z kasparkowymi riffami, zresztą jak zwykl ogranymi (Granite Heart, Brethren Of The Coast). Trzeba podkreślić, iż Raise The Black to bardzo blady początek jak na wciągnięcie pirackiej flagi na maszt. Melodie i riffy mało ekscytujące, zresztą zagrali to co mieli już przygotowane przez lidera Franceschiego. Takie numery jak Headless Rider to druga liga w stosunku do Blazon Stone. Nudno toczył się pozbawiony większych wzlotów Dead Men Tell No Tales, a radośnie skoczny The Battle Of Texel z folkowymi elementami pozbawiony był realnej energii. Na koniec dłuższy Invincible Armada - lepszy od reszty, z pompatycznymi epickimi partiami i z realnie kasparkowymi natarciami. Ostatecznie nie było to jednak pełne wypłynięcie na powierzchnię, gdyż wcześniejsze mielizny pozostawały i tak w pamięci. Zamiast pirackiej męskiej wyprawy powstał raczej rejs wycieczkowy po Morzu Śródziemnym dla japońskich turystów.
| ALBUM | ŚPIEW | GITARA | GITARA | BAS | PERKUSJA |
| [1] | Marco Salvador | Ricardo Galante | Andrea Franceschi | Enrico Santin | |
| [1] | Lorenzo Nocerino | Marco Salvador | Enrico Antonello | Andrea Franceschi | Fabio Tomba |
Lorenzo Nocerino (ex-Jenocress, Ascendants Of Kings), Enrico Antonello (ex-Burning Black)
| Rok wydania | Tytuł |
| 2016 | [1] Wild Waves |
| 2023 | [2] Brethren Of The Coast |
