
Amerykański zespół powstały w 2008 w Denver przez muzyków lokalnej sceny zafascynowanych latami 80-tymi w metalu, przy czym z podejściem wybiórczym i jednoznacznie określonym. Debiut był niczym innym jak tylko wysokoenergetyczną wersją wczesnego Motörhead na sterydach. Wokalista Reed Bruemmer przybrał maskę młodego Kilmistera i momentami dosłownie można było go pomylić z Lemmy`m. Proste brudne granie z wypruwającym sobie żyły perkusistą Tice`em, niezmordowanym od pierwszej do ostatniej sekundy. Treściwie krókie numery gwarantowały kapitalną zabawę, a podlane piwem hity goniły kolejne. Chyba nawet sam Lemmy w tamtym czasie zapomniał, jak się robiło takie chuligańskie i bezczelnie wpadające w ucho numery. Gitarzysta Kris Wells przypominał stylem Eddiego Clarke`a, zasypując lawiną prostych ciętych riffów, nie siląc się na żadne zaskoczenia czy urozmaicenia. W pamięć zapadał wstęp do I Am the Demon, nasuwający skojarzenia z nieśmiertelnym Overkill oraz masa refrenów wykrzykiwanych z pełnym przekonaniem i jedynie zabrakło uwypuklenia basu, wyeliminowanego gdziś w procesie produkcji. Wielką zaletą krążka był brak odniesień do komercyjnego rock`n`rolla czy też monotonnych tasiemcowych numerów z gniewnymi monologami, z których czasem znany był Motörhead. Jedno zachwianie przy okazji słabszego I Can`t Die, ale to wrażenie zacierały nacierające killery w rodzaju Dead Ripper i Never Twice. Płyta skierowana do ściśle określonego grona słuchaczy - tych, którzy od paru dekad czekali na powrót Kilmistera do korzeni.
| ALBUM | ŚPIEW | GITARA | BAS | PERKUSJA |
| [1] | Reed Bruemmer | Kris Wells | Jake Kauffman | Richie Tice |
| Rok wydania | Tytuł |
| 2011 | [1] Ride With Death |
