Norweski zespół założony w 1998 w Honefoss przez członków hardcore`owego Lash Out. Właściwym debiutem był wydany w 2000 singiel Bandits At Six O'clock. Po podpisaniu kontraktu z małą wytwórnią FaceFront, muzycy przystapili do nagrywania albumu, który niestety niczym specyficznym się nie wyróżniał, a Norwegowie postanowili być stylistycznie krajowym Iron Maiden. Głos Johannessena w niższych partiach był niemal dokładną kopią maniery Dickinsona, własną tonację uzyskiwał dopiero w wyższych partiach. Maidenowe kompozycje przypominały najbardziej środkowy okres twórczości Harrisa i spółki. Bas Eriksena tworzył raczej tło, a gitarzyści nie prowadzili ze sobą dialogu. Krążek był wyrównany, ale można z niego było wyłowić bardziej interesujące momenty jak Demons & Diamonds i Enforcer. Na [2] kontynuowano "ajronowanie" jeszcze w większym stopniu. Pojawiły się charakterystyczne dla Iron Maiden solówki, a Johannessen stał się po prostu klonem Dickinsona. Powstawało pytanie jak daleko można się posunąć w kopiowaniu kogoś innego. Bad Boys wydawał się niemal wyciągnięty z Powerslave, co jednak nie odbierało mu pewnego uroku. Reszta była do zaakceptowania (Metallic Depression, We Will Survive), ale staranna produkcja nie potrafiły zastąpić interesujących i chwytliwych kompozycji. Była tylko ogólna profesjonalna poprawność w europejskiej tradycji grania tradycyjnego heavy.
Po pięciu latach zapowiedź ponownego nawiązania do stylu Żelaznej Dziewicy dawała nadzieję na kolejny krążek z wyższej półki. Niestety [3] zawodził kompletnie i to pod wszystkimi względami. Norwegowie przyzwyczaili fanów do niezbyt skomplikowanych, ale atrakcyjnych melodii, chwytliwych refrenów i udanych solówek - jak również do riffów Iron Maiden, których Harris i spółka jeszcze nie zdążyli wymyślić. Tym razem kompozycje stanowiły jedynie zbiór mało czytelnych i zupełnie pozbawionych pomysłu nagrań w pozbawionym klarowności i muzycznego sensu stylu. Utwory zlewały się w jeden wielki potok amatorskiego heavy metalu i zapamiętywalny był właściwie tylko refren z Black Horde. Z czasów debiutu pozostali tylko wokalista i basista, a Holt i Halleland nie bardzo wiedzieli jak tu grać. Nie wiadomo było, gdzie podział się ten Johannessen, który na pierwszej płycie śpiewał wtórnie, ale uroczo w dickinsonowskiej manierze. Kroplą przelewającą czarę była produkcja płyty, związana z problemami w studio przy masteringu. Gitarom nadano charczące i rozmyte brzmienie, bas burczał, a w tej ogólnej papce ginęła perkusja Moe. Jeśli miał to być mix nowoczesny, to zupełnie pominięto kwestię sterylności i odpowiedniego wymodelowania. Gdyby album nagrali nowicjusze, można by nawet ten fakt zaakceptować. Ta płyta - w takiej formie i z taką treścią - nie powinna się ukazać.

ALBUM ŚPIEW GITARA GITARA BAS PERKUSJA
[1] Tony `Thunder` Johannessen Frank Johannessen Cato Syversrud Morten `Morty Martial` Eriksen Vegard Waske
[2] Tony `Thunder` Johannessen Frank Johannessen Geir Marius Halleland Morten `Morty Martial` Eriksen Ole Kristian Lovberg
[3] Tony `Thunder` Johannessen Per Erik Holt Geir Marius Halleland Morten `Morty Martial` Eriksen Stig Moe


Rok wydania Tytuł
2002 [1] Demons And Diamonds
2006 [2] Love & Destruction
2011 [3] Dung Idols

    

Powrót do spisu treści