Kanadyjska grupa założona w 1980 w Montrealu. Przez niemal całą pierwszą dekadę istnienia niczego nie osiągnięto, jeśli nie liczyć demówki "Thunder Rider" w 1988. Dopiero na początku 1989 udało się zebrać fundusze na nagranie płyty i wydać ją własnym kosztem pod logiem fikcyjnej wytwórni Dance Planet. Była to właściwie EP-ka - sześć utworów nie trwało nawet pół godziny. Kompozycje sadowiły się w konwencji epickiego heavy, ale dalekiego od potęgi amerykańskich odpowiedników w rodzaju Legend czy Cirith Ungol. W tej muzycy mocno uwypuklono również wpływy Judas Priest z późnych lat 70-tych, wczesnego Iron Maiden i Cloven Hoof. W jakiś sposób tej ekipie udało się wydać w 1989 krążek ignorujący wszelkie ówczesne osiągnięcia US power i speed metalu. Lider John Blackwing był niezwykle intrygującą postacią, grając również na klawiszach i flecie, a w jego głos z pewnością wsłuchiwał się z pewnością młody Mike Scalzi - późniejszy lider The Lord Weird Slough Feg. Paradoksalnie po wydaniu albumu, formacja rozpadła się - krążek wznowiono na CD w 1997 z dwoma bonusami: For Christ`s Sake i Preacher.
Po wielu latach Thunder Rider postanowili spróbować swoich sił po raz drugi na fali wznoszącej ponownego zainteresowania klasycznym metalem. Na [2] w studio kwartet wspomogli dwaj klawiszowcy: Roberto Deus i Luc Dufresne. Także ten materiał zrealizowano ze środków własnych - zdecydowano się podjąć styl z debiutu, tylko w formie bardziej złożonej i wykwintnej. Wykorzystano atmosferyczne przerywniki i podobnych efektów zabrakło niestety na płycie sprzed 15 lat. Ta kapela z pewnością mogła podejść fanom Manilla Road, Adramelch, Doomsword i Dark Quarterer. Do najjaśniejszych punktów płyty należały Thy Kingdom Come, Death Angel, Heavy Metal Wizzard i Dark Castle. Od tamtej pory niestety grupa milczy.