Niemiecki zespół powstały w 2004 w Heidelbergu. Nazwa nawiązywała do imienia bohatera powieści literackiej "Moby Dick" Hermana Melville’a z 1851. Ahab był kapitanem okrętu wielorybniczego, przeklęty przez swoją nienawiść do białego wieloryba. Właśnie o jego losach opowiadał pierwszy album, a wzburzone morze funeral doomu oczekiwało swoimi spienionymi falami na wszystkich śmiałków, którzy byli w stanie podjąć wyzwanie i zaciągnąć się na niewdzięczną służbę wielorybnika. [1] wymagał całkowitego skupienia i cierpliwości, gdyż bez tych przymiotów nie należało budzić morskich demonów. Zespołowi tylko na tej płycie uzyskał tak przygnębiający klimat zatracenia i tragedii. Póxniej okazało się, że było to jedyne dokonanie Ahab bez czystych wokali. Daniel Droste masakrował niskim gardłowym growlingiem, który był w stanie roznieść kadłuby statków niczym cios narwala. Był to warkot niemal całkowicie niewyraźny
, ale idealny dla maniaków gatunku. Urozmaicenie stanowiły okazjonalne melorecytacje oraz sample z filmu "Moby Dick" z 1956. Wraz z potężnym wokalem szła majestatyczna i ultra-wolna perkusja, brzmiąca niczym dudnienie dochodzące z głębin oceanu. Pogrzebowe tempa z rzadka przeplatano podwójną stopą. Gitary również wydawały się przytłoczone ciężarem oceanicznych wód, wpasowując się świetnie w pracę perkusji. Wraz z ociężałymi riffami szły też dla kontrastu delikatne melodie i solówki, które kreśliły pełne spokoju morskie pejzaże. Całości dopełniają schowane w morskiej toni klawisze. Całość brzmiała płynnie i kołysząco, na podobieństwo morza. Ostatecznie ten funeral doom był nieco odmienny od australijskiego Mournful Congregation, fińskiego Skepticism czy angielskiego Esoteric. Przede wszystkim to nie było granie nastawione na minimaliz,, a duchota i aura śmierci była ściśle powiązana ze świadomością potęgi oceanu, który (mimo że pełen życia_ jest również masowym grobem dla niezliczonej ilości marynarzy. To ogarniające słuchacza przeświadczenie stanowiło o sile tego albumu. W ramach funeral doomu, debiut Ahab po prostu nosił znamiona doskonałości.
[2] oparto na prawdziwej historii statku wielorybniczego "Essex", który w listopadzie 1820 został zatopiony w wyniku ataku kaszalota. Zatopienie nastąpilo 3700 km na zachód od Ameryki Południowej, a załoga ewakuowała się na trzech łodziach ratunkowych, które później zostały odseparowane. W swpjej książce "Narrative of the Most Extraordinary and Distressing Shipwreck of the Whale-Ship Essex”" z 1821 pierwzy oficer Owen Chase opisywał jak później doszło do aktów kanibalizmu w celu przeżycia (ta ksiązka właśnie stała się inspiracją dla późniejszej powieści Hermana Meville`a). Na drugim albumie Ahab nie schodził na ląd, ale z mocno pokiereszowanego przez wieloryba okrętu przesiadł się na tratwę. Grupa zdecydowała się wpłynąć na spokojniejsze i płytsze wody, w rezultacie zabrakło nieco absolutnej głębinowej ciemności. W zamian kwartet oferował kilka promyków światła i więcej tlenu. W porównaniu do poprzednika, materiał był melancholijny i stonowany, choć ekipa ani na moment nie przestawała grać funeral doomu. Efekt ten osiągnięto przede wszystkim przy pomocy długich i rozmytych partii gitary (końcówka Tombstone Carousal). W wielu miejscach Droste zaśpiewał czystym wokalem, wchodzącym niemal w natchniony eligijny charakter (nieco pod Kostasa Panagiotou z Pantheist). Przebić debiut okazało się zadaniem niełatwym i być może dobrze się stało, że Ahab nie próbował dokonać tego za wszelką cenę, co mogłoby się to skończyć zakopaniem w pokładach mułu zalegających na dnie oceanu. W zamian zaprezentowano kompozycje w stylu Yet Another Raft Of The Medusa, w której podział na kilka części był aż za nadto słyszalny. Wpierw akustyczne wprowadzenie, potem podniośle wibrujące gitary, wokal, przejścia z jednej tonacji w drugą i w końcu pogrzebowa perkusja.
[3] nawiązywał do jedynej ukończonej powieści Edgara Allana Poe z 1838 "Przygody Artura Gordona Pyma". Młody Artura postanawia ukryć się na pokładzie statku "Grampus" i od tego momentu przydarzają mu się niezwykłe przygody - jest świadkiem katastrofy morskiej, buntu i kanibalizmu. Podróż rozpoczynała się niczym konwencjonalna wyprawa morska, która z biegiem czasu stawała się coraz bardziej osobliwa i trudna do sklasyfikowania w ostatnich rozdziałach, łącznie z religijnym symbolizmem i zagadnieniem teorii pustej Ziemi. Album oparto na doomowym fundamencie, ale z elementami progresywnymi i orientalnymi smaczkami (zwłaszcza w warstwie gitarowej). Daniel Droste obok głębokiego growlingu oferował czysty wokal, szept i obłąkańczy krzyk. Na myśl przychodziły tym razem amerykański Evoken, a nawet wczesna Anathema. Ekipa zręcznie splatała swego rodzaju mistycyzm i ciekawe rozwiązania do sprawdzonego doomowego schematu, ale jednak to nie było to samo co kiedyś. Utwory w większości były uduchowione i wręcz romantyczne, zdecydowanie mniej depresyjne czy funeralowe. Udało się natomiat stworzyć udany klimat nostalgii i osamotnienia za pomocą wspomnianych czystych wokali, akustycznych przerywników i chwytliwych melodii (końcówka Aeons Elapse). Mocną stroną było brzmienie - soczyste, selektywne, szczególnie robiące wrażenie w ciepłych i nieco surrealistycznych gitarowych harmoniach. [4] dotyczył powieści "Szalupy z Glen Carrig" Williama Hodgsona z 1907, opisującą losy rozbitków, którzy musieli nie tylko stanąć oko w oko z nieznanym, ale i stoczyć niejedną walkę z morskimi stworami (krwiożercze kraby-giganty, ogromne głowonogi) przy użyciu karkołomnych forteli. Była to niestety płyta nieudana, którą wypełniła rozwodniona mieszanka doom/deathu i dziwacznego post-rocka. Tym razem czyste wokale zestawiane z plumkaniem wywoływały zniechęcenie i ciężko było dotrwac do końca płyty.
Na szczęście Ahab wrócił do formy po ośmiu latach przerwy na [5], nawiązującym do powieści Juliusza Verne`a "Dwadzieścia Tysięcy Mil Podmorskiej Żeglugi" z 1969. Te 66 minut zabierało słuchacza do podwodnych zjawiskowych miejsc i istot, podziwiając rozległe oceaniczne pejzaże. Każda z siedmiu kompozycji wykorzystywała różne elementy, które hipnotyzująco wprowadzały melodie bólu, rozpaczy i samotności. Monumentalne funeral doomowe brzmienia skondensowano z uduchowionym czystym wokalem już w Prof. Arronax Descent Into The Vast Oceans. Razem z Profesorem Arronaxem słuchacz gwałtownie zagłebiał się w otchłań oceanu, aby już po chwili znaleźć się na spokojniejszychwodach wraz z czystym śpiewem i te lamenty Daniela Droste wraz z odpowiednio zharmonizowanymi instrumentami, dopasowywały się momentalnie do nastroju głebin. Wśród psychodelicznej otchłani, załoga docierała aż do dna i kroczyła w rytm potężnych riffów w Colossus Of The Liquid Graves. Szybsze agresywne dźwięki zostały spowite grobowym marszem z pogranicza post-rocka. Podczas tej melodii jakby sama okładka albumu stworzona przez Sebastiana Jerke poruszała się z tempem nadanym przez zespół. Krążek stanowił wypadkową wszystkiego, co dotąd stworzyli niemieccy nosiciele zagłady. Całość kipiała od wielu różnych stylów. Mobilis In Mobili to złowrogie motto kapitana Nemo, a narastająca cisza, która towarzyszyła podczas zanurzania się w odmęty, aż dzwoniła w uszach, aby po chwili uderzyć doom/deathowym brzmieniem. Pompatyczne i zagadkowe gitary doskonale obrazowały odczucia towarzyszące przy poznawaniu postaci kapitana oraz jego motywu zemsty na Anglikach ("ruchome w ruchomym" - taki miał być Nautilus podczas taranowania okrętów). Transowe dźwięki The Sea As Desert wprowadzały spokojne fale post-rocka, które zostawały po chwili wzburzone kakofonicznym atakiem funeral doomu. Dziesięciominutowa niekończąca się tułaczka po podmorskiej pustyni zatapiała umysły załogi jak ruchome piaski przesiąknięte desperacją i zemstą. A Coral Tomb to grobowiec znajdujący się na samym dnie Rowu Mariańskiego wraz z innymi poszukiwaczami podwodnych przygód. Zespół raczył przy okazji prawdopodobnie najbardziej melodyjną częścią tego albumu. W Aegri Somnia załogant stawał w szranki ze swoim własnym umysłem, próbując się oprzeć nawiedzającym go przerażającym halucynacjom. Lekki podkład instrumentalny był tylko sepią, pod którą skrywało się prawdziwe zagrożenie, podczas gdy wyłaniające się z mroku ryki wokalisty powodowały gęsią skórkę. Monstrualne brzmienia spod przerażających gitar wywoływały niepokój wobec narastającej zagłady. W The Maelstrom następowała całkowita utrata samoświadomości - numer nie tylko majestatycznie podsumowywał nową płytę, ale także całą spuściznę Ahab nazwą na cześć wielkiego wiru wodnego. Termin ten był wspominany w każdym tekście od wcześniej wspomnianych pisarzy. Tutaj podczas ostatecznej batalii Nautilusa i załogi z gargantuicznym wirem, następował "pojedynek" na głosy między Danielem Droste a Gregiem Chandlerem z Esoteric. Agresywne zniekształcone krzyki i warknięcia dobitnie przedsyawiały wielkość wiru. Ostatecznie punktem kulminacyjnych było pochłonięcie dusz i ciał przez nieskończoną otchłań głębin. Ten koncept to charakterystyka ludzkiej natury w trudnych warunkach, przegrana walka z naturą i chwytanie się nadziei na ocalenie resztką sił.
Stephan Adolph pojawił się w 2018 w składzie Midnattsol. Cornelius Althammer bębnił w Maladie oraz sludge/grindcore'owym Ekranoplan (Hypnopaedia w 2018).
ALBUM | ŚPIEW, GITARA, KLAWISZE | GITARA | BAS | PERKUSJA |
[1] | Daniel Droste | Christian Hector | Stephan Adolph | Cornelius Althammer |
[2-6] | Daniel Droste | Christian Hector | Stephan Wandernoth | Cornelius Althammer |
Daniel Droste / Chris Hector (obaj ex-Penetralia, Midnattsol), Cornelius Althammer / Stephan Wandernoth (obaj Dead Eyed Sleeper, ex-Legacy/GER)
Rok wydania | Tytuł |
2006 | [1] The Call Of The Wretched Sea |
2009 | [2] The Divinity Of Oceans |
2012 | [3] The Giant |
2015 | [4] The Boats Of The Glen Carrig |
2020 | [5] Live Prey (live) |
2023 | [6] The Coral Tombs |