
Hiszpańska grupa założona w 2013 w Grado przez muzyków Avalanch. Alberto Rionda nie zamierzał robić sobie długich muzycznych wakacji - do nowego projektu zaprosił kolegę z Avalanch Chez Garcia i dwóch członków Amadeüs. Alqumia przedstawił miejscami zadziwiający zestaw zróżnicowanych kompozycji z kilku podgatunków powermetalu. Kwintet poszedł śladami Opera Magna w rozbudowanych z przepychem symfonicznie zaaranżowanych El Lobo Y El Arca i La Cuna De Arce, w których progresywne pulsujące zagrywki gitarowe przechodziły w dostojne melodie o sporym ładunku emocji. Emocjonalny latino powermetal w Dama Oscura wzmocniony mocniejszymi akcentami gitarowymi, a w refrenie było romantycznie. Centralnie umieszczony Divina Providencia zaaranżowano skromniej i z wolniejszą częścią drugą. Pierwsza gitarowa solówka była stanowczo za krótka, a drugie po prostu przeszywała serce i przypominała Carlosa Santanę. Środkowa część albumu łagodniejsza i długi Claro De Luna to miejscami oniryczna poetycka kompozycja wypełniona aktorskim śpiewem, wysmakowanymi aranżacjami i pięknymi rockowymi solówkami Riondy. Nieco mroku w łagodnej formie oraz nowocześniejszych zagrywek w Lagunas De Sal tworzyły razem frapujący numer o cechach progresywnych, gdzie najważniejszy był niepokojący klimat. Nieco lżejszego melodyjnego power w Aliento - utworze solidnym, choć wydającym się słabszym od poprzedzających. Fanfarowo galopujący w refrenie La Fuente Dorada nie był wcale taki prosty. Partie instrumentalne zwrotek zdradzały progresywne fascynacje Riondy i wykreowano fascynujący kontrapunkt z refrenem - w jakimś sensie ten kawałek był najbliższy temu co poprzednio oferował Avalanch. Zrobiony z rozmachem szybki Sacrificio po raz pierwszy na tej płycie lekko rozczarowywał samym refrenem, choć partie gitary soczyste i wysokoenergetyczne. Pompatycznie podsumowane w La Morada Del Alquimista - epickiej opowieści na granicy fantasy i to taki symfoniczny power, który był nadzwyczaj przyjemny w chwytliwym, choć archetypowym refrenie i intrygujący w różnorodnych smaczkach aranżacyjnych. Israel Ramos czarował, a gitarowa kreatywność Riondy ogromna i słychać, że sporo tu wykorzystał pomysłów, które w Avalanch raczej by się nie pojawiły.
Rionda sam wszystko zmixował i wykonał mastering. Wieloletnie doświadczenie zaprocentowało i brzmienie było kapitalne. Album doczekał się reedycji meksykańskiej dla Ameryki Południowej. Zespół zdobył także wielkie uznanie w Japonii, gdzie jednak wydanie krajowe pojawiło się dopiero w 2016 nakładem Rubicon Music. Sukces płyty zachęcił muzyków do kontynuowania działalności.
[2] to logiczna kontynuacja stylistyki obranej poprzednio. Bogate wysmakowane aranżacje symfoniczne sąsiadowały z elementami progresywnymi w melodyjnym szybkim Indomable. Wspaniale prezentował się romantyczny, ale zrobiony z rozmachem La Flor En El Hielo, był pierwiastek mrocznego heroizmu w Éxodo - rozgrywanego majestatycznie w wolno-średnim tempie, w bogatej aranżacji symfonicznej na planie pierwszym. Potężne i dalekosiężne wokale Ramosa doprawdy robiły wielkie wrażenie. Serię przepięknych utworów kontynuował nasycony heroizmem Caballero Blanco i tu zachwycić mogły niewymuszone partie w stylu neoklasycznym. Delikatny początek El Ocaso De Los Dioses z dominującym ażurowym planem symfonicznym także udany i wszystko dramatycznie wznosiło się ku niebu w miarę upływu czasu, by ponownie łagodnieć przy popisach solowych Riondy. Tytułowy Espiritual oparto na nieskomplikowanej chwytliwej melodii głównej, ale całość została obudowane znakomitymi partiami poszczególnych instrumentów. Elegancję w bujającym Vulnerable słyszało się nieczęsto, a absolutne zniszczenie zespół siał w kruszącym gitarowo Sol Negro i ta melodia była niezwykle nostalgiczna. Wreszcie Almas Unidas - świetna mieszanka klasycznego melodyjnego power i bezbłędnie dobranych elementów symfonicznych w neoklasycznym stylu. Powstał zestaw utworów pod względem melodii niezwykle atrakcyjny, pod względem wykonania dla większości zespołów hiszpańskich nieosiągalny, a aranżacje budziły po prostu głęboki szacunek. Zwracało uwagę mocniejsze zaakcentowanie partii klawiszowych o głębszym, barwniejszym brzmieniu, także gitara była nieco cięższa na tle wieloplanowego brzmienia. W 2016 Rionda namówił Ramosa na reaktywację Avalanch i Alquimia przeszedł w stan zawieszenia.
Leonel Duarte bębnił w powermetalowych Last Days Of Eden (Chrysalis w 2018 i Butterflies w 2021) oraz Herética (
Aún Hay Quien Llora w 2020 i El Hereje w 2021).
| ALBUM | ŚPIEW | GITARA | KLAWISZE | BAS | PERKUSJA |
| [1-2] | Israel Ramos Solomando | Alberto Rionda | Chez Garcia | Rubén Lanuza Calavera | Leo Duarte |
Israel Ramos / Rubén Lanuza Calavera (Amadeüs), Alberto Rionda (Avalanch), Chez Garcia (ex-Avalanch)
| Rok wydania | Tytuł |
| 2013 | [1] Alquimia |
| 2015 | [2] Espiritual |
