Arturo Falcone to urodzony w 1967 włoski wirtuoz gitary, będący nauczycielem m.in. Luki Turilliego z Rhapsody. Debiut nie był niczym szczególnym - sporo progresywnego shredu, mało ciekawy głos wokalisty, łagodniejsze kompozycje posiadały wręcz charakter ugrzecznionego amerykańsko zorientowanego rocka. Przez kolejne lata Falcone skoncentrował się na działalności jako muzyk sesyjny oraz szkolił młodych gitarzystów w dwóch szkołach w Trieście: Centro d'Arte Musicale Arena i Universite Popolare. 11 lat po wydaniu debiutu, gitarzysta przypomniał o sobie [2], zawierającym barwną mozaikę kompozycji z różnych gatunków muzycznych - od progresywnego rocka przez hard rock po neoklasyczny powermetal. Całość stanowiła niejako pretekst do zaprezentowania kunsztu technicznego lidera. Wokalnie płyta wypadła dobrze, choć występowały słabsze momenty, w których Piero Pattay jakby opadał z sił i tracił wiarę w to co robił - przynajmniej do momentu kiedy wspierała go gitara. Istotną role odgrywały klawisze, z którymi Falcone prowadził ciekawe dialogi instrumentalne. Ogólnie na płycie działo się sporo i zarzut eklektyzmu w tej różnorodności trudno by było obalić. Free Souls posiadał wyraźnie zaznaczoną melodię o cechach neoklasycznych z nutką progresji i kapitalną solówką. Spokojniejszy The Great Prophecy zawierał niepokojącą zwrotkę, rozjaśnioną prostym refrenem. Pozytywnie zaskakiwał Nothing More For Me w manierze Whitesnake, z kolei The Hidden Self orbitował wokół heavy/power z dodatkowymi ambicjami. Przeciętnie wypadła przydługawa ballada Sunset, z mało przekonującym wokalem i jakby ospałymi zagrywkami Falcone. Natomiast Don`t Fade Away posiadał duży ładunek emocjonalny z licznymi odniesieniach do klasycznego rocka - gitarowo rozegrano to wybornie, ze świetną wieloplanową realizacją. Dobrą passę kontynuował instrumentalny neoklasyczny Thunderbolt. Ponad 13-minutowemu Rise Beyond Pain najbliżej było do progresywnego rocka - trudna w odbiorze kompozycja mogła odstraszyć zwolenników prostszego melodyjnego grania. Warto jednak docenić wysiłki Falcone w kwestii wykonania tego kawałka. Przepiękny The Second Eclipse przywodził na myśl skojarzenia ze Snowman Rainbow i grą Blackmore`a. Wszystko klamrą spinał udany instrumentalny Virtual Lake. Album godny polecenia dla fanów gitarowych wirtuozów, choć mało zwarty stylistycznie. Na płycie wystąpili gościnnie wokaliści Göran Edman (ex-Madison, ex-Malmsteen) i Titta Tani, klawiszowiec Mystheria oraz flecista Manuel Staropoli.
Falcone milczał blisko 12 lat i na [3] oczywiście był zupełnie inny niż w 2009, ale wśród gości znaleźli się ponownie przedstawiciele włoskiego (i nie tylko) świata metalu, którzy współpracowali z nim na drugiej płycie. Gitarzysta przedstawił zestaw kompozycji w układzie podobnym do poprzedniego - mixu melodyjnego heavy metalu, hard rocka/AOR, i neoklasycznwgo powermetalu. Jego kunszt gitarowy nie podlegał dyskusji - jego eleganckiej gry i solówek słuchało się z niekłamanym podziwem, w dodatku w różnych konwencjach i stylach. Za to zawiedli nieco towarzyszący Arturo wokaliści i pozostali muzycy. Sekcja rytmiczna to duet mało znany, a jego rola z gruntu była ograniczona i podporządkowana wirtuozerskim atakom gitarowym lidera. Jako podstawowych wokalistów wymieniono Tittę Taniego oraz Masko Masneca (on śpiewał jeszcze na pierwszej płycie partie wspierające Morby`ego. Ten drugi posiadał głos nieco kontrowersyjny, jako że jego walory głosowe nie były zbyt interesujące. Tani także wypadł poniżej swoich możliwości - śpiewał poprawnie, lecz bez polotu, rzemieślniczo i jak na gwiazdę zbyt często statystował. Te kulejące wokale w prostszych rock/metal/AOR-owychnumerach tak nie raziła, jednak kiedy przychodziło zmierzyć się z coverem Malmsteena I`ll See The Light Tonight to klapa była całkowita przy tych zawstydzających fałszach (porównując do fenomenalnego natarcia wokalnego Jeffa Scotta Soto w oryginale). Słynny Göran Edman gościnnie zaśpiewał świetnie z soulowo/rockowym feelingiem w Straight To The Stars w stylu AOR. Co do pozostałych utworów, płyta dzieliła się niejako na dwie połowy. Pierwsza, bardziej metalowa, to więcej Ritchie Blackmore`a i Axela Rudi Pella (The Only One z kapitalnym popisem gitarowym, Secret Of Roswell z udziałem klawiszowca Mistherii, Black Fairy). Ten melodyjny metal środka z początku płyty wypadł naprawdę dobrze. Później wszystko brzmiało lżej i ugładzone numery AOR/hard rockowe w stylu The Only One, Gipsy Lady czy Paradise entuzjazmu, delikatnie mówiąc, nie wzbudzały. Jedynie malmsteenowy Sirens Of Darkness ożywiał końcówkę na moment, ale nawet tu refren niespecjalnie dobrano do rozdzierających ataków gitarowych w zwrotkach. Brzmienie dobre, ale to i wirtuozeria lidera to za mało, by ten album uznać w pełni za udany. Konkurencja od 2009 postawiła w podobnym graniu poprzeczkę bardzo wysoko i jednak Falcone ją tym razem strącił.

ALBUM ŚPIEW GITARA KLAWISZE BAS PERKUSJA
[1] Adolfo `Morby` Morviducci Arturo Falcone Alex Falcone Nataniele Flamigni Camillo Colleluori
[2] Piero Pattay Arturo Falcone Stefano Alessandrini Denis Baselli Giovanni Angiolin
[3] Masko Masnec / Titta Tani Arturo Falcone - Fabio Macini Sergio Sigoni

Adolfo Morviducci (ex-Airspeed, ex-Sabotage, Domine, ex-Time Machine)

Rok wydania Tytuł
1998 [1] Stargazer [jako ARTHUR FALCONE]
2009 [2] The Genesis Of The Prophecy
2021 [3] Straight To The Stars

    

Powrót do spisu treści