Włoski zespół powstały w 1986 we Florencji. Przez prawie pierwszą dekadę działalności udało się muzykom rozprowadzić zaledwie cztery demówki: Domine w 1986, Champion Eternal w 1989, Bearer Of The Sword w 1991 i Demo'94 w 1994. W skład formacji wchodzili wówczas: bracia Paoli, wokalista Stefano Mazzella, drugi gitarzysta Agostino Carpo i perkusista Carlo Funaioli. W 1992 z grupy odeszli Mazella i Carpo (ten drugi po latach założył Darking), a za mikrofonem stanął na czwartej demówce Simone Gazzola. Przełom nastąpił jednak dopiero po przyjściu Morby`ego (ex-frontmana power/speedmetalowego Sabotage) i kiedy w 1996 Enrico Paoli założył własną wytwórnię Dragonheart. Od początku muzycy zafascynowani byli literaturą spod znaku heroic fantasy, zwłaszcza ośmiotomowym cyklem angielskiego pisarza Michaela Moorcocka o Elryku z Melniboné. Elryk był ostatnim przedstawicielem niegdyś potężnego ludu Królów-Czarnoksiężników i chociaż sam był monarchą, nie władał już swymi poddanymi, którzy odwrócili się od swego przeklętego króla, kiedy zawiedziony w miłości Elryk zdradził swój lud podczas walki o stolice swego państwa Imryr. Historia o Elryku właśnie, tułającym się po różnych krainach oraz przemieszczającym się w czasie i przestrzeni, całkowicie zauroczyła muzyków Domine. 29 września 1997 ukazał się długo oczekiwany debiut (nakładem Dragonheart właśnie) i zwracał uwagę świetną grą Enrica oraz ciekawą barwą głosu Morby`ego. Wszystko rozpoczynało świetne intro Hymn z natarczywymi bębnami, "wyjącą" gitarą i towarzyszącym im szczękiem broni na tle wrzasków zarzynanych. Ten epicki klimat towarzyszył twórczości Domine przez cały okres kariery, a utwory stanowiły fantastyczną mieszankę muzyki i narracji. Takie kawałki jak 8-minutowe The Chronicles Of The Back Sword czy Army Of The Dead były nostalgicznym nawiązaniem do chwały metalu lat 80-tych. Atmosferę tworzyły również dystyngowane marszowe riffy Enrico, w paru miejscach skorzystano z gościnnego udziału klawiszowca Luciano Zelli. Fanom spodobały się najbardziej The Freedom Flight (poprzedzony krzykiem kobiety) oraz wspaniała ponad 12-minutowa epicka ośmioczęsciowa suita The Eternal Champion (z gościnnym udziałem Steve`a Sylvestra, lidera Death SS). W tym ostatnim kawałku uwidaczniała się siła głosu Morby`ego, który nie był najlepszym wokalistą na świecie, ale jego maniera przeciągania głosek i nosowa tonacja znakomicie pasowały do rozbudowanych aranżacji, zwłaszcza na tle akustycznych wstawek. Krytycy dopatrywali się w tej muzyce wpływów Manilla Road i amerykańskiego metalu lat 80-tych. Co prawda niektóre kompozycje były nieco nużące, a produkcja pozostawiała wiele do życzenia, jednak nie było wątpliwości, że na metalowym firmamencie pojawił się utalentowany zespół. Album zdobył dużą popularność we Włoszech, a formacja dała się poznać szerszej publiczności występując na festiwalu "Italian Gods Of Metal" jako support Rage i Grave Digger. W 1997 Morby zaśpiewał na EP-ce Shades Of Time Time Machine oraz albumie Stargazer włoskiego wirtuoza gitary Arthura Falcone.
We wrześniu 1998 do grupy dołączył pełnoprawny klawiszowiec Riccardo Iacono i Domine rozpoczęli prace nad drugim krążkiem, który ukazał się 1 czerwca 1999. Słuchając nowego materiału wydawało się, że muzycy wzięli sobie do serca sukces jaki odnieśli koledzy z Rhapsody. To nie był zły album, tylko odmienny od poprzedniego. Muzyka znacznie przyspieszyła i nabrała cech bardzo melodyjnych. To był metal z pogranicza power i klasycznego heavy, oparty o epickie schematy z lat 80-tych. Jak przystało na epicki krążek o charakterze konceptu, całość posiadała szczegółowo opracowany i przemyślany układ - od wstępu (stanowiącego pomost między częściami trylogii), aż do monumentalnego zwieńczenia. Dynamiczny Thunderstorm wprowadzał lekką konsternację wśród tych, którzy oczekiwali kontynuacji muzyki z debiutu. Opatrzony gęstą perkusją i delikatną oprawą klawiszową, ten szybki kawałek osadzono w realiach melodyjnego powermetalu. Kontrastem dla błyskotliwego poprzednika był wolniejszy Last Of The Dragonlords, orbitujący wokół dostojniejszego grania - sam pomysł kroczącej kompozycji był dobry, zabrakło jednak refrenu godnego podniosłego nastroju. Niewiele wnosił również Blood Brothers Fight z odrobiną symfonicznego tła i neoklasycznym szkieletem - ponownie zabrakło refrenu na miarę epickiego rozmachu. W Defenders powracało powermetalowe tempo i tym razem kwintet zaprezentował kapitalny refren, zaznaczony w gitarowym motywie i nie ginący w nagromadzeniu zbyt wielu motywów. Nie przekonywała instrumentalna przeróbka Gustava Holsta Mars: Bringer Of War z niepotrzebną wstawką narracyjną, która inicjowała przebojowy Dragonlord, łączący perfekcyjnie epickość w średnich tempach z szybką zgrabną galopadą. W konwencji klasycznego rycerskiego heavy nagrano Uriel: The Flame Of God, ze zwracającą uwagę staranną aranżacją drugiego planu. Album zamykał epicki ponad 13-minutowy siedmioczęściowy The Battle For The Great Silver Sword ze wspaniałymi częściami czwartą zatytułowaną "War (The Tyrant`s Prayer)" i piątą "Sword Fight", rozpoczynającą się kapitalną solówką. Kawałek zrobiono w typowo włoskim stylu - z wieloma elementami symfonicznymi, recytacjami, stopniowym tworzeniem napięcia i rozbudowanymi partiami instrumentalnymi. Potężna perkusja, nieźle wkomponowane klawisze i wyważona gitara nie budziły wątpliwości co do brzmienia. Morby także nie zawiódł, stosując szeroki wachlarz środków wyrazu, z wysokimi barbarzyńskimi zaśpiewami włącznie. Pomimo wszelkich atutów, płyta pozostawiała pewien niedosyt i do wybitnych zaliczyć jej nie było można. Stojąc na pograniczu melodyjnego power i metalu epickiego, Domine w żadnym z tych stylów nie porwali. Nagrali album dobry, ale nie powalający, co postawiło znak zapytania co do przyszłości stylistycznej kwintetu. Japońska edycja zawierała bonus w postaci coveru Queensryche Queen Of The Reich. Domine promowali nowe utwory na pierwszym europejskim tournee z Riot, Anvil i Agent Steel, które przetoczyło się przez 9 państw. Następnie zespół zagrał na festiwalu "Gods Of Metal" w 2000 w Monza, gdzie główną gwiazdą byli Iron Maiden. Muzycy zaznaczyli również swoją obecność na "Powermad" z Running Wild i Grave Digger oraz "Metal Gladiators" w Bolonii u boku Gamma Ray i Freedom Call.
Z niecierpliwością oczekiwano na [3], który ukazał się 6 stycznia 2001 i okazał się dziełem wyśmienitym, pod każdym względem przemyślanym i kompletnym. Ten na wskroś epicki materiał zawierał świetne melodie, wyborny wokal Morby`ego i wyśmienitą grę Enrica Paoliego w zmiennych tempach. Muzycy postawili tym razem na rozmach i wytworzenie niemal filmowej atmosfery, mającej obrazować ciągłość przygód w świecie magii i miecza. Teatralne intro stanowiło wstęp do epickiego, ale utrzymanego w stylistyce powermetalu energicznego The Hurricane Master, z genialną solówką o wyraźnych cechach neoklasycznych. Dużo podniosłego grania, dudniących bębnów i elementów orkiestracji wpleciono także w Horn Of Fate, a siłę uderzenia zwiększał The Ride Of The Valkyries ze wstawką wagnerowską z "Wilhelma Tella", ogromnym ładunkiem epiki i chórami w tle. Ostrzejszy True Leader Of Men rozpoczynał się typową galopadą i chwilami barbarzyńskimi zaśpiewami Morby`ego, ale co jakiś czas pojawiało się "ładne" tło klawiszowe. Akustyczny wstęp do The Bearer Of The Black Sword nie zapowiadał zniszczenia, jakie ten utwór niósł w dalszej części za pomocą wspaniałych riffów, epickiego nastroju oraz godnych zapamiętania solówek gitarowych. Ta kompozycja tworzyła idealną receptę na pełny treści centralny punkt albumu. Chwilę oddechu stanowił spokojniejszy For Evermore z przyjemnym fortepianem i żeńską wokalizą. Wszystko zamykała suita Dawn Of A New Day - może nie tak dobra jak te z poprzednich dwóch płyt, ale co najmniej interesująca. Na japońskim wydaniu umieszczono jako bonus przeróbkę Rainbow Stargazers. Płyta była dziełem bardzo dobrze wyprodukowanym i dojrzałym, łącząc wyśmienicie epickość i klimat. Domine stali się zespołem rozpoznawalnym w Europie. Grupa promowała materiał na festiwalach "Gods Of Metal" w 2002, występując przed Manowar i Blind Guardian oraz "Wacken Open Air" w tym samym roku. Wzięła też udział w mini-trasie po Włoszech "Italian Attack", podczas której zagrała na trzech koncertach z Labyrinth i White Skull.
Wydany 2 lutego 2004 [4] utrzymywał wysoki poziom. Na szczęście nadal nie było tu wszechobecnych nachalnych klawiszy i falsetowych wokali - głównych wad włoskiego flower-power. To było nadal rasowe granie i rycersko-epickie brzmienie. Domine sumiennie kontynuowali wędrówkę podjętą niemal 20 lat wcześniej, umiejętnie balansując szybkie kawałki z dłuższymi momentami o wydźwięku wyraźnie epickim. Krążek rozpoczynało intro w postaci przeróbki Mozarta Overture Mortale, by następnie przejść w pędzący Battle Gods ze znakomitym refrenem, pełnymi przestrzeni klawiszami i tappingową solówką. Takie szybkie momenty pojawiły się jeszcze w True Believer, natomiast reszta mieniła się barwami marszowo-patetycznej tęczy. Znakomity The Prince In The Scarlet Robe opowiadał o księciu Corumie (kolejnym bohaterze sag Moorcocka), a Icarus Ascending i The Forest Of Light urzekały ulotnymi dźwiękami gitary akustycznej. Jednak żaden z tych kawałków nie miał charakteru prawdziwej ballady. Szczytowym punktem albumu był 11-minutowy The Aquilonia Suite, którego motyw przewodni zaczerpnięto z filmu "Conan Barbarzyńca" z 1982 (o kawałku wypowiadał się pochlebnie nawet Basil Poledouris, kompozytor oryginalnej ścieżki dźwiękowej). Monumentalny kawałek urzekał magią, na przemian zwalniał i przyspieszał - poczynając od dostojnego symfonicznego wstępu, poprzez wyładowaną emocjami część epicką w najlepszej heavymetalowej tradycji Virgin Steele oraz kapitalne chóry. Morby udowadniał swoją niepodważalnie silną pozycję wśród wokalistów z kręgu epickiego metalu, nie bojąc się eksponować swego głosu. Mało ciekawy The Song Of The Swords był podróbką stylu Iron Maiden w bardziej rycerskiej formie, z celtycką solówką gitarową na fundamencie dudniącego basu. Druga suita The Sun Of The New Season nie robiła dużego wrażenia. Część nakładu zawierało również jako bonus udany cover Riot Altar Of The King. Z punktu widzenia technicznego krążek ponownie nagrano bezbłędnie, z wieloma popisami Enrico Paoliego. Płyta zebrała fantastyczne recenzje, a grupa pojawiła się na trzech okładkach włoskich czasopism muzycznych. Zespół wystąpił trzeciego dnia na festiwalu "Heineken Jammin` Festival" z Iron Maiden w roli headlinera, przed niemal 40-tysięczną publicznością.
12 lutego 2007 ukazał się [5], oczywiście nakładem wytwórni Dragonheart. Stabilny skład i dosyć jasno określony kierunek pozwalały raczej w ciemno sięgnąć po ten album. Jednakże nowe dzieło różniło się od poprzednich i słychać to było już od samego początku w lżejszym brzmieniu gitar, przyciszonych klawiszach oraz delikatniejszych popisach wokalnych Morby`ego. Wolniejsze partie niektórych utworów zatraciły epicko-wzniosły charakter przypominając włoski melodyjny heavy metal. Skojarzenia z Iron Maiden nasuwały się już przy średnio pobudzającym The Messenger. Całe szczęście po nim następował Tempest Calling - szybki i melodyjny, z kapitalnym refrenem charakterystycznym dla raczej skandynawskiego stylu. Długi i nudny The Lady Of Shalott był nieporozumieniem, w który muzycy nie włożyli wystarczająco mocy i pomysłu. Po tej monotonii uderzał szybki I Stand Alone, niosący ze sobą nieco ducha dawnych hitów. Intrygujący tytułowy Ancient Spirit Rising zaczynał się łagodnie, by po chwili zaprezentować mozaikę powtarzalnych motywów w różnych tempach i klimatach. Jako całość utwór do końca nie przekonywał, chociaż o jego sile mogły świadczyć znakomite chóry. On The Wings Of The Firebird wyróżniał się mocnym i klimatycznym wstępem, aby po chwili znów nasunąć skojarzenia z Maiden. Zupełnie nijaki był wlokący się Another Time, Another Place, Another Space, w którym nawet wokal odarto z energii i zwyczajowego "pazura". Sky Ride swoim powermetalowym tempem przypominał najlepsze momenty [2], a wszystko kończył udany How The Mighty Have Fallen - ujmujący przykład epickiego metalu w nieco wygładzonej formie. Doskonała melodia i konstrukcja utworu oraz głos Morby`ego - odchodzący od powielania wzorców Dickinsona na rzecz bardziej klasycznie melodyjnej maniery - stanowiły o sile tej kompozycji. Ogólnie mimo pewnych niedociągnięć i słabszych momentów, album uznać trzeba było za średni z momentami dobrymi. Stanowił jednocześnie ukłon w stronę fanów klasycznego melodyjnego metalu. Było to ostatnie studyjne dzieło Domine i przez następną dekadę kwintet skupił się na koncertowaniu.
Morby zaśpiewał w chórkach na Mad Messiah Steve`a Sylvestre`a w 1998, Die For My Sins Labyrinth w 1999 (EP-ka Timeless Crime), Snake`s Game Shining Fury w 2004 oraz Cuore Blues E Rock`n`Roll Cappanera w 2011. Domenico Palmiotta bębnił w speedmetalowym Masterstroke (Silence w 2011) i heavymetalowym The Wolf Sings (Nigthfall Mystery w 2023), a Stefano Bonini pod pseudonimem Magnus Ater w blackmetalowym Viverna (Viverna w 2014).

ALBUM ŚPIEW GITARA KLAWISZE BAS PERKUSJA
[1] Adolfo `Morby` Morviducci Enrico Paoli - Riccardo Paoli Domenico `Mimmo` Palmiotta
[2] Adolfo `Morby` Morviducci Enrico Paoli Riccardo Iacono Riccardo Paoli Domenico `Mimmo` Palmiotta
[3-5] Adolfo `Morby` Morviducci Enrico Paoli Riccardo Iacono Riccardo Paoli Stefano Bonini

Morby (ex-Airspeed, ex-Sabotage), Domenico Palmiotta (ex-Machine Messiah, ex-Death SS)

Rok wydania Tytuł TOP
1997 [1] Champion Eternal
1999 [2] Dragonlord (Tales Of The Noble Steel)
2001 [3] Stormbringer Ruler - The Legend Of The Power Supreme #4
2004 [4] Emperor Of The Black Runes #3
2007 [5] Ancient Spirit Rising

        

Powrót do spisu treści