Włoski zespół założony w 2004 w Mediolanie przez Tiberiego, który postanowił kontynuować najlepsze tradycje epickiego grania, zahaczając także o spuściznę z Grecji z końca XX wieku. Po wydaniu w 2005 demówki "Far From The Light" udało się ekipie podpisać kontrakt z wytwórnią My Graveyard Productions. Debiut zwracał uwagę bardzo mocnym brzmieniem, w niektórych miejscach nawet przesadnym. Krążek wypełniło ciężkie granie na granicy epicko wykonanego heavy/power, choć bez klimatu czy wyeksponowanego monumentalizmu. W Sacred Vengeance złożono hołd niezapomnianemu Omen, natomiast w Messenger Of Chaos łatwo było wychwycić elementy twórczości Cirith Ungol, głównie w melodyjnych chóralnie odśpiewanych partiach. W Under The Black Stars ujawniały się fascynacje Manilla Road, choć ta kompozycja specjalnie nie zachwycała, natomiast przyjemnie rozbrzmiewała instrumentalna miniatura Swordance z pierwiastkami muzyki szkockiej i bałkańskiej. Najlepiej prezentował się March Of The Hoplite, z gościnnym udziałem wokalisty Marca Concoreggi z Battleroar. Również szybki Imperial Dream ze zgrabną recytacją był niezły, a poparto to nieskomplikowaną, ale pomysłową gitarową solówką. Samo ustawienie gitar w większości popisów nieco raziło piskliwymi tonami, stojącymi na granicy fałszu. Cicero "nie błyszczał" zanadto głosem - niezbyt mocnym i niejednokrotnie gubiącym się wśród riffów. Album byłby nawet niezły, zabrakło jednak jasnego wyważenia proporcji pomiędzy epickim heavy a power-rycerskim graniem rodem z USA. Same kawałki nie powalały także odpowiednim poziomem wzniosłości w bojowych melodiach. To trochę za mało w połączeniu z dosyć mechanicznym wykonaniem, aby płytę uznano za szczególne osiągnięcie południowoeuropejskiego metalu.
Na [2] zasadniczo nic się nie zmieniło, choć odniesień do amerykańskiej sceny powermetalowej było więcej. Winter Is Coming w tej właśnie kategorii oparto na solidnych riffach, określonej dawce epiki i gitarowych ozdobnikach. Znacznie lepszy był dynamiczny, surowy i pełen gęstej perkusji The Flame, a kwintet zdecydowanie rozkręcał się w porywającym Primal Rage. W stylu debiutu Exxplorer zagrano Achaean Glory z krzyczanymi chórkami, średnio szybkim tempem i apokaliptyczną solówką gitarową. Pozostałe kompozycje emanowały epickim heavy, przy czym Osiris mocno nawiązywał do ugładzonej wersji Cirith Ungol. Gdzieś w tych obszarach lokował się również rozbudowany Ivanhoe: The Knight Errant - pełen patosu w stylu Warlord i miejscami bardziej surowego Manilla Road. Część instrumentalną nasycono epickim patosem oddanym przez gitary. Pod herosów spod znaku Doomsword i Holy Martyr podchodził Romanitas ze szczególnie udanym fragmentem z długą heroiczną solówką. Krążek zamykał epicki kolos Where Seawolves Dare - zapewne najlepsza kompozycja, jaką stworzył Assedium. Dbałość o szczegóły była tu ogromna - poczynając od szumu morza poprzez oniryczne partie wokalne Cicero z towarzyszeniem gitar akustycznych, aż po monumentalne rozwinięcie pełne epickiego patosu i naprzemiennych solówek gitarowych. Brzmieniowo zespół starał się oddać klimat metalu (przede wszystkim amerykańskiego) z lat 80-tych, wykorzystując umiarkowaną surowość, a zarazem zaakceptowano wszystkie niedoskonałości produkcyjne tamtych czasów. Nagrano płytę zdecydowanie lepszą od pierwszej: dojrzalszą, stylistycznie spójną i lepiej zagraną.
Grupa zakończyła działalność, kiedy to Cicero i Tiberi założyli Axevyper. Gitarzysta grał również w Hyborian Steel.

ALBUM ŚPIEW GITARA GITARA BAS PERKUSJA
[1-2] Luca `Fils` Cicero Francesco `Chicco` Tortora Guido `Barbaresque` Tiberi Duccio `Drake` Tampucci Daniele `Damien` Caldara


Rok wydania Tytuł
2006 [1] Rise Of The Warlords
2008 [2] Fighting for The Flame

  

Powrót do spisu treści