
Angielski zespół powstały w 2010 w Birmingham. Założyli go ex-wokalista Judas Priest oraz sesyjny gitarzysta mający na koncie udział w nagraniu ponad 50 albumów z muzyką metalową i rockową. Ten duet zaprezentował dość nietypowy heavy/powerowy debiut i sam początek w postaci The Shallowing stwarzał mylne wrażenie, że oto powstało dzieło interesujące i nietypowe. Kawałek oparto na surowej nieobrobionej produkcji na wzór wczesnego Venom, speedowych zagrywkach godnych Exciter w szczytowej formie, atrakcyjnej solówce May`a i jakby ustawionego z boku wokalu Ala Atkinsa. Mocny intrygujący numer, jednak już przy nowocześnie brzmiącym Traitors Hand pojawiały się wątpliwości. Perkusję zaprogramowano, basu praktycznie w tej zamulonej brzmieniowo produkcji nie było wcale słychać, a całość zaczynała męczyć monotonią i jednostajnością podawanych motywów. W tej stylistyce mdłego metalu, jaki na Wyspach grało się od paru dekad, nagrano również Dream Maker czy Singz. Więcej ciepłego rocka, ale i niepokojącego w modern metalu wrzucono w Can You Hear Me?, a Fight łączył Judas Priest z amerykańskim refrenem. Niby to wszystko poprawnie zagrano i z pewnymi nawet oryginalnymi pomysłami, ale ogólnie to granie nużyło. Nadzwyczaj kiepsko projekt wypadł w Betta Than Twisted oraz nieznośnie dłużącej się przeróbce Kiss Cold Gin. Theatre Of Fools w końcu udanie nasycono nostalgicznym heavy w formie pół-ballady. Surowość i prymitywizm dusznego brzmienia była oczywiście zamierzona i nie wynikała z niedomagań czy błędów w masteringu, ale ten zabieg w tym przypadku przekroczył granice dobrego smaku. Płyta nie odbiegała zbytnio od tego, co Atkins zaproponował w Holy Rage i gdyby [1] ukazał się pod tym szyldem z lepszym brzmieniem, można by uznać, że Atkins znajduje się gdzieś w środku stawki brytyjskiego metalu. Tymczasem wszystko zostało zanadto przekombinowane i ten eksperyment w przedstawieniu tradycyjnej skądinąd muzyki nie wypadł udanie.
Na [2] wielkich zmian nie było i ten tradycyjny brytyjski heavy obarczono tymi sami niedostatkami co poprzednio. Przede wszystkim produkcja była marna i Atkins śpiewał nieciekawie. Ten staro brzmiący i chropawy głos bez większego zasięgu może by i uszedł w ciężkim heavy/power niemieckim, ale May tkał tutaj gitarowe rzeczy nieco lżej i razem to wszystko średnio pasowało. Duszna i nieco psychodeliczna natura takich kompozycji jak Welcome To The Nightmare czy No Ordinary Man o rockowym feelingu wcale od tego głosu nie zyskiwały. Wolniejszy wyspiarski heavy dominował w poprawnych Enslaved To Love i Not Ready To Die Today - jednak to tylko w jakimś stopniu wypełniacze. Z uśpienia ekipa budziła się w szybszym Stronger Is the Grace, w którym May serwował atrakcyjne powermetalowe partie, ostatecznie jednak wszystko się rozłaziło w rozlazłym refrenie. Lepiej to wszystko brzmiało w southern-metalowym Bitter Waters w kroczącym "kaszmirowym" rytmie i ten napełniony podskórną rozpaczą numer ogólnie był dobry. W Harder They Fall muzycy niepotrzebnie sięgali po groove, nic dobrego nie dało się powiedzieć też o balladowym The Shallowing (Return). Była jednak na krążku jedna przepiękna kompozycja - refleksyjny Valley Of Shadows, w którym obaj budzili się z zimowego snu. Kawałek świetnie zakorzeniono w cudownej muzyce metalowej refleksji lat 80-tych, a wszystko było delikatne i dojrzałe. Paul May tym razem przyłożył się do solówek, tworząc niezwykle bogate, dopasowane, pełne treści i technicznie często finezyjne popisy. Jednak mętna produkcja osłabiała to pozytywne wrażenie.
Na kilkuletnie przerwie duet wrócił z [4] - po raz kolejny nie bardzo wiadomo, kto tu grał na perkusji i słuchając tego instrumentu miało się nieodparte wrażenie programmingu. Atkins śpiewał po prostu źle do masywnie zagranych w średnich tempach ospałych numerów, gdzie trudno było w tych uparcie powtarzanych riffach dosłuchać się konkretniejszych melodii. Dopiero bardziej dramatyczny Fighting Man posiadał jakiekolwiek oznaki rozpoznawalności. Kiedy grupa przyspieszała porzucając te umiarkowane tempa w Dead Mens Bones, w końcu album przyciągał uwagę mini-solówkami May`a. Zaraz potem jednak wchodził Stranger In A Strange Land - wyraz epickiej bezradności zespołu, bo motywy orientalne były mało przewidywalne, prawdziwego patosu niewiele, a ograniczony zasób wykorzystanych riffów zubaża całość. Bezbarwny rock/metalowy The Cold Wind Blows wypadł słabo poprzez powrót do nudnej konwencji miarowego podawania ogranych do granic możliwości brytyjskich motywów. Nieporozumieniem był także Masquerade brzmiący w znacznej mierze jak parodia Soundgarden w połączeniu ze stonerowymi rytmami wprost inspirowanymi Black Sabbath. Ogromne znaczenie miał tytułowy The Final Cut, przedstawiony na końcu w tak zwanej pełnej wersji, z budzącą zniecierpliwienie wydłużoną wstępną partią o charakterze ambientowym - lekko nostalgiczny i introwertyczny heavy/power. Przeciętna i niczym nie wzbudzająca większego zainteresowania produkcja podkreślała nijakość kompozycji.
| ALBUM | ŚPIEW | GITARA | BAS | PERKUSJA |
| [1-4] | Al Atkins | Paul May | ? | ? |
Al Atkins (ex-Judas Priest, Holy Rage)
| Rok wydania | Tytuł |
| 2011 | [1] Serpent`s Kiss |
| 2012 | [2] Valley Of Shadows |
| 2014 | [3] Empire Of Destruction |
| 2020 | [4] The Final Cut |
