Fiński zespół powstały w 1998 w Seinäjoki pod nazwą Celestial. Muzycy obrali nieco inną drogę niż Stratovarius czy Sonata Arctica, dodając do swej muzyki elementy epickie zaczerpnięte z klasycznego heavy, ale podane w łagodnej formie. Brzmienie debiutu było przejrzyste, soczyste i idealnie wyważone. Spośród utalentowanej ekipy wyróżniał się przede wszystkim klawiszowiec Mäenpää, którego popisy były wyborne, a dialog z gitarami w Charge stanowił jeden z najlepszych dla tego gatunku metalu. Juha-Pekka Alanen z kolei wniósł do kompozycji próbki neoklasycznych zagrywek, które ze względu na charakter płyty ograniczył do minimum. Głos Perämäkiego orbitował raczej w wyższych partiach, ale nieźle wpasował się w proponowaną stylistykę, mimo pokaźnej porcji słodyczy. Podobały się galopujący Battle Of Oblivion, a także ballada Kingdom. W Revenge gościnnie solo zagrał Jani Liimatainen z Sonata Arctica, a autorem świetnej kolorowej okładki był Cristian Andersson.
Na [2] postawienie za mikrofonem Antti Railio było wyborem kontrowersyjnym - śpiewał on w drażniący sposób w wyższych partiach, a w niższych zupełnie bez charyzmy. W tamtych czasach w Finlandii w zasadzie nie było wokalistów, którzy śpiewaliby tak drewnianym i wypranym z emocji głosem - a przecież w tych numerach spod znaku Insania czy The Storyteller aż prosiło się w głos pełen heroizmu. Celesty bowie postawiło mocniej na epicki klimat fantasy z pseudo-folkowymi wtrąceniami w stylu niemieckim. Na to wszystko nałożono jednak elementy typowo fińskie, czyli masywne pasaże i tła klawiszowe. W Breed From The Land Unknown zastosowano bez sensu mix łagodnego melodyjnego power z harsh wokalami. Z kolei w Army Of The Universe zagrano zasadniczo w speedmetalowym tempie i działo się tu sporo w części instrumentalnej, choć kawałek niepotrzebnie spowalniał ospały wokal. Brutalniejszego wokalu trzymano się również w Settlement - numerze przeciętnym i tracącym uzyskany rozmach w mdłym refrenie, choć z ciekawą solówką zaproszonego tu wybitnego klawiszowca szwedzkiego Richarda Anderssona. Bliższy Sonata Arctica Dream stawiał na miarowe tempo z lekkimi przyspieszeniami i tutaj Celesty nikogo nie udawali i z nikogo poza Finlandią przykładu nie brali. Do tej samej grupy zaliczał się także przebojowy Shelter, ale tu naprawdę powinien zaśpiewać ktoś inny. Do najbardziej ambitnych przedsięwzięć na tym krążku należał dwuczęściowy (w sumie ponad 20 minut) Legacy Of Hate, w którym zdecydowanie do głosu dochodziła fińska filozofia powermetalu stworzona przez Stratovarius i słychać to zarówno w stylu prowadzenia linii klawiszowych, jak i w konstrukcji samych kompozycji opartych o średnie tempa, powtarzalne układy riffowe i spokojny styl narracji wokalnych. Tu akurat Antti Railio zaśpiewał bardzo dobrze wspierany chórkami, ale problem polegał na ogranym już zasadniczym motywie muzycznym. Dotyczyło to także po części balladowej części drugiej, gdzie fiński metal mieszał się z dociążonym elektrycznie stylem akustycznych ballad grup niemieckich spod znaku Blind Guardian. Dużo tu przeciągania wszystkiego w czasie i bezapelacyjnie zabrakło pomysłu na takiego kolosa, którego nie ratowały ani fanfary ani fantazyjne solówki gitarowe. Po raz drugi z niezłej strony ukazali się obaj gitarzyści, grający kompetentnie i doskonale współpracujący z klawiszami. Sam Juha Mäenpää to może nie wirtuoz, ale muzyk posiadający dar dobrego lokowania się w planach dalszych i wychodzenia na plan pierwszy w najbardziej stosownych do tego momentach z interesującymi pasażami i krótkimi solówkami. Wysoka kultura wykonania często przysłaniała kiepski wokal, ale nie można pomijać marnego występu nowego wokalisty.
Na [3] w zasadzie kontynuowano styl z płyty poprzedniej, jednakże dwie wady obniżały wartość tej (dobrze pomyślanej w kwestii aranżacji) muzyki. Pierwsza to wciąż mało charyzmatyczny wokal Railio, który przysypiał w końcówkach wersów i śpiewał "dosyć dziwnie". Druga to surowo i wyjątkowo (jak na Finów) sucho ustawione gitary. Lord Of Mortals poza udanymi partiami klawiszowymi oferował dosyć mierne power/thrashowe partie gitar. Unreality zaczynał się szybko w nowoczesnej klawiszowej oprawie, ale wrzucono tu zbyt wiele odniesień do modern metalu w zmiennych wokalach młodzieżowego podejścia do sentymentalnej przebojowości. Paskudne klawisze niszczyły Demon Inside, w którym wszystko było przewidywalne aż do nieco płaczliwego rozwinięcia charakterystycznego dla metalu gotyckiego. Akceptowalny był dopiero War Creations - typowy powermetal, choć bardziej w stylu szwedzkim niż fińskim, z dobrym refrenem, ale ogólnie był to numer powszedni i dosyć mechanicznie wykonany. W Empty Room Celesty zdecydowanie wracali do Finlandii, przy czym na bezpieczne obszary łagodniejszych kompozycji o romantycznym charakterze z obszaru bardziej radiowych utworów Sonata Arctica. Akustyczne granie w Among The Dreams zupełnie bezbarwne i ta ballada w swej pretensjonalności zmierzała donikąd. Back In Time to melodyjny standardowy power, który sprawiałby lepsze wrażenie przy większym zaangażowaniu wokalisty. W dynamicznym Arrival pobrzmiewały echa stylu niemieckiego biorącego swój początek od Kai Hansena, ale w refrenach trafiły się też również zapożyczenia od Blind Guardian - akurat ten niby folkowy heroiczny pierwiastek do Celesty niezbyt pasował. Na koniec przeciętny Last Sacrifice z wolniejszą partią, która nie miała tu żadnego uzasadnienia. Zespół nagrał płytę średnią, a wokalnie nawet poniżej przeciętnej. Szkoda, że tylko w chórkach zaśpiewał tu poprzedni frontman Kimmo Perämäki. Wszystko było bezstylowe w mieszaninie podgatunków, do tego nieudane próby grania modern metalu. Mix i mastering raczej amatorski i pod względem brzmienia była to najgorsza płyta Celesty w historii (marny plan klawiszowy, wokal zbyt wciśnięty między gitary).
Na [4] główny kompozytor Celesty - perkusista Jere Luokkamäki - zastosował udany manewr jakim było wzbogacenie brzmienia o elementy symfoniczne. Instrument zastosowano ze smakiem i nienachalnie, choć dominował nad gitarami wielu miejscach i stanowił osnowę większości kompozycji. Same gitary grały łagodniej niż na zdecydowanie powermetalowym albumie poprzednim. Wokalnie bez zarzutu - melodyjnie, czysto i nieco drapieżnie. Brzmienie typowe dla tego rejonu Europy - ciepłe i miękkie, a jednocześnie na swój sposób podniosłe. Wyróżniały się: przebojowy Lord Of This Kingdom, dynamiczny Feared By Dawn, a także 14-minutowa trzecia część Legacy Of Hate, w której solo gościnnie zagrał Stephan Lill (gitarzysta Vanden Plas). Album udowadniał, że nawet w tak wyeksploatowanym gatunku jak melodyjny power z klawiszami można było nagrać płytę ciekawą i w pewnym stopniu wykracząjącą poza schematy.
Kimmo Perämäki śpiewał potem w Masquerage (Work-Holic-Fool z 2007, Moonlight Time z 2008, Backstabber z 2012 i Hangman`s Revelations w 2018 - melodyjny heavy, pozbawiony jednak własnego oblicza), heavymetalowym Backhill (Shadow Man w 2015), heavy/powerowym Spellwitch (The Witching Hour w 2018), grającym niczym Altaria Shadow Tribe (Reality Unveiled w 2020) oraz Spiritus Mortis.

ALBUM ŚPIEW GITARA GITARA KLAWISZE BAS PERKUSJA
[1] Kimmo Perämäki Juha-Pekka Alanen Tapani Kangas Juha Mäenpää Ari Katajamäki Jere Luokkamäki
[2] Antti Railio Juha-Pekka Alanen Tapani Kangas Juha Mäenpää Ari Katajamäki Jere Luokkamäki
[3-4] Antti Railio Teemu Koskela Tapani Kangas Juha Mäenpää Ari Katajamäki Jere Luokkamäki


Rok wydania Tytuł
2002 [1] Reign Of Elements
2004 [2] Legacy Of Hate
2006 [3] Mortal Mind Creation
2009 [4] Vendetta

      

Powrót do spisu treści