Niemiecka grupa założona przez gitarzystę Udo Gerstenmeyera w 1988. Zadebiutowała demówką "No Mercy" w 1990 z Michaelem Marquardtem za mikrofonem. Debiutancka EP-ka wydana przez małą wytwórnię Skylalk przeszła zupełnie bez echa i Chinchilla zawiesiła działalność. Odrodziła się na początku XXI wieku w składzie z Thomasem Laaschem. Formacji udało się podpisać kontrakt z gigantem Metal Blade, do czego z pewnością przyczyniła się również moda na melodyjne europejskie granie. Wraz z nowym frontmanem [3] przyniósł również zmianę orientacji na mocniejszą, melodyjną i pełną heavymetalowej mocy. Głos Laascha nie był w żaden sposób wybitny, ale posiadał w sobie tyle charyzmy, że pewne drobne błędy można mu było spokojnie wybaczyć. Inna rzecz, że cały album jakby nie miał tej pewności siebie, co wynikało z różnych stylów, w jakich mu się przychodziło obracać. Materiał był nierówny i nieokreślony stylistycznie. Queen Of The Rain był epicką opowieścią w najlepszej tradycji melodyjnego power, poprowadzoną w średnim tempie z naciskiem na wydobycie maksimum melodyjności w refrenie. Tonacja Laascha średnio tu pasowała, lecz jego lekka chrypka nie pozwalała odbierać tej kompozycji jako zbyt przesłodzonej. Dynamiczny Fight był zapowiedzią tego czym Chinchilla miała stać się w niedalekiej przyszłości - bezkompromisowy mix heavy i power z porywającym ciągiem na bramkę. Delikatne romantyczne oblicze kwintet ukazywał w Broken Heart z miłym podkładem klawiszowym, a refren z powodzeniem mógł konkurować z dokonaniami Bonfire czy Jaded Heart. W reszcie numerów klasyczny heavy, powermetal i granie lekko epickie wzajemnie przenikały się nawet w obrębie poszczególnych kompozycji (Tears, Freedom, Where The Brave Belong). Nie obyło się bez potknięć w postaci mało interesujących Dark And Light czy też przeróbki Kiss I Stole Your Love. Zespół przedstawił się jako ekipa zgrana ekipa i jeszcze bez takiej dominacji Laascha. Był to też album istotnych i udanych klawiszowych ubarwień. Starannie dobrane brzmienie pozbawiono często spotykanej niemieckiej kanciastości.
Dopiero jednak na [4] kapela podjęła się sprecyzowania swojego stylu i śmielszych prób nadania materiałowi różnorodności. Laasch stał się motorem napędowym całości, co doskonale obrazował przebojowy powermetalowy Demon`s We Call. Najlepszym kawałkiem był jednak zdecydowanie Victims Of The Night z interesującą "przeplatanką" klawiszowo-basową. Nie przeszkadzał nawet fakt niemal identyczności tej kompozycji ze stylem Edguy. Udanie wypadł takze cover Thin Lizzy The Boys Are Back In Town. Dość specyficznie na krążku zagrał Udo Gerstenmeyer, którego gitara grała "pod" wokalistę i nawet solówki się nie wybijały. Album stanowił udaną pierwszą część pewnego rodzaju trylogii w formie budowy kompozycji i sposobie ich prezentacji.
[5] został nagrany z trzema nowymi muzykami - dość ważna była tu osoba klawiszowca Artura Diessnera, którego zainteresowania obracały się wokół lżejszych rockowych klimatów. Całe szczęście charakter Chinchilli generalnie nie uległ zmianie. Znów Thomas Laasch okazał się lokomotywą napędową reszty ekipy, a jego głos szczególnie mocno rozbrzmiewał na tle potężnej sekcji rytmicznej z ciężkim basem. Ustabilizowano tempo gry na poziomie średnim i dodano wiecej klawiszy. Zwarty stylistycznie materiał zawierał tak udane utwory jak Our Destiny, A Dance With The Devil i Turn Around The Magic Table. W When The Sand Darkens The Sun solówkę zagrał `Fast` Eddie Clarke (ex-gitarzysta Motörhead, ex-Fastway). Ostatni Madtropolis był kompromisową kompozycją, gdyż obok cech typowych dla heavymetalowej konwencji, zawierał ładunek lżejszego grania. Krążek bez fajerwerków technicznych i produkcyjnych, bez ballad, z oszczędnie dawkowanymi solówkami, ale zagrany z niezachwianym przekonaniem o słuszności obranej drogi.
Na [6] zrezygnowano całkowicie z klawiszy, muzycy uczynili również krok w kierunku metalu surowszego i ostrzejszego. Wciąż jednak specyfika stylu grupy pozostała rozpoznawalna - "ciągnący za sobą" gitarę Laasch śpiewał na podkładzie prostej, aczkolwiek precyzyjnej sekcji rytmicznej. Wszystko rozpoczynał dynamiczny The Allmighty Power, również w Death Is The Grand Leveller słyszalny był ten charakterystyczny element przyspieszenia w najmniej spodziewanym momencie. Słabo wypadła natomiast gitara Gerstenmeyera, jakby zagubiona w ogólnej masie dźwięków. Łagodniejszy rockowy The Ripper zaakcentowano skromnymi ozdobnikami elektronicznymi, niezły był Money Talks zrobiony prostymi środkami, ale z odrobiną żartobliwego podejścia. Krążek okazał się ostatnim dokonaniem Szynszyli.
Roberto Palacios grał potem w powermetalowym Comedy Club (Comedy Club w 1996), deathmetalowym My Darkest Hate i Goblins Blade.

ALBUM ŚPIEW GITARA KLAWISZE BAS PERKUSJA
[1] Martin Obermeier Udo Gerstenmeyer - Michael Vetter Mike Kuhner
[2] Martin Obermeier Udo Gerstenmeyer Martin Obermeier Marc Peters Steffen Theurer
[3-4] Thomas Laasch Udo Gerstenmeyer Marc Steck Marc Peters Steffen Theurer
[5] Thomas Laasch Udo Gerstenmeyer Artur Diessner Jochen Häberle Chris Schwinn
[6] Thomas Laasch Udo Gerstenmeyer - Roberto Palacios Chris Schwinn

Martin Obermeier (ex-Letter X), Thomas Laasch (ex-Tai Pan, ex-X Ray)

Rok wydania Tytuł
1994 [1] Who Is Who? EP
1999 [2] Horrorscope
2001 [3] Madness
2002 [4] The Last Millenium
2003 [5] Madtropolis
2004 [6] Take No Prisoners

          

Powrót do spisu treści