
Australijska grupa założona w 1988 w Melbourne jako Bacteria. Chłopaki łupali wówczas grindcore, ale szybko ten styl porzucili, choć na późniejszej płycie pojawiały się okazjonalne momenty w tej rytmice. To właśnie te deathmetalowe huraganowe wejścia na gitarze i werblu przysporzyły Disembowelment rozgłos wśród maniaków death/doomu, a nie sam ciężar. To było słychac już na trzech demówkach: "Mourning September" z 1990, "Deep Sensory Procession Into Aural Fate" z 1991 oraz "Official Rehearsal 24-3-91" także z 1991. Tak właściwie nikt jeszcze wówczas nie grał i [2] można było tylko porównywać do wydanego trzy lata wcześniej Into Darkness amerykańskiego Winter. Legendarny status [2] polega właśnie na fakcie, że był to jedyny krążek tego zespołu - sami muzycy w wywiadach mówili, że ewentualna kolejna płyta byłaby jeszcze dziwniejsza, dlatego też wybrali opcję zawieszenia działalności i pozostawieniu grupy fanów w stanie kompletnego oszołomienia. Ekipa zaprezentowała death/doom rozbudowany death/doom, fragmentami niezwykle brutalny i cechujący się niepowtarzalnym klimatem. Każdy z tych numerów był charakterystyczny sam w sobie - od schizofrenicznego Nightside Of Eden poprzez nieprzewidywalny The Tree Of Life And Death", nastrojowy Your Prophetic Throne Of Ivory aż po przeraźliwie ponury "Cerulean Transcience Of All My Imagined Shores. Ciekawostką był Burial At Ornans, którego tytuł odnosił się do obrazu pioniera francuskiego realizmu Gustave Courbeta "Un Enterrement A Ornans" z 1850. W tamtych czasach ta muzyka nie znalazła odpowiedniego gruntu, wielu fanów nie pojmowało głównej idei płyty, na której dziwacznym zabiegiem dla nich były niby niespójne momenty, w których wkraczał brutalny death w połączeniu z jakimiś trudnymi do określenia eterycznymi wstawkami (Nightside Of Eden), które mogłyby się znaleźć kilka lat później na którejś z płyt szwedzkiego Tiamat. Właśnie jednak to poczucie idealnych momentów na zmianę tempa z powolnego marszu przez pustkę na destrukcyjny wrzask Galliny był tym co odróżniało Disembowelment od ich epigonów. Pozornie trywialne tematy death/doomowe podporządkowano stale obecnej niezwykłej atmosferze, pod wpływem której powszechnie stosowane elementy klimatu ulegały przekształceniu jeden po drugim, tworząc nieuchwytny i ekstremalny stan, w którym słuchacz odkrywał wiele bogactw brzmienia podczas tej niezwykłej podróży. Jednak dotarcie do sedna tej muzyki dla wielu wówczas okazało się piekielnie trudnym zadaniem. Teksty poruszały tematy wykraczające poza dylemat życia i śmierci, sięgając aż do mitologii starożytnej Grecji. Przy odpowiednim wgłebieniu się w te utwory, można było przeżyć niemal duchowe doświadczenie, które przenosiło w niezgłębione medytacyjne przestrzenie dzięki profesjonalnie skomponowanemu efektowi całości. Materiał realizowano na przełomie zimy i wiosny, co dawało się odczuć w niektórych aranżacjach - raz bezlitosnych i wyalienowanych, innym razem nostalgicznych i pełnych nadziei. Płyta znalazła uwielbienie wśród miłośników takich formacji jak fiński Unholy, holenderski Mystic Charm czy meksykański Cenotaph. Wszystkie te grupy miały zbliżony stosunek do granej przez siebie muzyki: deathmetalowe natarcia wrzucone do doomowej przestrzeni, która jednak nie popadała w zwiewne i płaczliwe nuty. Wtedy do końca niezrozumiany, album miał na przestrzeni kilku następnych lat stać się jednym z najbardziej wpływowych w death/doomie, zyskując niemal kultowy status i wpływając na takie zespoły jak Evoken czy Esoteric. Także francuski Ataraxie stosował podobne niekomfortowe przejścia rytmiczne.
Matthew Skarajew i Paul Mazziotta zaożyli później Inverloch.
| ALBUM | ŚPIEW, GITARA | GITARA | BAS | PERKUSJA |
| [1-2] | Renato Gallina | Jason Kells | Matthew Skarajew | Paul Mazziotta |
| Rok wydania | Tytuł |
| 1992 | [1] Dusk EP |
| 1993 | [2] Transcendence Into The Peripheral |
