
Szwedzki zespół założony w 1999 w Mjölby z inicjatywy dwóch byłych muzyków Mithotyn - Stefana Weinerhalla (ur. 12 maja 1976) i Karstena Larssona (ur. 1970). Jednak nowy projekt poza melodyjnością w niczym nie miał przypominać poprzedniej kapeli. Falconer postawił na znakomite połączenie power i folk metalu. Oszałamiała fantastyczna gra Weinerhalla, ale fundamentem sukcesu okazał się niesamowity śpiew Matthiasa Blada (ur. 29 maja 1973)- czysty i wielowarstwowy, przypominający barwą Iana Andersona z Jethro Tull. Zjawiskowy debiut ukazał się 8 maja 2001 nakłądem wytwórni Metal Blade. Ujmujący średniowieczno-ludowy klimat nie wynikał jedynie z wykorzystania tematyki rycerskiej, ale wplecenia w całość specyficznej atmosfery żywcem przeniesionego z okresu bardów. Album brzmiał jakby pochodził z dawnych komnat dworskich. Talent kompozytorski Weinerhalla objawił się tu szczególnie w umiejętności tworzenia materiału jednorodnego stylistycznie, bez uciekania się do udziwnień i eksperymentów. Właściwie nie było tu kompozycji lepszych czy gorszych, ale na upartego wskazać by można Upon The Grave Of Guilt, Heresy in Disguise, Mindtraveller i Royal Galley. Falconer okazał się smakowitym kąskiem, a Weinerhall jednocześnie udowodnił, że rozwiązanie Mithotyn był rzeczą jak najbardziej słuszną, przybierając jednocześnie opończę zagubionego w czasie minstrela, wyrażającego tęsknotę za dawno minionym czasem.
Sagę trubadura kontynuowano na wspaniałym [2], który ukazał się 12 marca 2002. Zastosowano tą samą mistyczną recepturę z podobną ilością instrumentów skandynawskiego folkloru. Trio udowodniło, że po raz drugi można stworzyć repertuar równie ekscytujący i budzący wzruszenie. Specyficznych jedynie dla Weinerhalla riffów było jeszcze więcej, a ograniczenia związane z nagrywaniem w skąpym składzie przezwyciężono poprzez zaproszenie kilku gości, których udział był skromny, ale znaczący. Przede wszystkim jednak Falconer to Matthias Blad, wcielający się znakomicie w postać metalowego barda, bez którego te kompozycje nie roztaczałyby magicznej aury. Niesamowity wdzięk Decadence Of Dignity, niezwykła gitara w Enter The Glade, poruszający refren The Clarion Call - podobać musiało się wszystko. Jednocześnie w żadnym momencie grupa nie była agresywna, czerpiąc siłę z niezwykłej stylistycznej elegancji i wysmakowanego muzycznego spokoju. Zespół stworzył nową wizję rycerskiego folk/power bez wojennych tańców wojowników przy wieczornym ognisku po bitwie. Blad i Weinerhall snuli dumne opowieści, ani na chwilę nie obniżając epickiego napięcia narracji, co doskonale zawarto w For Life And Liberty. Muzycy nie zapominali również o narodowej tradycji, czemu dali wyraz w przetransponowanej szwedzkiej pieśni We Sold Our Homesteads (z tekstem przetłumaczonym na angielski przez Blada). Wszystkiego dopełniały "pięknie obmyślony" Portals Of Light ze skrzypcami Sami Yousri oraz Busted To The Floor z solówką Andy`ego LaRocque (gitarzysta King Diamond, także producent tego albumu) i wprost niesamowitą melodią w refrenie. W obu tych kawałkach na Hammondach zagrał klawiszowiec Dragonland - Elias Holmlid. Bonus japoński stanowił numer folkowego artysty Björna Afzeliusa En Kungens Man. Na tamten moment Falconer byli na szczycie, a dwie pierwsze płyty nie miały odpowiedników w świecie metalu.
Pod koniec 2002 Mathias Blad zdecydował poświęcić się rodzinie. Weinerhall i Larsson postawili zatem przed mikrofonem Kristoffera Göbela. Trudno było mieć do niego pretensje, iż posiadał zdecydowanie bardziej metalowy głos, niż folkujący poprzednik. Zawiodła sama muzyka, odarta całkowicie z magii poprzednich albumów, nie posiadająca charakterystycznego zacięcia i nie zachęcająca do mimowolnego nucenia. Wzmocnienie brzmienia nie wyszło Falconer na dobre, a delikatność i finezja ustąpiły surowości i sile. Niezbyt interesująco wypadła nawet idea konceptualnej całości o XIII-wiecznej Szwecji. Krążek potęgował wrażenie wypalenia, całość brzmiała wyraźnie ubogo i zaledwie trzy utwory godne były uwagi - The Trail Of Flames, The Sceptre Of Deception oraz ballada Hear Me Pray (ta ostatnia z gościnnym występem LaRocque), choć i one odstawały kilka klas od dawnych dokonań. Prawda była taka, iż zamiana wokalisty przełożyła się na wrażenia artystyczne płynące z tego albumu. Jeszcze gorszy był [4], na którym Szwedzi zwracali się w stronę heavy/power bez folkowych naleciałości. Nuda, bezbarwność, sztampa i bezradność - te epitety doskonale oddawały uczucia po przesłuchaniu tej słabizny. Zupełnie bezcelowy był tu występ Snowy`ego Shawa w I Refuse. Płyta została bardzo chłodno przyjęta przez fanów, którzy nie zaakceptowali utraty unikalności. Fala krytyki i puste sale koncertowe skłoniły Weinerhalla do namówienia do powrotu Blada.
22 września 2006 był dniem na który czekali z niecierpliwością fani Falconer. Formacja weszła drugi raz do tej samej rzeki, wracajac w oszałamiającym stylu na [5] do dawnej konwencji. Głos Blada znów urzekał, snując opowieści ze skutych lodem krain, gdzie dzielni wojownicy toczyli swe niekończące się bitwy. Już sam początek tytułowego Northwind "ujmował za serce" i przekonywał, iż znów za mikrofonem stoi osoba najwłaściwsza. Był to krążek najlepszej próby - szybkie i średnio-szybkie riffy, wolne pasaże gitarowe i przemyślane solówki. Raz było bardziej powerowo (Perjury And Sanctity, Home Of The Knave), gdzie indziej dominował folk (Legend And The Lore, Catch The Shadows, Fairyland Fanfare). Zespół sięgnął nawet po kilka ciekawych rozwiązań objawiających się w rytmice walca (Waltz With The Dead, Spirit Of The Hawk). Brzmienie wzbogacono w kilku kompozycjach o fortepian i klawesyn w wykonaniu Johannesa Nyberga (ex-Zonata). Powróciły znane wrażenia w postaci ciepła, spokoju i zadumy wokalnej. Świetna realizacja brzmienia, głęboki i starannie zbudowany plan drugi oraz niemal powrót do doskonałości czyniły z tego krążka znakomite wydawnictwo. Jeszcze lepszy był [6] o czystym selektywnym brzmieniu i radosnej atmosferze. Całego materiału - poza nijaką akustyczną balladą A Beggar Hero - słuchało się wyśmienicie. Od tej ekipy fani oczekiwali magii i Field Of Sorrow był typowym dynamicznym numerem Sokolnika na najwyższym poziomie. W rewelacyjnym podniosłym rycerskim hymnie Vargaskall dorzucono niezwykłą dumę i wewnętrzną siłę. Ozdobą singlowego Carnival Of Disgust były przeszywające wokale Blada, a Viddernas Man wpisywał się udanie w wachlarz krużgankowych pieśni barda. Pale Light Of Silver Moon swym powerowym charakterem nasuwał skojarzenia z dwoma pierwszymi krążkami, natomiast Dreams And Pyres jawił się jako epicko-folkowa perła, nie tylko ze względu na umiejętne dobranie proporcji pomiędzy symfonicznym rozmachem na początku, a gitarowym pędem Weinerhalla w części drugiej, ale przede wszystkim dzięki wspaniałemu duetowi wokalnemu. Andy La Rocque zmixował płytę w sposób niemal idealny, doskonale dopasowując ciężar gitar do walorów głosowych Barda.
[7] był sporym rozczarowaniem i najgorszym albumem nagranym z Bladem w składzie. Nie dość, że cały materiał nagrano w języku szwedzkim (po angielsku dodano jedynie cztery bonusy), co już mogło stanowić dla niektórych barierę nie do przeskoczenia, to duża część dotychczasowej magii zniknęła, zastąpiona przez zmetalizowaną muzykę ludową. Dosyć ostre brzmienie imitowało pierwsze dwie płyty, ale mocne riffy jedynie zaciemniały mało interesujący materiał. Doprawdy trudno pojąć, dlaczego Weinerhall zdecydował się wydać płytę w języku rodzimym. Na szczęście Szwedzi wyciągnęli wnioski z niepowodzenia i zaskoczyli pozytywnie fantastycznym [8]. Powrót do angielskich tekstów i porzucenie kombinowania wyszedł Falconer na dobre. Jednocześnie płyta paradoksalnie okazała się nie tak typową dla grupy, gdyż klimat folku pojawiał się w zasadzie jedynie w tle i pełnił formę dopełniającą. Był to materiał powermetalowy - uleciała bajkowość trubadura, ale nie było złego co by na dobre nie wyszło. Muzycy postawili na szybkość i dynamikę - Theres Crow On The Barrow przypominał wręcz dokonania Running Wild, lecz ze specyficzną konstrukcją. Weinerhall i Hedlund położyli nacisk na zjawiskowe finezyjne popisy. Szczyptę teatralnego klimatu wrzucono w The Priory, zresztą wszędzie grupa zdawała się bawić gatunkiem, na każdym kroku słuchacz napotykał pomysłowość i świeżość. W starym stylu rozpoczynał się Halls And Chambers, ale po chwili przemieniał się w dynamit nasuwający najlepsze lata Judas Priest. Riff wyjęty z lat 80-tych w At The Jester`s Ball czarował biesiadnymi motywami, a rycerskość stanowiła o sile Scoundrel And The Squire. W Age Of Runes miał coś z hard rocka i heavy, a wszystko zmieszano z mroczniejszymi motywami. Falconer zatem objawił się ponownie światu jako kapela powermetalowa i większość fanów nie miała nic przeciwko odsunięciu w kąt repertuaru trubadura.
Blisko sześcioletnia przerwa przyniosła [9] - wydany przez Metal Blade 26 czerwca 2020 firmowano jako to pożegnalny. Mathias Blad znów okazał się królem bardów - zdystansowanym, poetyckim i urzekającym jak zwykle niesamowitym głosem nie do podrobienia przez nikogo na świecie. Weinerhall grał riffy z elegancją, gracją i precyzją, wracając do stylistyki [6] i tego Falconera, który zdobył uznanie pierwszymi dwoma płytami. Zespół po prostu zagrał to za co fani ubóstwiali tą ekipę. Pięknie wybrzmiał w tej klasycznej aranżacji dumny Redeem And Repent z fragmentami śpiewu przy akompaniamencie gitary akustycznej. Delikatna instrumentalna miniatura Garnets And A Gilded Rose później nabierałą niezwykłej siły, podobna stanowcza łagodność powracała w teatralnym Fool`s Crusade. Kwintet czarował w baśniowym Rejoice The Adorned i tu nawet gitary nie były potrzebne, a majestat uderzał w pełni w Testify - zwiewnym numerze powermetalowym o cechach epickich. Thrust The Dagger Deep przedstawiono w chłodniejszej melodyjnej konwencji na tle posepnego mroku. Na koniec średniowieczny spektakl w powolnie prowadzonym Rapture, z powolnym narastającym dramatyzmem i solową gitarą dopowiadającą to czego nie wyśpiewał Blad. Jeden raz frontman zaśpiewał po szwedzku w uroczej pieśni trubadura Bland Sump Och Dy, w ten sposób żegnając się także z publicznością własnego kraju. Andy LaRocque stworzył tym razem brzmienie rozpoznawalne tylko i wyłącznie dla Falconer, choć delikatniejsze niż zwykle w sferze gitar. Sokolnik wypuścił ptaka po raz ostatni do dumnego lotu w przestworzach - lotu wywołującego po raz kolejny wzruszenie. Niewiele było w historii metalu zespołów, które żegnały się z taką klasą.
Karsten Larsson wszedł w skład viking/deathowego King Of Asgard (m.in. Karl Beckmann, ex-Mithotyn), z którym wydał: Fi'mbulvintr w 2010, ...To North w 2012, Karg w 2014 i EP-kę :taudr: w 2017 (na tej ostatniej znalazł się cover Mithotyn Upon Raging Waves) oraz Svartrvidr w 2021. Mathias Blad zaśpiewał gościnnie w Trail Of Tears norweskiej Aldarii w 2017 oraz Tower Of Knowledge Mariusa Danielsena w 2018. Kristoffer Göbel śpiewał w hard`n`heavymetalowym Six Foot Six (The Six Foot Six Project w 2018 i End Of All w 2020).
| ALBUM | ŚPIEW | GITARA | GITARA | BAS | PERKUSJA |
| [1-2] | Mathias Blad | Stefan Weinerhall | Karsten Larsson | ||
| [3] | Kristoffer Göbel | Stefan Weinerhall | Anders Johansson | Peder Johansson | Karsten Larsson |
| [4] | Kristoffer Göbel | Stefan Weinerhall | Jimmy Hedlund | Magnus Linhardt | Karsten Larsson |
| [5-9] | Mathias Blad | Stefan Weinerhall | Jimmy Hedlund | Magnus Linhardt | Karsten Larsson |
Stefan Weinerhall / Karsten Larsson (obaj ex-Mithotyn), Kristoffer Göbel (Destiny)
| Rok wydania | Tytuł | TOP |
| 2001 | [1] Falconer | #2 |
| 2002 | [2] Chapters From A Vale Forlorn | #2 |
| 2003 | [3] The Sceptre Of Deception | |
| 2005 | [4] Grime Vs Grandeur | |
| 2006 | [5] Northwind | #23 |
| 2008 | [6] Among Beggars And Thieves | #5 |
| 2011 | [7] Armod | |
| 2014 | [8] Black Moon Rising | #2 |
| 2020 | [9] From A Dying Ember | #7 |

