Angielski zespół NWOBHM założony w marcu 1980 w Scunthorpe. W 1981 Gaskin zadebiutował wydając singiel I`m No Fool / Sweet Dream Maker dla wytwórni Rondolet (zamieszczono go później jako bonus do kompaktowego wydania [1]). Następnie muzycy zaszyli się w studiu w Hull, by nagrać debiutancki album. Zawierał on interesujący heavy metal, w którym ciężkie riffy korespondowały z melodyjnym zharmonizowanym wokalem lidera. Utwory były pełne rozmachu i dość efektownie opracowane, a krytycy porównywali wydawnictwo do dokonań Def Leppard i Rush. W otwierającym Sweet Dream Maker grupa zaostrzała apetyt słuchacza na więcej podobnych numerów, ale jakoś brakowało tu wiary w siebie. Może wina leżała w delikatnym głosie Gaskina, przeznaczonego bardziej do rockowego niż metalowego śpiewania. Inwencji jednak nie brakowało, bo sabbathowe zagrywki w Victim Of The City ukazywały, iż od klasyki heavy-rocka do metalu droga niedaleka. Generalnie zabrakło więcej kompozycji w stylu energiczniejszego i ostrzejszego End Of The World. Porywająca ta płyta nie była - brakującym ogniwem był brak entuzjazmu, albo przynajmniej śmiałości. Gaskin jako gitarzysta próbował często grać bardziej rockowo co zaprzepaszczało wysiłki potężnej sekcji rytmicznej. Płyta nierówna, ale z przebłyskami geniuszu kompozytorskiego Gaskina, trochę błędnego rycerza poprzedniej dekady, próbującego walczyć na bardziej brutalnym polu bitwy metalowych lat 80-tych.
Krążek promowano na wspólnej trasie z EF Band, Witchfynde, Girlschool, Vardis i Praying Mantis. Podczas tournee Paul Gaskin wreszcie zrozumiał ograniczenia wynikające z jego średnich umiejętności wokalnych, wobec czego wkrótce poszerzył skład o wokalistę z prawdziwego zdarzenia, a sam skoncentrował na grze na gitarze. Wpierw wybór padł na Micka Clarke`a, ale jego miękki głos nie podszedł Gaskinowi, który po kilku tygodniach wyrzucił nowy nabytek. Decyzja lidera nie spodobała się basiście Prokopczukowi - on odszedł także, by wraz z Clarkiem założyć AOR-owy Ace Lane. Ostatecznie Gaskin za mikrofonem postawił Brena Spencera, który miał się okazać śpiewakiem nieco tylko lepszym od Paula. Z kolei nowemu basiście Baggy`emu daleko było do heavymetalowego stylu gry Prokopczuka. Dlatego też [2] zawierał muzykę łagodniejszą, bliższą hard rockowi niż metalowi kojarzonemu jednoznacznie z głównym nurtem NWOBHM. W znacznej mierze utwory ukierunkowano na szersze grono słuchaczy niż poprzednio - głównie na tych, których upodobania kształtowały stacje radiowe i na tych, którzy nadal pozostawali wierni melodyjnemu brytyjskiemu heavy-rockowi lat 70-tych. Ten rock-metal został nadmiernie miejscami ugładzony, a same kompozycje jawiły się niezbyt atrakcyjnie jako potencjalne przeboje. W Dirty Money i Just Like A Movie Star brak autentycznie atrakcyjnych motywów przewodnich zamaskowano przesłodzonymi chórkami. Paul Gaskin grał za to dobre solówki, urozmaicone i wypadające zbyt dynamicznie na tle bladych kawałków. Znalazło się miejsce dla nie mającego nic wspólnego z ostrzejszym graniem Say Your Last Word, bez ikry prezentowały się również rytmiczny Broken Up oraz komercyjny Ready For Love. W Come Back To Me na pierwszy plan wysuwał się bas, ale rozmywał się w pozbawionym polotu rockowym rozegraniu. Na miano heavymetalowego zasługiwał tylko szybki High Crime Zone, ale tutaj również zapał kończył się na energetycznym początku. Ogólnego wrażenia nijakości nie rozwiewał standardowo mainstreamowy tytułowy No Way Out. Kilka udanych zagrań Gaskina, sprawna sekcja rytmiczna i rzemieślniczy wokal stanowiły właściwie jedyne zalety tego wydawnictwa, wypełnionego miałkimi numerami z pogranicza rocka i metalu. Zespołowi nie pomogła wspólna trasa koncertowa z Wishbone Ash, gdyż bus wożący grupę psuł się notorycznie. Gaskin zawiesili działalność w 1983, a kolejny album Aftermath nigdy nie ujrzał światła dziennego.
Paul Gaskin przewijał się później przez składy Hard Core, Moscow i Black Diamond. W 1996 obie płyty wydano na jednym CD. W 1999 zespół zreaktywował się, by wkróce nagrać [3] z dość zachęcającą okładką. Podobnie jak na debiucie, obowiązków wokalisty podjął się sam lider - nie mogli skorzystać z usług Brenta Spencera, gdyż ten zginął w 1996 w wypadku samochodowym. Dynamiczne heavymetalowe otwarcie w postaci The Man Is Back z fantazyjną solówką był pewnym zaskoczeniem dla tych co pamiętali raczej łagodny [2]. Płytę wypełniły ostatecznie utwory spokojne i melodyjne, pośredniczące pomiędzy komercyjnym hard rockiem, a chwytliwym heavy, okraszone zgrabnie dobranymi ozdobnikami gitarowymi i pastelowym śpiewem Gaskina. Ten głos był znacznie lepszy niż 18 lat wcześniej, ale nadal dość bezbarwny, a momentami nie był w stanie wybić się ponad warstwę instumentalną. Gładkie kawałki w rodzaju Still In Love, Tomorrow Today, Don`t Talk About Love czy City Of Light wypadły mile dla ucha, lecz pamiętało się z nich mało. Gitarowo Gaskin miejscami przesadził i England My England zabrzmiał zbyt topornie do melodii stanowiącej kwintesencję brytyjskiego heavy wypracowanego w ciągu co najmniej 20 lat. Niespecjalnie wyszedł również flirt z bluesem w Still Got The Hunger, za to jak najbardziej udanie zaprezentował się Only The Brave - epicki hard rock z dawką mocniejszych riffów w stylu Black Sabbath z czasów Tony`ego Martina. Przebojowy mix southern rocka i hard`n`heavy w tytułowym Stand Or Fall miał dobrą melodię przypominającą hity ZZ Top, jednak Paul Gaskin nie gospodarował wystarczająco zadziornym wokalem, aby "wbić drzazgę w serce słuchacza". Lepiej ten głos jawił się w żwawym Breaking My Heart - autentycznym hicie z dumną solówką Gaskina. W Take`em Off formacja zbyt wiele zaczerpnęła ze stylu Whitesnake z czasów Moody`ego i Marsdena, zabrakło też charyzmy Coverdale`a. Album zdominowała osoba lidera, a pozostali muzycy po prostu mu towarzyszyli. Druga gitara Solomana pozostała w cieniu, prosta perkusja nabijała rytm, a bas robił niepotrzebnie mocne doły. Powstał krążek nierówny, zawierający nagrania wynikające z różnych koncepcji i czasów. O ile warstwa heavymetalowa prezentowała się okazale, to rockowo-hard rockowy materiał orbitował wokół poziomu średniego, podobnie jak produkcja. Wiele lat wcześniej Gaskin chciał grać bardziej metalowo niż na [2] i to stało się poniekąd przyczyną rozpadu tamtego składu ze złotych lat NWOBHM. Po latach wrócił ponownie z muzyką lżejszego kalibru, ale mimo wielu niedostatków. [3] posiadał pewien specyficzny wdzięk, który upodabniał go tego co przez wiele lat stanowiło o sile Demon.
Bren Spencer śpiewał w heavymetalowym Kamarg - wokalista zginął w wypadku samochodowym w 1996. Stefan Prokopczuk zmarł na zawał serca w lutym 2008, a Marcus Lagzdins - 19 lipca 2012.

ALBUM ŚPIEW GITARA GITARA BAS PERKUSJA
[1] Paul Gaskin Stefan Prokopczuk Dave Norman
[2] Bren Spencer Paul Gaskin Marcus `Baggy` Lagzdins Dave Norman
[3] Paul Gaskin Andy Soloman Tony Ilkiw Dave Pick
[4] Paul Gaskin Andy Soloman Mick Cross Dave Norman


Rok wydania Tytuł TOP
1981 [1] End Of The World #23
1982 [2] No Way Out
2000 [3] Stand Or Fall
2012 [4] Edge Of Madness

      

Powrót do spisu treści