Portugalski zespół załozony w 1992 w miejscowości Vila Nova de Gaia jako deathmetalowy Disgorged. Przykład grupy, która mimo udanego startu, nie potrafiła należycie wykorzystać swej szansy. Heavenwood grał melancholijno-mroczny gotyk oparty na klawiszach, korzystając całymi garściami z dokonań przede wszystkim Paradise Lost, a także Moonspell, Theatre Of Tragedy i Crematory. Tak przedstawiał się przynajmniej niezbyt oryginalny, ale urzekający debiut. Mimo powszechnie znanych elementów w postaci ciężkich gitar, wolnych temp, klawiszowych plam i growlingu, album roztaczał przed słuchaczem wręcz baśniową aurę. Muzyka Heavenwood była przy tym niezwykle sentymentalna i marzycielska. W tamtych czasach, kiedy większość klimatycznych grup "nurzało się w oceanie cierpienia i mrocznych wizjach", Portugalczycy zaproponowali całkiem miłą odmianę. Nieco z Anathemy dało sięwychwycić w Since The First Smile i Tears Of Grief. Na tle tych kawałków ciekawiej wypadł Moonlight Girl - w pewnym sensie zwiastujący to co już niebawem stało się normą fińskim metalu spod znaku Sentenced. Judith Heavenwood to z kolei próba pogodzenia gotyckiego doom/deathu z klasycznymi formami tradycyjnego heavy. Zespół poszukiwał inspiracji u innych, ale w sposób udany je wykorzystał, dodając nieco od siebie. Na niekorzyść Heavenwood zadziałał fakt, że płyta szybko się zestarzała, bo już niebawem Finowie na podobnych motywach zaczęli nagrywać znacznie więcej i ciekawiej. Zastosowano dosyć surowe brzmienie, zbliżone do standardowych doom/deathowych - miękkie melancholijne gitary miały pojawić się dopiero dwa-trzy lata później. Surowość nie przeszkadzała tu jednakże w tworzeniu nostalgicznego klimatu. Gitary przeplatają się z klawiszami nieco pozostawionymi w tle, oszczędne solówki gitarowe były melodyjne i nawet śpiewne. Wokalnie Ernesto Guerra zaprezentował się skromnie i w jego głosie było mniej emocji niż w nieco późniejszych skandynawskich produkcjach z tego gatunku. Sekcja rytmiczna odegrała to wszystko rzemieślniczo, choć kilka basowych zagrywek w szybszych kompozycjach zwracało uwagę. Ciekawa przejściowa płyta na granicy Paradise Lost i fińskiego grania, lekko wyprzedzająca główną falę tego rodzaju muzyki.
Na [2] z maja 1998 Heavenwood zdecydowanie przemieścił się w stronę grania Sentenced z Amok. O ile otwierający album Heartquake to po prostu dobry sztampowy gotycki rock z dociążonymi gitarami, to Soulsister był porywający pomimo swojej wtórności. Z Sentenced ten numer łączyły niemal identyczne rozwiązania w rytmice i gitarowych ozdobnikach. Nastrój i gotycka melancholia to Rain Of July, nieźle poprowadzony przez gitary oraz linię pojawiającego się i znikającego pianina. Interesujący był nieco niedbale zaśpiewany chóralnie refren i ten numr był dłuższy niż podobne utwory Sentenced. Udanie wypadł Shadowflower, z wysmakowanymi gitarowymi solówkami. Pozostałe kompozycje utrzymano w umiarkowanych tempach i nasączono fińskimi refrenami, niemniej pewnie przy zagraniu tego wszystko z nieco większą werwą i trochę szybciej, zrobiły jeszcze większe wrażenie (Suicidal Letters). Najwięcej gotyckiej melancholii formacja wydobyła w Luna - ten utwór był frapujący, ale pozostawia wrażenie niedosytu. Dodatkowy wokal Kai Hansena z Gamma Ray był nieuzasadniony i do rozległego heroicznego refrenu można było zaprosić jednak kogoś o innym głosie. Natomiast mocno wysunięta na plan pierwszy gitarowa solówka była świetna i ten uroczysty nastrój w manierze gotyckiej przypominał podobne kompozycje z debiutu. Najmroczniej prezentował się Season'98, mający również najbardziej zapadają w pamięć piękną część instrumentalną. W At Once And Forever Portugalczycy stworzyli interesujący mix Paradise Lost oraz Sentenced z przełomów Amok i Down. Zakończenie płyty po części delikatne i nastrojowe w pastelowym Downcast, gdzie ponownie pojawił się Kai Hansen, ale także Liv Kristine z Theatre Of Tragdt, lecz efekt nie był udany i w pewnym momencie ta monotonia zaczynała drażnić. Krążek zrealizowano w Niemczech i słychać brzmienie surowsze niż na płytach fińskich zresztą za mastering odpowiadał Alexander Krull z Atrocity. Album miał zbyt słabą promocję i należnej popularności nie zdobył, wobec czego formacja zawiesiła działalność w 2001, kończąc pierwszy okres działalności.
Nagrany niemal w niezmienionym składzie po 10 latach przerwy [3] doprawdy intrygował. Me And You stanowił ukłon w kierunku klasycznego metalu gotyckiego fińskiej szkoły w spokojnym tempie i z melancholijnymi wokalami. Reszta materiału była znacznie cięższa, łącząc styl wczesnego Paradise Lost ze skandynawskim dark metalem. Dominowała konwencja śpiewnej brutalności ze zminimalizowaną ilością wokali czystych i płaczliwych. Tak prezentowały się Obsolete, Slumber oraz złagodzony tylko w nastrojowej środkowej części Her Scent In The Spiral. Z kolei bezbarwnie wypadł One Step To Devotion pomimo gościnnego udziału greckiego gitarzysty Gusa G. (m.in. Firewind, Dream Evil). Bridge To Neverland brzmiał jak rozpędzający się pociąg z Jeffem Watersem z Annihilator za mikrofonem. Forecluse to z kolei potężne sabbathowe riffy w połączeniu z manierą Paradise Lost. Osadzony bardziej w klasycznym gotyckim graniu 13 Moon zamykał całość, dając chwilę wytchnienia po tej dawce ciężkiego klimatycznego grania. Intrygujący eklektyczny krążek, wymykający się prostym klasyfikacjom.
W porównaniu do poprzednika [4] prezentował się bardziej tradycyjnie, ale i on nie był pozbawiony niespodzianek. To, że elementy dark metalu będą tu obecne było raczej do przewidzenia, ale niewielu spodziewało się tak wielu kontrastów klimatu i odniesień do stylistyki Moonspell. Po drapieżnym otwieraczu The Arcadia Order bardziej tradycyjnie jawił się Morning Glory Clouds, nawiązujący do szwedzkiego Cemetary w warstwie riffów, ale już gotycko-rockowy przyjemny refren potrafili zagrac tylko Portugalczycy. Goddess Presiding Over Solitude orbitował znów wokół reminiscencji Moonspell w sferze mroku i łagodnie podanego blacku w średnim tempie. Jednak za wiele ciekawego tu nie było poza włączeniem nowoczesnych elementów elektronicznych i ciepłej atmosfery południowej Europy. Udany dostojny Winter Slave cechował czysty wokal Guerry dobiegający z oddali, a sam utwór był wyraźnie skandynawski i riffowo zapatrzony w death metal tradycyjnej szkoły sztokholmskiej. Tu doprawdy klimat był znakomity, a dopasowanie wszystkich przeciwstawnych elementów - gustowne i przemyślane. Żeńskie wokalizy, dyskretne orkiestracje oraz stopniowe budowanie klimatu w prostej melodii opartej na płaczącej gitarze zawarto w Leonor. Kiedy wydawało się, że śpiew kobiecy będzie jedynym, nagle Guerra dołączał w smakowitym dark metalowym stylu. Paradise Lost z okresu Icon słychać było zdecydowanie w A Poem For Matilde z bogatym planem drugim, podanym w sposób świeży i atrakcyjny. Po przeciętnym Fading Sun następował interesujący September Blood, ponownie nasuwający na myśl Cemetary, ale też w refrenie fińskie Charon i Sentenced. Sudden Scars mógłby nagrać wczesny Tiamat, gdyby wówczas grał nieco lżej, a orientalny motyw wskazywał na wpływy Therion. Ciekawe, że te inspiracje były jasno ukierunkowane na największych przedstawicieli gatunku. Ostatecznie płyta była zróżnicowana inaczej niż poprzednio, bo w obrębie szeroko rozumianego ciężkiego klimatu, ale bez wychodzenia poza jego ramy. Najmniej tu heavy metalu, gdyż nawet Like Yesterday obracał się w tyglu raczej rocka gotyckiego z łatwo przyswajalną melodią wzmocnioną od czasu do czasu gitarami. Średnim zakończeniem krążka był instrumentalny symfoniczno-elektroniczny Her Lament, zbyt smutny i za mało wyrazisty. Czasem ta muzyka brzmiała zbyt lekko i pastelowo, miejscami aż prosiło się o kruszący riff czy więcej chłodu. W zamian powstał album pełen cytatów z mistrzów i muzyczna podróż w przeszłość.

ALBUM ŚPIEW GITARA GITARA BAS KLAWISZE PERKUSJA
[1] Ernesto Guerra Ricardo Dias Mario Rui Lemos Bruno Silva Joao Soares Jose Barbosa
[2] Ernesto Guerra Ricardo Dias Miguel Vaquero Bruno Silva Joao Soares Dave Jr
[3] Ernesto Guerra Ricardo Dias Bruno Silva - Daniel Cardoso
[4] Ernesto Guerra Ricardo Dias Bruno Silva Pedro Mendes - Daniel Cardoso
[5] Ernesto Guerra Ricardo Dias Vitor Carvalho André Matos - Daniel Cardoso / Frank Costanza

Daniel Cardoso (Anathema)

Rok wydania Tytuł
1996 [1] Diva
1998 [2] Swallow
2008 [3] Redemption
2011 [4] Abyss Masterpiece
2016 [5] The Tarot Of The Bohemians

        

Powrót do spisu treści