
Włoska grupa powstała w 2006 w Mediolanie. Debiut wydano dopiero sześć lat później, zresztą była to płyta słaba i nadająca się do momentalnego zapomnienia, z pogranicza heavy metalu spod znaku Mercyful Fate (nie te progi). W późniejszych latach ekipa przeszła serię zmian osobowych i w sierpniu 2016 nakładem wytwórni Punishment ukazał się drugi krążek, tym razem w tradycyjnym heavy metalowym stylu z elementami power. Myriad Lights odróżniało od konkurencji zmasowane użycie klawiszy na planie pierwszym, co upodabniało ich do zespołów euro-powermetalowych i na pewno wokalista Andrea Di Stefano, śpiewający nieco manierycznie, ale na pewno dobrze i z nutą autentycznego epickiego dramatyzmu w głosie. Nie był to metal ograny, bo kompozycje brzmiały oryginalnie, jako nieosadzone w sztywnej stylistyce. Było to granie nowoczesne z inklinacjami progresywnymi, a przy tym o ciekawych melodiach. Na pewno takim numerem był dynamiczny Kingdom Of Sand. Muzycy mieli talent do potoczystych rozległych zagrywek nawet w szybszych tempach i Abyssal March w najszybszych fragmentach był porywający. Francesco Lombardo grał wybornie, technicznie wykwintnie, z zacięciem neoklasycznym momentami, a solówki miały charakter wysokiej klasy shredu. Album zawierał także trochę napuszonego heavy o cechach niby-epickich, a pierwiastek oniryczny z pierwszego albumu pobrzmiewał w instrumentalnym 039 Lights. Pewne nawiązania do Rhapsody występowały w The Grave Chant, realnie poniekąd najbardziej w sposobie wykonania przypominającym utwory Domine. Tu właśnie przejawiała się ta swoistość i odrębność Myriad Lights, którego w prosty sposób nie można było porównać do żadnego innego zespołu z Italii. Łączyli bowiem różne inspiracje we własny styl, także w romantycznym Mirror z wybornym gitarowym wstępem i gustownymi klawiszami. Andrea Di Stefano prezentował się w tym utworze wyśmienicie i słychać, że taki klimat odpowiadał mu najbardziej. W intrygującym The Waves minstrel miał po prostu mnóstwo energii, a zaraz potem znakomity rycerski Deathbringer z ostrą gitarą i tutaj jedyny raz sięgnięto do klasycznych wzorców metalu lat 80-tych w powermetalu. Fantastyczny refren zaśpiewał w tej kompozycji Di Stefano z wokalami wspomagającymi. Końcowy Ascension łączył symfoniczny metalu z melodyjnym power, a wszystko atrakcyjnie wykonano na dwa głosy i przy dawce mroku złagodzonego znakomitą gitarową solówką. Brzmienie doskonałe, z dużym naciskiem na uwypuklenie wszystkich instrumentów, swoiste i dosyć nietypowe przez tą właśnie klarowność i umiarkowaną ostrość. Mix i mastering wykonał Marco Zanibelli, który nagrał też część partii klawiszowych. Nieoczekiwanie w 2017 grupa rozwiązała się, ale lider Francesco Lombardo wytrzymał bez Myriad Lights tylko rok i w 2018 ekipa reaktywowała się w nowym składzie, z frontmanem Daniele Scavonim.
[3] wypełnił w większości melodyjny heavy metal - prosty, czytelny, nieskomplikowany aranżacyjnie, niewymagający zbyt wiele od sekcji rytmicznej i oparty o pełną zaangażowania grę lidera. Lombardo przygotował niedługą płytę z chwytliwym heavy z rockowym ukłonem i wsparty klawiszami, dawkowanymi w rozsądnych ilościach. Średnie tempa w Take A Look From The Lock i Healing przynosiły chwytliwe melodie w refrenach. Wokal był zdecydowanie wysunięty i prowadził całość, a gitara zazwyczaj ustępowała mu skromnie pierwszeństwa. Wydawać by się mogło, że Scavoni sobie z tym wszystkim bezproblemowo poradzi. Tymczasem jednak nie do końca - śpiewak był w dobrej formie, lecz te nieco wyższe partie brzmiały chwilami rozpaczliwie, a rockowy feeling gdzieś się ulatniał i brzmiał niemal amatorsko. Daniele starał się, ale nie dawało to oczekiwanego efektu. Momentami to wszystko brzmiało rozpaczliwie, jak w ckliwym Choices. W kawałkach, gdzie melodia była mniej atrakcyjna (Desire Of The Doomed, Endless Search) grupa prezentowała mało oryginalny heavy metal. Powermetalowy dynamiczny Fall Of Mankind potykał się na heroicznych i nieco łagodniejszych partiach, ale znów zawodził Scavoni i na nic były wysiłki klawiszowca w budowaniu podniosłej atmosfery. Wokalista odrobinę się rehabilitował w dostojnym Afterthoughts z akustycznym wstępem i polatującymi ku niebu partiami gitary. Ten kawałek przypomina poniekąd styl Etrusgrave i zresztą pewne skojarzenia z muzyką tego zespołu się przewijały niemal przez cały czas. Produkcja zaskakująco surowa, z chłodną gitarą i głośną perkusją. Z jednej strony powstała muzyka frapująca, a z drugiej kontrowersyjna od strony wokalnej.
Giuseppe Lombardo grał na basie w Fogalord (Masters Of War w 2017) i powermetalowym LionSoul (A Pledge To Darkness w 2022). Emanuele Salsa grał w hard`n`heavymetalowym Love Machine (Universe Of Minds w 2018), prog-metalowym The Chronomaster Project (The Android Messiah w 2022) i ambientowo-blackowym Towers Of Edom (Apokalypsis w 2023).
| ALBUM | ŚPIEW | GITARA | KLAWISZE | BAS | PERKUSJA |
| [1] | Andrea Di Stefano | Francesco Lombardo | - | Giuseppe `Jeff` Lombardo | Phil Motta |
| [2] | Andrea Di Stefano | Francesco Lombardo | Emanuele `Lele Triton` Salsa | Giuseppe `Jeff` Lombardo | Simone Sgarella |
| [3] | Daniele Scavoni | Francesco Lombardo | Hester Digilio (gość) | Federico Dioni | Edoardo Pollastri |
Emanuele Salsa (ex-Crystal Empire, ex-Highlord, ex-Egart), Daniele Scavoni (ex-SpellBlast)
| Rok wydania | Tytuł |
| 2012 | [1] Mark Of Vengeance |
| 2016 | [2] Kingdom Of Sand |
| 2023 | [3] Lambda |
