Grecka grupa powstała w 1997 w Atenach. Na debiut trafił surowy powermetal, nastawiony na gitarowy atak Fiorentisa z agresywnym miejscami wokalem. Credo muzyczne zawierał manifest Phantom Lord z ostrą gitarą o greckiej metodzie realizacji, choć w manierze USPM (gdzieś z obszarów Liege Lord). Vasilis Axiotis śpiewał chętnie w wysokich rejestrach i te ekstatyczne wokale były typowe dla metalu zza Oceanu. Pomimo irytujących momentów, frontman górował nad bardzo głośną perkusją Tsoukalasa. Wybijającym się instrumentalistą był jednak Fiorentis, finezyjny w solówkach pełnych treści i karkołomnych akcji . Phantom Lord grał przeważnie szybko, całościowo raczej monolityczne i trudno było wybrać jakiś utwór, który by się zdecydowanie wyróżniał pod względem melodii. Zwracał uwagę power/speedowy See You In Hell z pełnymi energii atakami gitarowymi oraz dewastującą solówką w części centralnej.
Nacechowany dramatyzmem Mercyful Soul był nazbyt chłodny, natomiast Full Of Hate mógł się podobać pod względem pędu i amerykańskimi gang-chórkamii w refrenach. Pomimo pewnych nierówności płyta się spodobała i grupa utrzymała kontrakt z wytwórnią Black Lotus Records na nagranie drugiego albumu oraz stabilny skład - co w tym czasie wcale nie było w Grecji takie częste.
[2] to wciąż surowe brzmienie, tym razem z cichszą perkusją i dużą ilością speedowych zagrywek w amerykańskiej manierze. Wysokie udramatyzowane wokale Axiotisa robiły mniejsze wrażenie, ale Fiorentis nadal zadziwiał i to w każdej kompozycji, rozpoczynając swój festiwal solówek już w Rules Of The Past. Nacisk na melodie był większy niż poprzednio, ale muzycy jakoś nie potrafili wykorzystać nośności zwrotek ostrego w riffach Everlasting Curse w przeciętnym refrenie. Formacja budowała bohaterskie epickie granie w melodyjnym Evil`s Domain o bardziej heavymetalowej rytmice i podobne granie miało już niebawem stać się wizytówką greckiego metalu. Drugim utworem zasługującym na większą uwagę był Mender In Power, przypominający w pewnym stopniu to co potem grał Elwing. Podniosły Lost Grace rozbudowano o partie klawiszowe sesyjnego muzyka Kostasa Papoustisa i to numer nastawiony na powermetal o sporych progresywnych inklinacjach, ale raczej małej sile oddziaływania. Marnie wypadł Blood Money spokrewniony z amerykańskim stadionowym rock/metalem w oprawie suchych speedowych riffów i fatalnym nieokreślonym gatunkowo refrenie. Ballada Unchained może sama w sobie nie była niczym szczególnym, ale wykonano ją co najmniej dobrze. Na zakończenie coś bliższego debiutowi i Wolverine to ponownie fascynacja surowym USPM z lat 80-tych. Fantastyczny popis gitarzysty Gianisa Fiorentisa po raz drugi i ten muzyk wyrastał ponad poziom ogólny zdecydowanie i przyczynił się do tego, że średni w sumie materiał w zasadzie bronił.
Na [3] do składu dołączył klawiszowiec Michael Ligiaris oraz bębniarz Elias Karahalios o znacznie mniej agresywnym stylu gry niż ten, który reprezentował Tsoukalas. W rezultacie grupa zaproponowała fantasy power z pewnymi elementami symfonicznymi, ogólnie wzorując się na stylistyce włoskiej z kręgu Rhapsody. Pojawiły się nawet partie smyczkowe w wykonaniu skrzypaczki Leidy, która także wsparła Axiotisa w partiach wokalnych. Sam frontman postawił na śpiew czysty i ciepły, momentami manierycznie niczym w stylu flower power. Choć album przygotowano starannie, także w opcji mixu i masteringu, co zaowocowało brzmieniem głębokim i przejrzystym, lecz dorównanie najlepszym zespołom włoskim nie było możliwe. Partie symfoniczno-klawiszowe były raczej ubogie, a Fiorentis nie mógł samodzielnie udźwignąć ciężaru przykucia uwagi do tej muzyki przez cały czas. Ponadto zespół postawił w dużej mierze na romantyzm, z umiarkowanym tylko akcentem na ten heroizm w wersji fantasy jakim porywały najlepsze zespoły z Italii. Dobry w tej kategorii był bojowy No Strains, ale wykorzystaniu elementów neoklasycznych było zaledwie akceptowalne. Słabszy punkt w tej kategorii to Vanity (Reign Supreme) z mało wyrazistym tłem klawiszowym. Dużo było grania stonowanego o cechach pół-balladowych i tylko pewne rozwinięcia okraszone wybuchowymi solówkami powodowały, że takie utwory jak Lust For Your Touch czy Liquid State zaaranżowano nazbyt ascetycznie. Znalazło się miejse na progresywny i ponury Inferno, bliższy stylistyce amerykańskiej, jedyny raz na tej płycie. W najdłuższym Private Universe przesadzono z manieryzmem w łączeniu melodii sentymentalnej i mogącej uchodzić za progresywną linii gitarowej - była to opowieść nie na tyle epicka, by w tej kategorii się jakoś zaznaczyć i za mało wysublimowana, by stać się wysokiej klasy greckim wyrażeniem włoskiego powermetalu. Całość to próba podczepienia się pod trend muzyczny, który stał się bardzo popularny i wyszło nieźle. Jak pokazały dalsze lata, nikt w Grecji się na to potem długo nie poważył. Album zakończył okres współpracy z wytwórnią Black Lotus Records, której szefowie preferowali bardziej ekstremalne brzmienia. Nie zakończyło to jednak historii samego zespołu.
Poprzedni krążek okazał się jednorazowym eksperymentem. Z nowymi muzykami (perkusista i babka na klawiszach) przystąpiono do nagrywania [4], na którym grupa zwróciła się ponownie w stronę Ameryki. To był heavy/power wzorowany przede wszystkim na Jag Panzer z wokalem przypominającym Tyranta. Pierwsze piętnaście minut to powielanie właśnie Jag Panzer z Ample Destruction i słuchacz miał do czynienia z poprawnym amerykańskim metalem o cechach rycerskich, ale realnie mało do siebie przekonujących. Jak zwykle wyborne solówki Fiorentisa, zgrabnie rozkrzyczany Axiotis i tylko tych klawiszy raczej mało. Coś naprawdę interesującego to dopiero neoklasyczno-powermetalowy Illusion Of The Mirror, gdzie połączono style ekip szwedzkich oraz Angelo Perlepesa. Wzbogacony o głos żeński Timeline tobardziej dramatyczny power w romantycznym stylu, nawiązujący nieco do płyty poprzedniej i jak zwykle przepięknie zagrał solówkę Fiorentis. Break Of Dawn nie był zbyt udany, a wokal przerysowano w malowaniu emocji. Element neoklasyczny zaznaczony nieśmiało, choć pomysły tu na to były. Potem znowu coś z łagodniejszego okresu działalności Jag Panzer w Black Horizon, z kolei pewne zaskoczenie wrzucono w Holy Experiment, który reprezentował progresywny power w stylu włoskim, choć z lekkimi naleciałościami amerykańskimi. Organowy wstęp do Mirage wiele obiecywał w spokojnym rozgrywaniu motywów tak progresywnie neoklasycznych, jak i typowych dla wolniejszych numerów heavy/power z USA. Mało metalowa ballada Inside była na tym albumie niepotrzebny z pianinem i łagodnym śpiewem. Powstała płyta stylistycznie do końca nieokreślona, na której Phantom Lord chciał powiedzieć coś więcej niż tylko wyrazić uznanie dla amerykańskiego heavy/power i prawie się to udało. Ekipa rozpadła się na wiele lat, choć w maju 2022 nieoczekiwanie przedstawiła kawałek Repentance Of Hell.
Vasilis Axiotis zaśpiewał na drugiej płycie Nigel Foxxe's Inc. w 2003, w neoklasyczno-powermetalowym Perpetual (Overlord`s Perpetual w 2005), prog-metalowym Persona Non Grata (Shade In The Light w 2009 oraz Confirm Your Humanity w 2016) i Secret Illusion. Giannis Fiorentis zagrał na dwóch płytach Necromantii: Malice w 2000 i Covering Evil w 2001.
ALBUM | ŚPIEW | GITARA | KLAWISZE | BAS | PERKUSJA |
[1-2] | Vasilis Axiotis | Giannis Fiorentis | - | Rich Melville | Angelos Tsoukalis |
[3] | Vasilis Axiotis | Giannis Fiorentis | Michael Ligiaris | Leonidas Petropoulos | Elias Karahalios |
[4] | Vasilis Axiotis | Giannis Fiorentis | Zoi Eustathiou | Leonidas Petropoulos | Manos Georgiou |
Angelos Tsoukalis (ex-Blood Covered, ex-Kerno, ex-Obsecration, ex-Power Crue, ex-Flames)
Rok wydania | Tytuł |
1999 | [1] In Twilight World |
2000 | [2] Evil´s Domain |
2002 | [3] Circle Of The Wasted |
2005 | [4] Imperial Fall |