Angielski kwartet powstały w 1978 w Mansfield, który nie zdołał załapać się na pierwszą falę NWOBHM po części dlatego, że grał bardzo ciężko jak na tamte czasy. Zarówno kasety "Demo 1979" i "No Cause To Kill" z 1980, jak i dwa kawałki zawarte na splicie "Scene Of The Crime" (Let It Loose i Dirty Money) nie wzbudziły w rodzinnym kraju większego zainteresowania - za to zespół zdobył pewną popularność w Niemczech i Holandii. Na wydanym przez wytwórnię Ebony Records debiucie było dużo elementów heavy/speed metalu popularnego wówczas właśnie w Holandii. Klasyczną kompozycją był otwierający Let It Loose z bezlitosnym natarciem dwóch gitar. Z jednej strony w swej motoryce Savage przypominali Saxon, a z drugiej - Jaguar, Satan i Raven. Utwory oparto w sferze melodii o rock`n`rollowe tradycje, ale wszystko zabrzmiało power/speedowo. Chris Bradley był właścicielem głosu dosyć wysokiego i młodzieńczego, o barwie bardziej pasującej do numerów, w których umiejętność czystego rockowego śpiewu nie była konieczna. Bardzo dobrze wypadł surowy i toczący się w średnim tempie Berlin, wydający się najbardziej z tego materiału przemyślany. Z pewnością lepiej się prezentował niż przeciętny Dirty Money, oparty o ograny riff podchodzący pod AC/DC. Rolę łagodnego utworu w stylu pseudo-ballady spełniał Ain`t No Fit Place z delikatnym wstępem i melodyjnym rockowym refrenem, ale nie zabrzmiał przekonująco w oprawie doprawdy ostrych riffów. Do udanych kawałków należały za to: On The Rocks z udanymi zagrywkami gitarzystów oraz The China Run z nieco siłowym śpiewem Bradley`a i odsuniętą na dalszy plan melodią. Album cechowała średnia produkcja z mało słyszalnym basem i głuchymi bębnami. Wspomniana ostrość gitar momentami była wręcz nadmierna, ale wokal ustawiono tak, że Bradley nie musiał się przez nie przebijać. Ogólnie był to typowy NWOBHM, tyle że znacznie cięższy i agresywniejszy. Płyta spodobała się głownie poza Anglią, gdzie zresztą zainteresowanie Nową Falą powoli malało.
Także [2] wypełnił metal dynamiczny i masywny, z ostrymi masywnymi gitarami, jakie bardziej kojarzono z amerykańskim powermetalem tego okresu. Początek krążka w postaci We Got The Edge zaskakiwał początkowo wykorzystaniem riffów Thin Lizzy, ale znajoma surowość wracała jednak w refrenie. Resztę materiału stanowił klasyczny już styl w średnim tempie (Eye For An Eye, Hard In Your Heels), choć same melodie wypadły mało interesująco. Kiedy ta moc gitar została redukowana, Savage prezentowali się blado jak w Blind Hunger. Siłą formacji pozostały gitarowe solówki oraz współpraca Dawsona i Renshawa. Popisem tego duetu był Stevies Vengeance - rozbudowany utwór z wykorzystaniem klawiszowego delikatnego tła i z odrobiną melancholijnej psychodelii. Pewne kawałki z pewnością zrobiłyby większe wrażenie w 1980, ale w 1985 takie numery jak All Set To Sting i Keep It On The Ice wypadły dość trywialnie jako rockowa fatamorgana w ostrzejszej oprawie. Płycie zabrakło świeżości i determinacji bijącej z debiutu. W dodatku krążek wydali niedoświadczeni producenci wytwórni Zebra, którzy pogrzebali go marną promocją i to w czasach, kiedy NWOBHM walczył o przetrwanie. Rozczarowani brakiem znaczącego sukcesu, muzycy rozwiązali zespół. Nagrany po dekadzie milczenia [3] zawierał muzykę stonowaną i melodyjną, niemal na granicy hard rocka. Podobnie było z [4], na której Savage zaprezentowali muzykę mdłą i bez polotu, nużącą też słabą formą wokalną Bradley`a.
Późniejsze płyty nie wzbudziły praktycznie żadnego zainteresowania, choć trzeba przyznać, że zespół zaskoczył wydaniem [6] po ponad dekadzie milczenia. Niestety, materiał stanowił nudny i jednowymiarowy heavy z bardzo odległymi echami agresywnego melodyjnego stylu, jaki Savage prezentował na debiucie. Była to ponad godzina kilku riffów powtarzanych w nieskończoność i żaden z 13 utworów nie był ani przebojowy, ani poruszający ani w jakimkolwiek stopniu wyrafinowany. Nijaki śpiew Bradley`a momentami był żenujący, mechaniczna sekcja rytmiczna i marna współpraca gitarzystów dopełniała całości. Raziła całkowita nieokreśloność stylistyczna - nie był to ani metal rycerski, ani tradycyjny brytyjski heavy o rockowych krawędziach, ani też formy nowocześniejsze. Ten krążek był absolutnie przewidywalny od początku do końca, nieudolnie silił się na poprowadzoną na skróty przebojowość, odzianą w równie nijakie brzmienie. Ten powrót na scenę był fatalny i nikomu niepotrzebny.
Dyskografię uzupełniała koncertówka Live Aardshock 1984 z 2010, wydana przez małą wytwórnię HMS. Andy Dawson wyprodukował EP-kę Naked Aggression Wraith w 1989.

ALBUM ŚPIEW, BAS GITARA GITARA PERKUSJA
[1-2] Chris Bradley Andy Dawson Wayne Renshaw Mark Brown
[3] Chris Bradley Andy Dawson David Lindley
[4-5] Chris Bradley Andy Dawson Richard Kirke
[6-7] Chris Bradley Andy Dawson Kristian Bradley Mark Nelson


Rok wydania Tytuł
1983 [1] Loose`n`Lethal
1985 [2] Hyperactive
1995 [3] Holy Wars
1996 [4] Babylon
2000 [5] Xtreme Machine
2012 [6] Sons Of Malice
2015 [7] 7 (2 CD)

          

Powrót do spisu treści