Szwedzki kwintet powstały w 2013 w Sztokholmie. Działalność oparto w zasadzie na jednym celu: podrabiać jak się da twórczość Iron Maiden. Pewnym ryzykowanym zabiegiem było postawienie za mikrofonem dawnego bębniarza Steel Attack. Pierwsza płyta dziwacznie opowiadała serię historii rodem z horroru w oprawie ostrych krzyków Starka. Krążek zawierał mix tradycyjnego heavy metalu, glamu i hard rocka - większej wartości muzycznej nie miał, nie wzbudził też większego zainteresowania. Na [2] zaproponowano klasyczny metal, w którym zdecydowane maidenowe wpływy mieszały się z podejściem szwedzkim typu Overdrive czy Ram. Tych analogii do grania rodzimego osadzonego w latach 80-tych najwięcej było w dosyć szybkich, zwartych i masywnych A Dying Son, Room 101 i po części także The Land Of Seven Rivers Beyond The Sea. Reszta numerów stanowiła wariacje kawałków z Piece Of Mind - bez błysku, ale zasadniczo akceptowalnie. Materiał był daleki od porywającego, zapamiętywalne właściwie były tylko Sacrifice oraz Firestone. Instrumentaliści prezentowali przeciętne umiejętności. Całość zmontowano bez wydziwiania i w jednoznaczny sposób, z mocnym metalicznym basem.
Po zrekrutowaniu nowego śpiewaka Marcusa Olkeruda, przystąpiono do nagrywania [3], na którym Starblind zapożyczyli od Maidenów niemal wszystko: riffy, solówki, charakterystyczne przejścia, brzmienie basu, a nawet samą nazwę (kawałek Starblind pojawił się na The Final Frontier w 2010). Te nawiązania nie były skierowane wprost do lat 80-tych, ale do bardziej współczesnego okresu działalności Harrisa i kolegów (od Virtual XI). Mniej tu było zatem galopu i szaleństwa, a więcej akcentowania mrocznego klimatu. Numery w rodzaju Pride And Glory czy balladowego Eternally Bound jawiły się niczym odrzuty z płyt Ironów. Z jednej strony fani mieli do czynienia z zespołem zapatrzonym w swoich mistrzów, który nawet nie starał się stworzyć nic własnego. Z drugiej maniacy Żelaznej Dziewicy czy niemieckiego Destillery mogli znaleźć wiele interesującego na tych krążkich, aniżeli po raz n-ty słuchać słabego The Book Of Souls.
Marcus Olkerud okazał się nie tylko bardzo dobrym wokalistą, ale i dobrym duchem roztaczającym pozytywne fluidy, które wpłynęły na resztę zespołu. Na [3] Starblind przeszli pozytywną przemianę, stając się kapelą atrakcyjną grającą z rozmachem melodyjny i chwytliwy heavy metal. Nawiązania do Iron Maiden pozostały, ale pojawiły się nowe (Helloween przykładowo) i to niczemu nie przeszkadzało, gdyż te naleciałości wtrącano z lekkością i jakby od niechcenia. Bezpretensjonalność albumu objawiała się w swobodnej grze gitarzystów, co prezentował The Shadow Out Of Time. Starblind serwował serie zaraźliwych gitarowych fraz i refrenów, dorzucając znakomite solówki gitarowe i wyrazisty bas. Łagodny romantyzm wyrażono umiejętnie w balladowym Eternally Bound, gdzie Olkerud dzielił się jako narrator z gitarami, a epickość podano w delikatny rockowy sposób. Przy tym wszystkim grupa ani razu nie schodziła z metalowej ścieżki i nie próbowała radiowego rock/metalu typu mainstreamowego. Kolejnym świetnym numerem był ostry Tears Of A Soldier z dynamicznym refrenem, echa Żelaznej Dziewicy unosiły się również nad Never Seen Again z bijącą z tego numeru wewnętrzną dumą. Pełna swoboda gitarowych ataków przynosiła uznanie w Avarice (The Fourth Circle). Nieco słabszy był za to Demon Rider - tym razem "ooooo" było za dużo i kawałek skręcał w kierunku "hitów" Steelwing. Na koniec sporo brytyjskich riffów w The Last Stand, rozkwitający intrygująco w tej epickiej nostalgicznej historii. Kiedy Olkerud wchodził w szaty Dickinsona, robił to bez problemu - ale także imponował kiedy był sobą. Po kilku latach grupa z głębokiego szwedzkiego zaplecza wyszła na czoło melodyjnego tradycyjnego heavy metalu (nie tylko w swoim kraju).
Początek [4] rozczarowywał - rock`n`rollowo-glamowy One Of Us był przeciętny i wnosił niewiele na zasadzie naiwnej rock/metalowej zabawy w klimatach amerykańskich. W At The Mountain Of Madness wracały jednak znane już akcenty Iron Maiden, ale poza użyciem kilku zapożyczonych pomysłów, także i ten numer nie porywał. Starblind budził się wreszcie przy Here I Am - utworze prostszym, zagranym w dobrym tempie i mniej zaznaczonych elementach maidenowych. Solówki były znakomite, a basista Tillberg grał wyborne partie. Grupa łagodniała przy nastrojowym Crystal Tears, łączącym metalową balladę z epickim podejściem do klasycznego heavy - sama melodia jednak nie wzbudzała specjalnych emocji. Po prostu był to dobry kawałek, który w dynamiczniejszej części drugiej pokazywał na pewno udokumentowane już wcześniej wysokie umiejętności gitarzystów. Iron Maiden w pełnej krasie uderzał w pełnym elegancji The Man Of The Crowd - autentycznym wymiataczu i kompozycji godnej albumu poprzedniego. Żelazna Dziewica ery Blaze`a odkrywała swoje podwoje w Room 101 - nośnym numerze z ognistymi popisami gitarzystów. Zrotki w The Reckoning były zgrabne i ciekawe, natomiast refren dobrano źle - zwolnienie w heroicznym stylu niespecjalnie tu pasowało. Płyta trwała nieco ponad 35 minut, co także zwiększało wrażenie old-schoolowego grania czy konkretniej może nawet zamierającego wtedy w Szwecji neo-tradycyjnego metalu, którego Starblind był jednym z ostatnich godnych zainteresowania przedstawicieli. Produkcja wyborna - takiego basu i potężnych głębokich bębnów słuchało się z wielką przyjemnością. Jedyną wadą mixu było tylko zbyt głośne ustawienie wokalu. Ostatecznie album nie posiadał takiej siły rażenia jak poprzednik, zwłaszcza przy tak przeciętnym początku.
Dyskografię uzupełnia cover Judas Priest Desert Plains z marca 2018.
ALBUM | ŚPIEW | GITARA | GITARA | BAS | PERKUSJA |
[1-2] | Micke `Mike` Stark | Björn Rosenblad | Johan `JJ Glitter` Jonasson | Daniel Tillberg | Zackarias Wikner |
[3-4] | Marcus Olkerud | Björn Rosenblad | Johan `JJ Glitter` Jonasson | Daniel Tillberg | Zackarias Wikner |
Micke Stark (ex-Steel Attack), Johan Jonasson (ex-Dethronement), Danie Tillberg (Sadauk), Marcus Olkerud (Palantir)
Rok wydania | Tytuł |
2014 | [1] Darkest Horrors |
2015 | [2] Dying Son |
2017 | [3] Never Seen Again |
2020 | [4] Black Bubbling Ooze |