Szwedzka grupa powstała w 1999 w Kristianstad na gruzach dwóch kapel deathmetalowych: Mortum i Non Serviam. Debiutancka EP-ka przepadła na rynku i kariera Supreme Majesty zaczęła się rozkręcać dopiero po podpisaniu kontraktu z wytwórnią Massacre Records. [2] prezentował prawdziwie hybrydowe oblicze formacji - nie był to ani klasyczny power, ani metal neoklasyczny, ani wreszcie klasyczny heavy - a jednak wszystkiego było tu po trochę w zakresie wymieszania wszelkich elementów w obrębie konkretnych kompozycji. Mimo ekstremalnych korzeni, perkusista Jocke Unger grał z kapitalnym wyczuciem, pasją i precyzją. Mocno przemyślano proporcje wyważenia poszczególnych instrumentów. Stojący za mikrofonem Joakim Olsson sprawiał wrażenie, że poza momentami naprawdę wybitnymi, nie dawał z siebie wszystkiego. Numery zbudowano na masywnych klawiszach i dosyć nisko brzmiących gitarach. Na album trafiły dwa słabsze numery: zagrany w radiowym stylu balladowy Forever I`ll Be oraz dość nijaki Queen Of Egypt. Z wolniejszych utworów wyróżniał się Eye Of The Storm z wieloma ozdobnikami gitarowo-klawiszowymi, mocnym refrenem i dobrym wokalem. W chłodniejszym Towards The Northern Star lepsze melodie zawarto w zwrotkach niż refrenach, natomiast lekki Let It Go posiadał zadziorny charakter oraz rozbudowaną część instrumentalną z akcentami folkowymi. Znakomicie prezentował się również dynamiczny The Keeper Of The Dead z wysoko zaśpiewanym refrenem, a gitary robiły sporo zamieszania przy okazji niespodziewanych zwolnień i przyspieszeń. Supreme Majesty to niezła wizytówka zespołu z rozległymi klawiszami, jednak zabrakło tu czegoś zdecydowanie chwytliwego i zapadającego w pamięć.
Na [3] Szwedzi odeszli w znacznej mierze od powermetalowej stylistyki. Zmieniono brzmienie gitar na zdecydowanie głębokie i metalowe, klawisze nabrały ducha lat 80-tych, a Daniel Andersson zagrał świetnie na basie i nierzadko wysuwał się na pierwszy plan. Tym razem Olsson zaśpiewał czystym głosem bez cienia fałszu czy wysiłku, z ogromną swobodą i idealną barwą do muzycznego podkładu. Partie gitar wciąż pozbawione kombinacji i ozdobników, ale podane z gracją i elegancją. Album wypełnił melodyjny heavy z echami neoklasyki. To melodyjne granie było tak naprawdę kopalnią potencjalnych przebojów - bez uproszczeń czy spłyceń (Save Me). Dwa bardzo dobre utwory Fallen Star i Heroes Of Our Lands to chwytliwe kawałki z elementami powermetalowymi stanowiące przedsmak tego co następowało dalej. Cruel Circle był wzorcowy dla melodyjnego metal z chłodnymi zwrotkami i ciepłym bujającym refrenem. W lekko chuligańskim Two Against Many o sile stanowiły krzyczane chórki i jakby wybrać coś słabszego to do tego miana kandydowały sympatyczne, ale niewiele wnoszące Danger oraz After Midnight z dyskotekowymi klawiszami i prościutkimi refrenami - proste hard rockowe granie celujące w listy przebojów. Okres kolejnych dwóch lat upłynął dla zespołu pod znakiem zmian personalnych.
Chrille Andersson skupił się na klawiszach, a skład został poszerzony o drugiego gitarzystę Tobiasa Wernerssona, co mocno miało zaważyć na muzycznym pejzażu [4]. Facet okazał się nie tylko muzykiem o wybornej technice, ale i uzdolnionym kompozytorem, który poprzez swoje zainteresowania muzyką klasyczną wniósł silny akcent neoklasyczny do repertuaru Supreme Majesty. W ostatecznym rozrachunku powstała płyta z jednej strony oparta na melodyjnych doświadczeniach poprzednika, z drugiej zaś bardziej złożona i rozbudowana formalnie z pewnymi odniesieniami do [2]. Dominacja Wernerssona była niepodważalna. Jeszcze tego nie było słychać w otwierającym Soulseeker, który był utworem stylowo typowym dla płyty poprzedniej, a więc melodyjnym metalem w tradycji szwedzkiej lat 80-tych.Swój popis Wernersson rozpoczynał od Spellbound - neoklasycznego powermetalu wysokich lotów najwyższej klasy. Dance Of The Elements czerpał z wcześniejszych dokonań jakie zespół prezentował wcześniej i poza świetną melodią wpleciono tu niezłe chórki w refrenach. King Of Warriors to klasyczny rycerski euro-power, surowszy niż inne numery z bojowymi chórkami w tle i zagrany w średnim tempie. Zwracały uwagę rozpędzania się gitar z klawiszami w tle, ale z kolei refren nieco rozczarowywał brakiem epickiego rozmachu. My Revenge to powtórka z [3] - numer przebojowy, chwytliwy i prosty, zagrany jednak ostrzej i zaśpiewany z dużą ekspresją. Wokalnie Olsson na całym albumie poradził sobie bez zarzutu i śpiewał swoje, w charakterystyczny sposób rasowego rockmana i na szczęście nie silił się na neoklasyczne górki i ekwilibrystykę. One More Promise to ballada autorstwa Wernerssona - rozbudowany przestrzenny utwór najwyższej klasy i o przepięknej melodii. Instrumentalny The Quest Part 1 to chwila wytchnienia dla wokalisty, ale nie dla Wernerssona. Dał on tu kunsztowny neoklasyczny popis w części pierwszej, po czym kompozycja łagodniała wśród elegancko brzmiących klawiszy. Jeśli chodzi o instrumenty klawiszowe to ich użycie było stosunkowo skromne jak na ten rodzaj muzyki i pod tym względem stanowiło to pewne zaskoczenie. Dawn Of The Dead był bliski klasycznemu heavy metalowi w melodyjnej odmianie lat 80-tych i tu też szwankował refren, a wokalizy w tle nie za bardzo pasowąły do tych ostrych w gruncie rzeczy riffów. Kompozycja zyskiwała w nastrojowej i wolniejszej części instrumentalnej, ze swobodnie wykonaną gitarową solówką. Die In A Dream rozpoczynał się powermetalową galopadą, ostatecznie jednak przekształcał się w utwór wolniejszy i pojawiały się epickie wokale i mocno zarysowane klawiszowe wstawki. Szkoda, że prosty i ograny motyw początkowy nie stał się głównym motywem, bo wyszedłby z tego oklepany może, ale ekscytujący i energetycznie napakowany power/speedmetalowy killer. Album zamykał znakomity i w formie po prostu podręcznikowy neoklasyczno-powermetalowy The Bitter End z fantastycznymi partiami gitarowymi Wernerssona. Reszta bez zarzutu, choć Johan Rydberg to nie jest klasa Ungerna i perkusja na tym krążka nie wnosiła tyle ożywienia co poprzednio. Brzmienie albumu bardzo dobre - ostrzej, surowej i ciężej. Niestety, od dłuższego czasu Supreme Majesty milczą.

ALBUM ŚPIEW GITARA GITARA KLAWISZE BAS PERKUSJA
[1] Rikard `Rick Wine` Larsson Rille Svensson Chrille Andersson Daniel Andersson Bartosz Naleziński
[2-3] Joakim Olsson Rille Svensson Chrille Andersson Daniel Andersson Jocke Unger
[4] Joakim Olsson Rille Svensson Tobias Wernersson Chrille Andersson Daniel Andersson Johan Rydberg

Rikard Larsson (ex-Mercy, ex-Sanzia)

Rok wydania Tytuł
1999 [1] Divine Enigma EP
2001 [2] Tales Of A Tragic Kingdom
2003 [3] Danger
2005 [4] Elements Of Creation

      

Powrót do spisu treści