Niemiecka grupa założona w bawarskim Alzenau w 2008. Mozolnie rozkręcała swoją karierę, nagrywając demówkę "Galley Of Horror" dopiero w 2012, a kontrakt (z Massacre Records) podpisała jesienią 2015. Pierwszy album to mix stylów Blind Guardian, The Storyteller i Hammerfall - heroiczny melodyjny powermetal w europejskiej manierze. W tej konwencji trudno już było nagrać cokolwiek nowego, nawet gdy miało się doskonałe pomysły na melodie i zapadające w pamięć refreny. Jörg Naneder był wokalistą co najmniej dobrym i (co ważniejsze) elastycznym za mikrofonem - jego tonacja przypominała niektórych frontmanów brazylijskich, potrafiących jednocześnie atakować drapieżnie głosem oraz śpiewać czysto i łagodnie. Kilka pomniejszych hitów tutaj trafiło i do tej grupy należał dynamiczny The Dragon`s Reborn z wybornym refrenem. Drugi to Tower Of Lies z wokalizami w różnych stylach, potoczystym łagodniejszym refrenem i riffami zapożyczonymi ze wspomnianego wcześniej szwedzkiego The Storyteller. Zespół grał momentami nieco eklektycznie, bo What Will Prevail rozpoczynał się potężnie w heavy/speed/powerowym stylu, abyt potem nagle przejść w miękki melodic power z refrenem, który choćby Blind Guardian grał już wielokrotnie. Kwartet nieźle tworzył klimat we wstępie do bojowego Coachman`s Curse, który jednak trochę wytracano w archetypowych refrenach i melodii głównej. Sam pomysł na symfoniczny Symphony Of The Battlefield i wykonanie bardzo dobre, ale niestety tego potencjału w płeni nie wykorzystano i to w sumie poniekąd wstęp do Eternal Life, gdzie grali jak Veonity czy Lanzer (gościnnie Philip Schunke z Van Canto). Nieco ponure Neverwinter Nights i Blow Up The Gates Of Hell solidne numery powermetalowe, które grał już wielokrotnie choćby Hammerfall, ale zrobiono to zgrabnie, a wtórne refreny były akceptowalne. Album zamykał ciekawy Galley Of Horror, umiejętnie prowadzony przez zagrywki gitarzystów - rasowy w tej konwencji, a także kumulujący w sobie wszystko co Thornbridge chciał muzycznie na tym albumie powiedzieć. Żadnej wirtuozerii tu nie było, ale zespół był zgrany, solówki gitarowe interesujące i może tylko perkusista Maximilian Glück mógł się postarać grać bardziej konstruktywnie. Realizacja dobra, chociaż niczym nie zaskakiwała - może poza tym, że momentami gitary brzmiały ciężko, wchodząc na obszary Grave Digger lub Primal Fear. Sprawnie zagrana muzyka z kręgu Blind Guardian i ubarwiona Szwecją.
Trzy lata później na rynku pojawił się drugi album nagrany w tym samym składzie. W tytułowym Theatrical Masterpiece powracały reminiscencje The Storyteller. Chórki zrobiono perfekcyjnie i oprócz Nanedera wystąpiło w nich siedmiu innych zaproszonych wokalistów - te wielogłosowe harmonie wokalne były niemal perfekcyjne. W Keeper Of The Royal Treasure słowo "keeper" występowało nieprzypadkowo, bo starego Helloween było tu wiele w tym szybkim potoczystym numerze. Nad wszystkim polatywał krużgankowy klimat Ślepego Strażnika i z tej konwencji ciekawie wyłamywał się Revelation, w którym gościnnie zaśpiewał Andy Franck z Brainstorm, który szczególnie dobrze wypadł w niższych mroczniejszych partiach. Wybornie prezentował się także zabarwiony folkiem i Running Wild dumny Demon In Your Heart z niszczycielskim refrenem. Udanie jawiły się radosny w duchu fantasy Journey To The Other Side oraz zaczynający się akustycznie heavy/powerowy Ember In The Winter Grove z odrobiną brutalniejszych wokali oraz uroczystym refrenem. Thornbridge z dobrej strony pokazali się w power/speedowym Trace Of Destruction w ramach dopieszczonej melodii i zmian klimatu. W tym przypadku przypominała się podobnie grająca szwedzka grupa Timeless Miracle. The Helmsman rozkwitał w kolejnym fantastycznym refrenie - niby nic takiego i wszystko już było, ale słuchało się tego z niekłamaną przyjemnością. Ta płyta zawierała szczerą muzykę w podobno już wyeksploatowanym do cna muzycznym obszarze. Okazywało się, że jednak nie do końca, trzeba tylko chcieć coś tu zrobić ponad sztampę. Pod względem brzmienie trudno było sobie wyobrazić bardziej klasyczny mix niemieckiej klarowności i szwedzkiej produkcji gitar. To robota Sebastiana Levermanna z Orden Ogan.
[3] miał charakter koncepcyjny i snuł opowieść o chłopcu i jego snach, z wynikającymi z tego potem konsekwencjami społecznymi. Aranżacyjnie tego jednak specjalnie nie było słychać i zespół nie zastosował w tej historii ani interludiów, ani teatralnej narracji. Całkowicie zrezygnowano z ciężkich gitar w heavy/powerowym niemieckim stylu. Zrezygnowano także z mroku i heroizmu, stawiając na powermetal zasadniczo łagodny i pogodny, z delikatniejszym wokalem Nanedera i mniej agresywną sekcją rytmiczną. Ta zwiewność i delikatność oddaliła zespół od dokonań Blind Guardian, a przybliżyła do szwedzkiego The Storyteller z najwcześniejszego okresu. Generalnie mało w tym Niemiec, a przewaga wpływów skandynawskich była wyraźna. To dosyć odważne podejście zważywszy na to, że do tej pory grupa mocno ukierunkowywała swoją muzykę na publiczność interesująca się raczej niemiecką estetyką melodyjnego powermetalu. Wizytówką tej płyty był na pewno udany Daydream Illusion i pewnie gdyby tak atrakcyjne melodie towarzyszyły by słuchaczowi cały czas, to można by mówić o co najmniej dobrej płycie. Niestety, tak sympatycznych refrenów i zadziornych zwrotek nie było tu za wiele, choć obrany styl zachowano praktycznie od początku do końca, To wszystko było niezłe, ale mało atrakcyjne Final War, Kingdom Of Starlight, I Am The Storm, Island Of My Memories). Nieco rycerskiego folku z echami Guardianów wrzucono w Bird Of Salvation, ale to naprawdę tylko echa. Atut stanowiły dobre chórki, natomiast sam Jörg Naneder w tym łagodniejszym repertuarze wypadł przeciętnie i pewnie frontman obdarzony bardziej interesującym głosem i teatralnym wyczuciem nadałby całości lepszego wyrazu. Z budowaniem klimatu było różnie, ciekawie pod tym względem wypadał Sacrifice, co do atrakcyjności riffowej brylował Island Of My Memories, choć tu te szybsze partie gitar można było jeszcze śmielej pociągnąć. Balladowy Send Me A Light bardzo przeciętny i nazbyt rockowy - tylko końcowa część zapadała w pamięć. Ładna galpoada na koniec w Lost On The Dark Side, ale w tym się nie czuło finału albumu o charakterze koncepcyjnym.
Nils Kreul grał w Leaves' Eyes.

ALBUM ŚPIEW, GITARA BAS GITARA PERKUSJA
[1-2] Jörg Naneder Patrick Burghard Patrick Rogalski Maximilian Glück
[3] Jörg Naneder Patrick Rogalski Nils Kreul


Rok wydania Tytuł
2016 [1] What Will Prevail
2019 [2] Theatrical Masterpiece
2024 [3] Daydream Illusion

    

Powrót do spisu treści