
Włoski zespół powstały w 1992 w Bergamo. Wydał dwie demówki "Thunderstorm" w 1992 i "Force Of Evil" w 1994, zanim zmienił nazwę na Sad Symphony i rozprowadził demówkę "Signed" w 1999. W tamtym okresie zespół tworzyli Bellan, Roncalli i Tironi. Ten mało zrozumiany epizod potrwał rok, gdyż trio powróciło do dawnego szyldu już w roku następnym. Debiut zawierał kawał klasycznego doomu i już sam początek w postaci krótkiego Ascension pokazywał, że będzie ciężko, melodyjnie i melancholijnie. Dark Knight toczył się dostojnie w stylu Candlemass i w głosie Bellana słychać było pewne analogie do Messiaha. Sama struktura riffów najbardziej jednak przypominała wczesny Solitude Aeturnus. W znacznie szybszym Time serie kruszących riffów atakowały słuchacza z niemal speedmetalową brutalnością. Wokalista wykazywał się sporą umiejętnością operowania głosem w wyższych rejestrach, a utwór zaskakiwał nagłymi zmianami tempa aż do wolnych melodyjnych i nastrojowych fragmentów o heavymetalowym epickim charakterze. Ponad 9-minutowy The Rite walcował epicko znów w najlepszej tradycji klasyków gatunku i oparach zatęchłego powietrza średniowiecznych lochów. Sphere Of Mine posiadał więcej z Black Sabbath i klasycznego stoner, brzmiąc mocarnie ze swoimi ciętymi riffami, ale zapomniano tutaj o solidnej dawce klimatu. Vision Of Death niczym bumerang powracał do niepokojąco uroczystego i dostojnego doomu na wzór kroczącącego precyzyjnego doomowego walca z klimatycznymi klawiszami w tle. Szybszy The Prophecy przypominał nagrania Pentagram i Saint Vitus - sama melodia nie była zbyt atrakcyjna poprzez zastosowanie zbyt dynamicznych przejść - numer zyskiwał za to przy zwolnieniach w drugiej części. W końcu Sad Symphony z brutalnym i surowym riffem głównym był kolejnym znakomitym numerem, w nieoczekiwany sposób przekształconym w heavymetalową balladę i miażdżącym sabbathowymi riffami zagranymi w zdecydowany sposób. Epilog stanowiło wyciszenie w postaci instrumentalnej miniatury Faded Memory. Powstał wyborny album o wspaniałym brzmieniu, niezwykle wysokim poziomie wykonania i wielkim wyczuciu gatunku.
Na [2] Thunderstorm wspomógł w studio klawiszowiec Luigi Stefanini. Po dość nijakim intro Włosi uderzali ponurym Witchunter Tales (zagranym dosyć szybko), natomiast w Parallel Universe mrok przeważał nad smutkiem - dołujący utwór, pełen dostojnej surowości, wspaniale przeplatający ciężkie agresywne zagrania z nostalgicznymi i melancholijnymi. Inside Me był hołdem dla Black Sabbath w agresywnej nowoczesnej stonerowej formie, zagrywki a la Iommi zdominowały także Unchanging Words poprowadzony w sprawdzonej doomowej konwencji z dodatkiem niebywale hipnotycznego rytmu. Moc epicko-doomowego grania bliskiego poprzednikowi utrzymywał się w Star Secret, w którym użyte motywy gitarowe wprawiały po prostu w zachwyt. Zasadniczą część płyty wieńczyła heavymetalowa ballada Glory & Sadness, której nie powstydziłby się żaden zespół z obu stron Atlantyku. Aby była jasność skąd tym razem pochodziły główne inspiracje, na koniec wrzucono przeróbkę Sabbathów Electric Funeral i było to wykonanie godne pochwały. Wykorzystano brzmienie ostrzejsze i drapieżniejsze, a wokalista Fabio Bellan stosował tradycyjne heavymetalowe środki wyrazu. Pojawiło się więcej elementów stoner metalu, w prostej linii wywodzącego się z klasyki lat 70-tych, bez pobocznych wątków i rozmycia gatunkowego. Melodyjne solówki gitarowe wpleciono misternie w potężne doomowe akordy i stanowiące preludia do klimatycznych zwolnień. Sekcja rytmiczna pewna i wyeksponowana właściwie, z dudniącym basem na czele.
W 2003 odszedł gitarzysta Sandro Mazzoleni, nastąpiła również zmiana perkusisty. [3] okazał się płytą z bardziej klasycznym doomem niż miało to miejsce w przeszłości. Templars Of Doom nawiązywał stylistycznie do doomu amerykańskiego oraz epickości skandynawskiej. Zaskakiwał szybki Forbidden Gates - w swej wymowie wręcz heavymetalowy z chwytliwą melodią, ale w obrębie szeroko pojmowanego power/doomu. Bezbarwny Black Light nieco rozczarowywał i tutaj jakby gdzieś pomysł na ciekawą kompozycję się zapodział. W środek stawki wrzucono przeróbkę Iron Butterfly In-A-Gadda-Da-Vida - na tym kawałku zazwyczaj wszyscy się wykładali, tak było niestety i tym razem. Wykonanie było po prostu słabe i pozbawione klimatu oryginału. 9-minutowy In My House Of Misery emanował niepokojem - kawałek wzbogacono o mnóstwo ozdobników zahaczających o psychodeliczne granie lat 70-tych, a mimo to pozostawiał wrażenie niedosytu. Podobnie rzecz się miała z niewyraźnym i nieokreślonym stylistycznie Hidden Face, w którym nie sprawdziła się heavymetalowa konwencja. Final Curtain miał kilka charakterystycznych riffów z pierwszego albumu, ale tu również zabrakło pierwiastka, który czynił taki power/doom ekscytującym. Honor ratował na koniec Narrow Is The Road - prosty walec rozciągnięty w czasie z ciętymi riffami, jakimi czarowali na debiucie. Brzmienie niezłe, choć bez rewelacji - pewne zastrzeżenia można było mieć też do chwilami ospałej sekcji rytmicznej. Thunderstorm wydał album nie do końca dopracowany - wciąż dobry, niemniej bez magii pierwszych dwóch krążków.
[4] nagrano po trzyletniej przerwie, ale w niezmienionym składzie. Przedstawiono więcej klasycznego heavy metalu w doomowej oprawie, z gitarą ciężką i ustawioną ostrzej niż poprzednio. Dynamiczne otwarcie w postaci Hawkind Radiation złagodzono spokojnymi fragmentami z czystym śpiewem, po czym następował przesycony duchem Black Sabbath Death Rides On The Highway - udany, ale zdecydowanie blednący przy klimatycznym i bogato zaaranżowanym We Dream As We Die...Alone, skupiającym w sobie wszystkie najlepsze cechy klasycznego heavy, doomu i nawet metalu gotyckiego. Kompozycja mogłaby być nieco dłuższa i podjęte pomysły dałoby się ciekawiej rozwinąć. Niestety I Wait rozczarowywał jako smętny cień skandynawskiego gotyku i Thunderstorm za takie granie brać się w ogóle nie powinni. Na szczęście Hypnowheel Of Life był morderczo zaaranżowanym doomowo-stonerowym killerem. Udziwniony i oparty o bas przerywnik L zwiastował powolny S.L.O.W. odegrany w stylu Candlemass, z ciekawą solówką gitarową i dramatycznym wysokim śpiewem Bellana. Początek Mad Monk bujał stonerowo, potem jednak klimat się zmieniał na łagodny poprzez wrzucenie porcji akustycznych gitar i symfonicznych motywów w części środkowej. Tym razem na cover wybrano Voodoo Child Hendrixa i to wykonanie mogło się podobać pod względem gitarowej roboty, a także podejścia do tematu w sposób heavymetalowo-doomowy. Płyta dobra i zróżnicowana - nieco eklektyczna chwilami, ale na pewno nie nudna. Interesujący tygiel doom, stoner i klasycznego heavy, ale bez niezwykłego klimatu, jaką ten zespół potrafił wytworzyć wcześniej. Po dość przeciętnym [5], Thunderstorm oficjalnie zakończyli działalność 8 marca 2011.
Fabio Bellan powołał do życia doomowy projekt Temple Of Pain, z którym nagrał EP-kę Lord Of The Undead Knights we wrześniu 2009.
| ALBUM | ŚPIEW, GITARA | GITARA | BAS | PERKUSJA |
| [1] | Fabio `Thunder` Bellan | Omar Roncali | Massimo Tironi | |
| [2] | Fabio `Thunder` Bellan | Sandro Mazzoleni | Omar Roncali | Christian Fiorani |
| [3-5] | Fabio `Thunder` Bellan | Omar Roncali | Attilio Coldani | |
Christian Fiorani (ex-Drakkar)
| Rok wydania | Tytuł |
| 2000 | [1] Sad Symphony |
| 2002 | [2] Witchunter Tales |
| 2004 | [3] Faithless Soul |
| 2007 | [4] As We Die Alone |
| 2010 | [5] Nero Enigma |
